"Transformers" - recenzja
Dodane: 17-08-2007 09:44 ()
Pamiętam jak jeszcze byłem małym szkrabem i oglądałem serial „Transformers” na zagranicznej stacji. To nic, że wtedy nie rozumiałem tego, co mówili – liczyły się tylko wielkie roboty i ich zdolność transformacji. Przez cały ten czas rozwinęła się specyficzna subkultura fanów, znających każdy film, każdą animowaną serię i zbierających wszelkiego rodzaju gadżety, związane z ich ulubionymi robotami. Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że jest to druga co do wielkości (zaraz po „Gwiezdnych Wojnach”) zbieranina wielbicieli i fanatyków.
Do pełni szczęścia brakowało tylko filmu fabularnego na wysokim poziomie. Cóż, lipiec 2007 na pewno zapisze się w annałach historii Transformersów – co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Pytanie tylko, czy na plus?
Dobra, nie będę już dłużej trzymał Was w niepewności. Jedno od razu mogę powiedzieć – warto wybrać się na obraz Michaela Baya. Nie jest to może do końca historia jaką znamy z komiksów czy seriali telewizyjnych, ale jako film akcji „Transformers” spisuje się znakomicie.
Historia jest dosyć prosta i nieskomplikowana. W przeszłości na Ziemię spada sześcian, który jest obdarzony mocą tworzenia. Razem z nim pojawia się Megatron, jednak wskutek pewnych komplikacji zostaje pogrzebany w lodzie. Mija kilkadziesiąt lat i wydawałoby się, że wszystko toczy się tak, jak powinno. Niestety są to złudne nadzieje, gdyż Deceptikony nie zapomniały o swoim przywódcy ani o mocy, jaką daje sześcian. Na szczęście pojawiają się również Autoboty, których celem jest ocalić naszą planetę. Oczywiście w filmie nie tylko roboty grają główne skrzypce. Pojawia się również postać Sama Witwicky’ego – zakręconego nastolatka, który nieświadomie wchodzi w posiadanie jednego z Autobotów.W tym miejscu należą się wielkie brawa dla młodego aktora – już dawno nie widziałem tak dobrze wykreowanej, a przy tym bardzo zabawnej postaci. Zresztą jego partnerka, Mikaela, też jest niczego sobie.
Ale wróćmy do głównego tematu tego filmu. Wielką radość sprawił mi fakt, że większość walk jest toczonych za dnia. Dzięki temu wszystko widać jak na dłoni. Roboty prezentują się naprawdę okazale - jedyne co może się nie podobać, to ich nieproporcjonalne wymiary w stosunku do pojazdów, w które się przemieniają. Jednak jest to na tyle drobny szczegół, iż rzadko kiedy zwraca się na niego uwagę. Same walki toczone pomiędzy Deceptikonami a Autobotami wyglądają naprawdę bardzo widowiskowo, a udźwiękowienie dopełnia wszystkiego. Kolejną miłą odmianą jest miejsce, w którym rozgrywa się ostateczny pojedynek. Nie jest to żaden Nowy Jork czy Waszyngton, lecz miasto na uboczu, o którym się nie słyszy. Dość już niszczenia Empire State Building czy Białego Domu – pora dać odpocząć zabytkom. Nie oznacza to, że w filmie brakuje wybuchów, stosów gruzu czy niezliczonych ilości pocisków. Wprost przeciwnie – jest tego tyle, iż w pewnym momencie człowiek zaczyna się cieszyć, że jest to tylko film.
Twórcy zdecydowali się na wprowadzenie wątków humorystycznych, aby nie wszystko było na poważnie, co mogłoby skutkować zanudzeniem widza. Trzeba przyznać, że teksty, którymi rzucają zarówno Transformersy, jak i ludzie wywołują nieraz "ogromnego banana na twarzy". Tylko jedna sytuacja nie przypadła mi do gustu – moment kiedy Bumblebee załatwia się na jednego z agentów federalnych – jak dla mnie rzecz zupełnie niepotrzebna i psująca klimat. Oprócz tego jednego mankamentu, nie mam specjalnie nic więcej do zarzucenia. Końcówka jest tak zbudowana, iż umożliwia nakręcenie części drugiej, ale w żaden oczywisty sposób jej nie zapowiada. Mimo wszystko, chętnie obejrzałbym kontynuację.
Podsumowując, każdy fan powinien być zadowolony, natomiast miłośnicy kina akcji i science-fiction będą usatysfakcjonowani. „Transformers” to film, który po prostu trzeba zobaczyć.
Ocena: 8/10
Tytuł: "Transformers"
Reżyseria: Michael Bay
Scenariusz: Alex Kurtzman, John Rogers, Roberto Orci
Obsada:
- Shia LaBeouf
- Megan Fox
- Josh Duhamel
- Tyrese Gibson
- Jon Voight
- John Turturro
- Anthony Anderson
- Bernie Mac
Zdjęcia: Mitchell Amundsen
Muzyka: Steve Jablonsky
Czas trwania: 144 minuty
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...