„On zimny, ona gorąca” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 24-04-2020 21:25 ()


Dostęp do sieci dał nieograniczone możliwości dla wszystkich tych, którzy chcą w jakiś sposób zabłysnąć czy wypłynąć na rzeczach, które robią i robić lubią. Tworzysz, wrzucasz do sieci, zyskujesz fanów (albo i nie) i kariera staje otworem. Oczywiście mocno upraszczając, ale twórcy mają w obecnych czasach duże możliwości. Przykładem jest niejaki Tomokichi, który wydawał tworzoną przez siebie mangę w internecie, manga zyskiwała tam popularność, aż w końcu Kodansha zdecydowała się wydać tę rzecz w Japonii. Co ciekawe zaledwie rok później manga ukazała się w Polsce nakładem wydawnictwa Waneko w ramach ich serii „Jednotomówki Waneko”. Aha, pamiętajcie, że tytuł, o którym za chwilę napiszemy, jest tytułem przeznaczonym tylko i wyłącznie dla dorosłych!

Nie może być jednak inaczej gdyż „On zimny, ona gorąca” to komedia erotyczna i to taka opowiedziana w sposób bardzo dosadny i wprost, bez szczypania się i bawienia w konwenanse. Bliżej jej do hentaia niż do takiego echhi. I nich was nie zwiedzie, że mowa jest tu o komedii romantycznej, bo raczej nie będzie to lektura do wspólnego spędzenia czasu z waszą drugą połówką. Przykład? Ok, to pierwsza strona mangi:

- Nie gadaj, tylko rzuć się na mnie! Zgwałć mnie! Sponiewieraj mnie całą!

To pewna dobrze zbudowana elfka mówi to napotkanego w lesie orka. I nie byłoby może to tak dziwne, gdyby nie fakt, że orkowie są największymi wrogami Elfów, a w niedawno zakończonej wojnie wymordowali wielu przedstawicieli tego gatunku, a ich kobiety zgwałcili. Tylko czy aby na pewno był to gwałt? Żebyśmy się dobrze zrozumieli, tytuł ten jest specyficzny i żeby po niego sięgnąć trzeba tego po prostu chcieć. Gdybyś jednak drogi czytelniku nie był nim zainteresowany, to z pewnością nie włączałbyś tej strony na „paradoksie” prawda?

Wspomniany wcześniej internetowy rodowód tego tytułu jest łatwo dostrzegalny choćby w tym, że manga podzielona jest na krótkie – nazwijmy to umownie – rozdziały pewnie zgodne z publikacjami w sieci. To zbiór krótkich „szortów” tworzących, jako całość, jedną opowieść. Opowieść mocno specyficzną i dziwacznie łączącą różne gatunki. O erotyku i komedii już pisaliśmy, ale rzeczywiście można się w niej dopatrzyć też romantyzmu, a to już przekracza granicę normalności heh. Mamy tu do czynienia z elfką, która chce poczuć na własnej skórze, jak dobry w „te sprawy” jest ogr i właśnie ogra, który obiecał, że nigdy nikogo nie zgwałci. Trochę się te obydwa postanowienia rozmijają, co doprowadzi do szeregu komediowych zdarzeń. Weźcie jednak pod uwagę to, że autor nie ma zamiaru się hamować. Tutaj wszystko jest dosłowne i proste. Używany język (często wulgarny), wykorzystane żarty (najczęściej podszyte pornografią) czy stworzone kadry mające ukazywać wdzięki elfki (nie, ogra w pełnej krasie nie uświadczycie). I absolutnie nie chce tego poczytywać jako zarzut, bo zasiadając do tego tytułu, trzeba mieć świadomość, z czym przyjdzie się mierzyć. Jest to tytuł bardzo prosty w odbiorze i niezwykle rubaszny i właśnie taki ma on być i takiego musicie chcieć, jeśli macie się w tej historii odnaleźć. Na szczęście całość jest bardzo lekka, humorystyczna a niekiedy też zaskakująca, co sprawia, że mangę czyta się szybko i przyjemnie.

„On zimny, ona gorąca” jest tytułem specyficznym, ale też umiejącym sprawić radość z czytania. To taka bardzo „męska” chwila rozrywki podszyta nutką romantyzmu. Oczywiście nie ma się co tu spodziewać niezwykle rozbudowanej fabuły, ale zważywszy na rodowód tej historii to i tak jest naprawdę pod tym względem dobrze. Wszystkie elementy, które powinny się w niej znaleźć, znalazły się i wypadają poprawnie. Humor, erotyka, dialogi czy bohaterowie. Uśmiejecie się tutaj nie raz i nie dwa, a czasami też dacie zaskoczyć. Oczywiście, jeśli nie mierzwi was prosty i wulgarny erotyczny język.

Na koniec słowo o oprawie graficznej, która przecież jest ważna, bo co to za przyjemność oglądania nieładnego erotyka prawda? No to tutaj też jest bardzo w porządku. Nie ma co prawda zaskoczeń, bo wszystko jest w granicach funkcjonujących w tym gatunku. Biuściasta wielkooka bohaterka robi wrażenie i miło się na nią patrzy, a reszta i tak się przecież nie liczy prawda? Drugie plany praktycznie nie istnieją, bo coś innego ma skupiać naszą uwagę i to się sprawdza. Nie ma się więc co rozpisywać nad tym elementem, bo wypada poprawnie, a od indywidualnego gustu czytelnika zależy czy kreska (a w zasadzie bohaterka) przypadnie do gustu. Pewnym – specyficznym – minusem może być to, że w tej mandze mamy tak naprawdę zaledwie dwie bohaterki i to dość do siebie podobne więc fani „haremów” mogą czuć się zawiedzeni.

W sumie nie wiem, czemu akurat ten tytuł z gatunku erotyki pojawił się w portfolio Waneko. Nie jest to bowiem opowieść wybitna, ale nie sądzę też, aby miała takie zadanie. Jest to jednak tytuł bardzo przyzwoity, który zapewni chwilę dowcipnej rozrywki tym, którzy po nią sięgną i, którzy nie są przewrażliwieni na punkcie niektórych aspektów związanych z erotyką. Jeśli więc poszukujecie czegoś niezobowiązującego na wieczór, to śmiało możecie sięgać.

 

Tytuł: On zimny, ona gorąca

  • Scenarzysta: Yudokuya
  • Ilustrator: Yudokuya
  • Wydawnictwo: Waneko
  • Data publikacji: 4.11.2019 r.
  • Seria: Świntuszka i Świętoszek
  • Oprawa: miękka w obwolucie
  • Papier: offset
  • Druk: cz-b
  • ISBN-13: 9788380966949
  • Cena: 22,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Waneko za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus