„Scooby-Doo!” - recenzja
Dodane: 26-07-2020 19:24 ()
Kina ponownie zapraszają widzów na seanse po okresie obostrzeń wywołanych pandemią. Wprawdzie wielkich premier na razie nie powinniśmy się spodziewać, zewsząd słychać o kolejnych opóźnieniach potencjalnych hitów, ale nie znaczy to, że w repertuarze znajdziemy tylko stare przeboje. Na dużym ekranie można już oglądać powrót Scooby-Doo i Tajemniczej Spółki w całkiem nowej animacji.
Warner Bros. idzie z duchem czasu, który nie ominął również marki stworzonej ponad pół wieku temu przez Joego Ruby’ego i Kena Spearsa dla wytwórni Hanna-Barbera. Serial Scooby Doo, gdzie jesteś? okazał się wielkim hitem na małym ekranie, a także doczekał się dwóch aktorskich produkcji, które niestety nie zostały już tak ciepło przyjęte. Jak więc poradziła sobie pełnometrażowa animacja, w której klasyczne rysunki zastąpiono trójwymiarowymi?
Debiut może nie jest wymarzony, ale trzeba przyznać, że swoisty lifting postaciom popularnej kreskówki należał się jak psu buda. W nowych inkarnacjach bohaterowie prezentują się całkiem nieźle. Szczególnie udany jest początek, czyli geneza zawiązania przyjaźni Scooby’ego i Kudłatego oraz ich pierwsza kryminalna zagadka z pozostałymi pasażerami Wehikułu Tajemnic. Gdyby produkcja w całości została utrzymana w podobnym tonie – oczywiście z dorosłymi bohaterami – można byłoby mówić o pełnym sukcesie. W głowach włodarzy wytwórni zaświtała jednak szczytna idea, aby nasycić przygody ferajny detektywów postaciami z innych kreskówek Hanna-Barbara, a rozwiązywanie kryminalno-paranormalnych zagadek przekuć w pędzącą na złamanie karku akcję z elementami mitologicznymi i science fiction. Co za dużo to niezdrowo. Perypetie sympatycznego doga niemieckiego i jego przyjaciół ogląda się bezboleśnie, a gdy na ekranie przez moment pierwsze skrzypce grają postaci pokroju Błękitnego Sokoła i jego kompanów, Kapitana Grotmana czy złowieszczego Dicka Dastardly’ego (Dastardly i Muttley) to w oku pojawia się łezka nostalgii za serialami z lat szczenięcych. Niemniej brakuje w tym wszystkim ducha oryginału i przede wszystkim typowego dla przygód Scooby’ego humoru. Suchary pomińmy, bo tych jest wyjątkowo dużo, ale gościnne występy przyćmiewają show głównych bohaterów.
Nie można odmówić twórcom ambicji, bo niektóre sceny, szczególnie z pogranicza horroru (kręgielnia czy upiorne wesołe miasteczko) wyszły im zdecydowanie najlepiej. Rozłam w ekipie bohaterów i odstawienie nieco na bok Freda, Daphne i Velmy należy z kolei nazwać drobnym nieporozumieniem, które zaciera tak entuzjastycznie przyjęty początek produkcji. Szkoda, że odbyło się to kosztem nawiązań do klasycznych seriali Hanna-Barbera, ale widać, że Warner testuje możliwości poszerzenia kinowego uniwersum o kolejne produkcje z tymi postaciami. Tu nasuwa się pytanie, czy aby na pewno widz drugiej dekady XXI wieku sięgnie po odświeżone na trójwymiarową modłę klasyczne opowiastki? Trudno wyrokować sukces temu przedsięwzięciu. Wszak serialowy Scooby Doo, gdzie jesteś? bazował na zagadkach i grozie. Nawet jeśli pod płaszczykiem dreszczyku kryły się dobrze znane strachy na lachy, to kolejne odcinki zapewniały zarówno emocje, jak i solidną dawkę humoru. Inną bolączką wydaje się animacja trójwymiarowa, twórcy nie pokusili się bowiem o jej dopracowanie. Niejednokrotnie na ekranie można dostrzec techniczne niedoróbki. Widać, że poskąpiono grosza na dopieszczenie tego projektu.
W pełnometrażowej animacji bez fabuły określanej mianem petardy trudno o spektakularny sukces. Niemniej należy się plusik za próbę i miejmy nadzieję, że to nie ostatnie słowo Tajemniczej Spółki na dużym ekranie. To wciąż marka, która zagra na nutce nostalgii, a także przyciągnie co młodszych amatorów komediowej grozy oraz legendarnych już kanapek Scooby’ego i Kudłatego. Dla tej pary warto obejrzeć każdy film.
Ocena: 5/10
Tytuł: Scooby-Doo!
Reżyseria: Tony Cervone
Scenariusz: Matt Lieberman, Adam Sztykiel. Jack Donaldson, Derek Elliott
Obsada:
- Frank Welker
- Will Forte
- Mark Wahlberg
- Jason Isaacs
- Gina Rodriguez
- Zac Efron
- Amanda Seyfried
- Kiersey Clemons
- Ken Jeong
- Tracy Morgan
Montaż: Ryan Folsey
Muzyka: Junkie XL
Scenograf: Michael Kurinsky
Czas trwania: 93 minuty
comments powered by Disqus