„Egzorcyzmy dnia siódmego” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Redakcja

Dodane: 22-08-2021 17:56 ()


Produkcji o egzorcyzmach i opętaniu przez ostatnie lata pojawiło się na tyle dużo, że można mówić już o przesycie. Tym bardziej że jakoś sporej części z nich nie jest szczególnie wysoka. Wtórność, a nawet nuda wkradają się do horrorów o egzorcyzmach, a to znaczy tylko tyle, że nie stanowią już żadnej atrakcji dla miłośników grozy. W ten niechlubny trend wpisują się również Egzorcyzmy dnia siódmego.

Scena otwierająca obraz, okraszona transmisją z pielgrzymki Jana Pawła II do Ameryki w 1995 roku, to mocne otwarcie, które później przeradza się w obraz nie tyle nijaki, ile zwyczajnie niewzbudzający emocji i wręcz nudny. Początkujący egzorcysta jest świadkiem walki doświadczonego księdza z potężnym demonem. Walki nie do końca udanej, która z pewnością odcisnęła na jego młodym umyśle znaczące piętno. Po latach sam jest wziętym egzorcystą. W sumie żyje na uboczu kościoła, jest posądzany o kontrowersyjne metody, ale jest skuteczny. To wystarcza, aby jego umiejętności były ciągle wykorzystywane.

Pod jego opiekę trafia młodzik prosto z seminarium. Ponoć najlepszy na roku. Pod okiem starego wygi ma zdobywać doświadczenie w walce z Szatanem i stać się równie wprawnym egzorcystą. Mimo że oblewa pierwszy test, dostaje drugą szansę. Tym razem w grę wchodzi życie dziecka, które w brutalny sposób zamordowało swoją rodzinę. Rozpoczyna się desperacka walka o duszę małego chłopca, ale nie tylko o jego.

Obraz Justina P. Lange’a z uwagi na główny twist mógłby pretendować do miana całkiem udanej produkcji. Tak się jednak nie dzieje, gdyż początkujący reżyser ciekawy pomysł niszczy w sferze realizacji. Miłośnicy strachów będą rozczarowani. Historia nie porywa widza, wręcz nieubłaganie się ciągnie, a relacja między doświadczonym egzorcystą a żółtodziobem jest wyjątkowo infantylna. Fabuła stanowi zlepek ogranych schematów, które mogłyby zadziałać na korzyść obrazu, gdyby poddać je skuteczniejszemu liftingowi. Praktycznie każdy element grozy jest przewidywalny, a rozwiązanie historii banalne. Tym bardziej szkoda, że w takiej miernocie musiał zagrać Guy Pearce, który swoim występem również nie ratuje tego wątpliwego widowiska. Nawet jeśli zło pokazane w obrazie nabiera mocy i stanowi alternatywę dla typowych produkcji o egzorcyzmach, to za moment cała praca jest niweczona przez drętwe dialogi tudzież kreację Vadhira Derbeza, który zagrał młodego księdza całkowicie bez wyrazu. Trudno traktować go poważnie. 

Głównym atutem Egzorcyzmów dnia siódmego jest ich krótki czas trwania. Twórcy należy się dwója za zmarnowany potencjał, a widzom znacznie lepsze kino. Omijać szerokim łukiem.  

Ocena: 2/10

Tytuł: „Egzorcyzmy dnia siódmego”

Reżyseria: Justin P. Lange

Scenariusz: Justin P. Lange

Obsada:

  • Guy Pearce
  • Vadhir Derbez
  • Stephen Lang    
  • Brady Jenness
  • Keith David
  • Robin Bartlett

Muzyka: Gavin Brivik

Zdjęcia: Nick Remy Matthews

Montaż: Josh Ethier

Scenografia: Elliott Gilbert

Kostiumy: Charlotte Golden

Czas trwania: 87 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus