"Dziewiąty diament" - fragment

Autor: Kylie Fitzpatrick Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 26-07-2007 08:03 ()


 

Teraz już nabrała pewności, że zaraz usłyszy coś bardzo złego, bo i Septimus Harding, i inspektor Lark przyglądali się jej z uwagą, udając, że nie mają nic do omówienia, gdy tymczasem normalnie ignorowali jej obecność i od razu przechodzili do rzeczy.

- Zamierzają powiesić Świętego Joego, czy tak?

Inspektor westchnął głęboko, a wydawca odsunął od siebie na wpół zjedzony placek i zerwał serwetę spod szyi.

- Owszem - przyznał Lark.

- Ale on nie zrobił tego, o co go oskarżają!

Sara poczuła, jak wzbiera w niej panika, rozlewa się po piersi, pali niczym trucizna, i bezwiednie opadła na krzesło naprzeciwko pana Hardinga - nie pytając o pozwolenie.

- Nie mogliśmy w żaden sposób temu zaradzić - powiedział wydawca.

- Pozwalał pan Melville'owi wypisywać te wierutne kłamstwa, sir.

Zamilkł zszokowany, ale Sara nie zważała na to, bo taka właśnie była prawda.

- „Merkuriusz Londyński" nie zamieszcza kłamstw - powiedział Septimus Harding z pobielałymi ustami, nie podnosząc jednak głosu. - Pan Melville jest poważanym autorem artykułów dla naszej gazety i chociaż przyznaję, że jego proza bywa... cokolwiek barwna, nie prasa stawia w stan oskarżenia i skazuje więźniów.

Sara nie zareagowała na tę perorę, bo pan Harding mówił surowym głosem, a ilekroć przybierał taki ton, przestawała go słuchać.

Lark postąpił krok naprzód i położył dłoń na jej ramieniu.

- Święty Joe przyznał się do popełnienia tych zbrodni, Saro.

Te słowa przelały czarę goryczy.

- Nie! Pan kłamie! To niemożliwe!

Poderwała się z krzesła, wybiegła z gabinetu, po czym wypadła na ulicę. Pan Parsimmons za nią wołał, kiedy pędem minęła jego biurko, ale Sara nie zwolniła, póki się nie znalazła na moście. Wtedy dopiero zdała sobie sprawę, że przecież Lily nie było na Waterloo Street - i niewiele brakowało, a zawróciłaby. W końcu jednak, nie wiedząc, co ze sobą począć, dotarła do zielonych drzwi i ze zwieszoną głową uderzyła w nie kołatką.

Bezszelestne Podeszwy zdawały się zadowolone z jej wizyty i Sara odetchnęła z ulgą, bo tak często przychodziła tu w ciągu lata, że zaczęła się zastanawiać, czy za bardzo się nie naprzykrza. Zamiast, jak zwykle, wprowadzić dziewczynkę do frontowego pokoju, pani Vesper zabrała ją do kuchni, gdzie na piecu stał wielki miedziany kocioł do gotowania bielizny. Gospodyni nie zadawała żadnych pytań, tylko od razu postawiła na ogniu rondelek z mlekiem i zabrała się do szykowania czekolady. A kiedy się w końcu odezwała, zagadnęła o Ellen.

- Ostatnio prawie nic nie mówi, więc tylko po jej wyglądzie zgaduję, jak jej minęła noc.

- A więc mała nie sypia najlepiej?

- Niekiedy dziwnie się zachowuje nocą. Ostatnio częściej niż przedtem.

- Musisz ją zacząć do mnie przyprowadzać. Teraz, gdy jestem sama, nie mam czym wypełnić dni. No i wam obu wyszłoby na zdrowie, gdybyście od czasu do czasu zjadły porządny posiłek. Te zszargane portki wprost na tobie wiszą.

Sara uśmiechnęła się blado i zaraz sobie przypomniała, czemu tu dzisiaj przyszła.

- Powieszą Świętego Joego.

Gospodyni skinęła głową, nie przerywając mieszania czekolady.

- Pani wiedziała?

- W wieczór przed wyjazdem pani Korechnya przyszedł tutaj ten policjant, żeby ją o tym powiadomić.

Sara zwiesiła głowę i wbiła wzrok w swoje zakurzone buty. A więc Lark wiedział o wyroku co najmniej od trzech dni. Co oznaczało, że już w najbliższy poniedziałek Święty Joe przyciągnie przed więzienie tłumy. Na tę myśl ogarnęły ją mdłości.

- Ellen nic jeszcze nie wie.

- A! W takim razie musimy jej o tym delikatnie powiedzieć w odpowiednim czasie i miejscu, no i dopilnować, żeby w dniu egzekucji nie znalazła się w pobliżu Newgate. Myślę, że ta kuchnia będzie odpowiednia do naszego celu, a zrobimy to dziś wieczorem, po gorącej kolacji, bo trzeba uprzedzić o wszystkim małą, zanim jutrzejszego rana gazeciarze swoim wrzaskiem obwieszczą światu, co czeka tego nieszczęśnika.

 

 

Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie fragmentu do publikacji. 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...