„Dragon Ball Z”: „Zmartwychwstanie F” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 23-03-2020 15:05 ()


Frizer to jedna z najciekawszych postaci z bogatej galerii arcyłotrów obecnych na przestrzeni wszystkich serii Dragon Ball. Przeciwnik niezwykle ciężki do pokonania a całe zmaganie z nim Goku i spółki było imponujące i przyciągało przed ekrany i komiksy rzesze widzów i czytelników. Nie może więc dziwić, że autor nie chciał się pozbyć tej postaci przesadnie szybko. No i Frizer powstał na nowo, a w zasadzie zmartwychwstał w anime Dragon Ball Z: Zmartwychwstanie F”. Anime, które przeniesione zostało też na karty komiksu, który dzięki J.P.F. mogliśmy poznać. To już drugi tytuł z gatunku anime-komiks opublikowany przez to wydawnictwo.

Rzut oka na okładkę i tytuł da nam odpowiedź, o czym będzie to komiks. Tak! Okrutny i niezwykle mocny „F” powraca, aby dokonać zemsty na tych, którzy go pokonali. Nie ma tu większej głębi, gość, dostając szansę pokonania Goku i Vegety chce z niej po prostu skorzystać, więc robi wszystko, aby tego dokonać. Co za tym idzie nie tylko ten duet, ale i cała Ziemia jest w niebezpieczeństwie. Frizer to bowiem jedna z najbardziej bezwzględnych postaci ze świata DB. To gość, który nie ma w sobie za krzty współczucia dla nikogo. Nie ma on sprzymierzeńców czy przyjaciół. Ma tylko grono pomagierów wokół siebie. Gości, którzy — gdy przestają być potrzebni, albo gdy F ma taki kaprys, w mgnieniu oka znikają za jego sprawą ze świata, w którym żyją. Ot tak po prostu. I ten oto typ spod ciemnej gwiazdy wraca, aby przeprowadzić osobistą vendettę. I co? I zakończenia nie zdradzę, natomiast co do samego komiksu jest dobrze, ale mogło być lepiej, o czym poniżej.

Przede wszystkim przyznać trzeba, że jest to komiks akcji w swojej najczystszej postaci i po prostu DB, jakiego znamy i najczęściej kochamy. Większość wydarzeń to tylko pretekst czy wprowadzenie do tego, aby móc zaprezentować nawalankę z jeszcze mocniejszymi postaciami wraz z kolejnymi przemianami w „supercośtam”. Ok to jest zasadniczo fajne, bo za to miliony fanów cenią tę serię. Druga sprawa to świetnie pokazany Vegetta, dumny wojownik, dla którego honor jest najważniejszy. I w tym komiksie (a w zasadzie anime, bo przypominam, że to komiksowa wersja animacji) jest to bohater, który robi wrażenie i, który jest naprawdę dobrze ukazany, a czytelnik wręcz czuje taką samą odrazę jak on, gdy musi złapać za rękę…Goku – tak takie rzeczy też się tu dzieją.

Co w takim razie nie do końca zagrało? Przede wszystkim pewna skrótowość tzn. brakuje mi nieco pokazania, jak do kolejnej fazy przemiany dochodził Frizer. Owszem jest zakomunikowane, że „F” osiągnął to dzięki treningowi, ale wydaje mi się, że jest to na tyle ważna rzecz, że dobrze byłoby poświęcić jej trochę więcej miejsca. Druga sprawa to bardzo skrótowo pokazany pojedynek z tytułowym łotrem. Hej, przecież to właśnie ta walka powinna zajmować najwięcej miejsca i powinna być bardzo dokładnie rozpisana. Jak na tak dramatyczny z założenia pojedynek, w mandze jest go według mnie nieco za mało. Aha no i trzecia sprawa to oprawa graficzna. Pamiętajcie, że to anime-komiks więc są to kadry z anime przeniesione na karty komiksu. Ok, to z jednej strony pewien powiew świeżości i fajna odskocznia od czerni i bieli z mangowych odpowiedników DB. Jest to rozwiązanie specyficzne i pewnie nie każdy je kupi. Według mnie wygląda to bardzo w porządku, gdyż szybko poczujemy się tak, jakbyśmy oglądali anime, natomiast są takie miejsca w tym komiksie, że jakość grafik zostawia nieco do życzenia. Są rozmazane, mało czytelne i nieco rażą w oko. I absolutnie nie jest to kwestia polskiego wydania, które jak zawsze przy J.P.F. stoi na wysokim poziomie. Gdzieś „coś” na etapie produkcji nie zagrało, czego efekt momentami jest zauważalny. Natomiast faktem jest też, że takie podejście do tematu oddaje w mandze ducha animacji i dodaje jej ogromnej dynamiki, którą się ona charakteryzuje. To w końcu shounen więc walk, akcji, humoru i dynamiki odmówić nie sposób. I właśnie w takim gatunku sprawdza się on najlepiej. Księga jest pokaźna, natomiast wydarzenia toczą się tak błyskawicznie, że jest to lektura tak naprawdę na jedno posiedzenie. To więc doskonały wybór na rozluźnienie po ciężkim dniu – w panującej sytuacji sprawdza się doskonale – i zapomnienie o „bożym świecie”.

Kilka zdań podsumowania na koniec. „Zmartwychwstanie F” to typowy komiks akcji przeznaczony dla młodszych czytelników i fanów świata DB. W pakiecie z Goku i resztą dostajemy akcję, dynamikę, mnóstwo efektownych walk i jednego z największych łotrów, jakich zrodził świat DB. Otrzymujemy też powrót całej plejady uwielbianych „tych dobrych”, którzy po raz kolejny łączą siły, by uratować ludzkość. Owszem większość z tego już gdzieś widzieliśmy, ale co z tego? To nadal bawi i rajcuje. Jeśli więc nie będzie dla was problemem ta pewna skrótowość i specyficzna oprawa tego tytułu, a jednocześnie lubicie lekkie komiksy akcji, to myślę, że będzie to dla was rzecz naprawdę pożądana. Ja się bawiłem naprawdę dobrze, choć zdaje sobie jednocześnie sprawę, że nie jest to tytuł bez wad. Tak można de facto napisać o każdej odsłonie DB. Ma on swoje charakterystyczne zagrywki, które da się jednak pokochać. Tak jest też tym razem.

 

Tytuł: „Dragon Ball Z”: „Zmartwychwstanie F”

  • Scenarzysta: Akira Toriyama
  • Wydawnictwo: JPF
  • Seria: Dragon Ball
  • Data publikacji:10.01.2020 r.
  • Format: 148x210 mm
  • Oprawa: miękka w obwolucie
  • Papier: offset
  • Druk: kolor
  • ISBN-13: 9788374717564
  • Cena: 49 zł


comments powered by Disqus