„Star Wars Komiks” 5/2019: „Poe Dameron: Legenda odnaleziona” - recenzja

Autor: Jedi Nadiru Radena Redaktor: Motyl

Dodane: 21-11-2019 08:54 ()


Trzeba przyznać, że piloci, którzy są głównymi bohaterami gwiezdnowojennych powieści i komiksów, nie mają lekko. Nie wystarczy, że robią za Czerwonych Baronów odległej galaktyki, oj, nie! Bycie asem międzygwiezdnych przestworzy to w zasadzie drugorzędna sprawa, drobny dodatek do wszystkiego innego. Na przykład bycia rycerzem Jedi, agentem wywiadu, komandosem, politykiem, przemytnikiem czy złodziejem, który chce się włamać do sejfu. W końcu oglądanie pilota, który ciągle tylko lata i niszczy wrogie myśliwce, byłoby nudne, prawda? I tak właśnie Poe Dameronowi przyszło odgrywać rolę rzeczonego złodzieja, a wszystko to w komiksie „Legenda odnaleziona”, przedostatnim tomie serii „Poe Dameron”.

W porządku, z moich słów na wstępie wynikałoby, że pomysł jest idiotyczny i sam komiks przez to też. Prawda, nieco mnie śmieszy fakt, że najlepsi piloci w Star Wars nijak się mają do realnych asów z kart historii, dla których walka w powietrzu była całym życiem, ale prawdą też jest taka, że rzeczywiście byłoby nieco nudno, gdyby tylko latali i strzelali. A komiks należy do jednych z najlepszych w nowym kanonie, więc absolutnie nie narzekam.

Komiksowy Poe wraca bowiem do formy, której… tak po prawdzie to specjalnie nie stracił. Poprzedni komiks miał swoje problemy, był w połowie nieco zbyt odrealniony (i wiem, że brzmi to wyjątkowo zabawnie w kontekście mojego wstępu, ale jest odrealnienie i jest naprawdę duże odrealnienie) i za bardzo powtarzał schematy. Tu natomiast ponownie mamy do czynienia z pełną sześciozeszytową historią, w której świetnie przeplatają się humor z akcją, tradycyjne cechy tego kończącego się powoli (przynajmniej w odniesieniu do Polski) cyklu. Bo i jak się tu nie uśmiechnąć, gdy Leia zabiera się za iście Hanowskie włamywanie się do banku należącego do pewnego chciwego Neimoidianina, wykorzystując przy tym suknie Amidali? Zresztą całe to sięgnięcie po stylistykę prequeli w epoce sequeli jest wyjątkowo wdzięczne i wspaniale pasuje do historii.

W „Legendzie odnalezionej” jest stosunkowo mało Poe Damerona. Zostawia on miejsce znakomicie nakreślonej generał Lei oraz tytułowej legendzie, Lor San Tece, który ma tu do zrobienia i przede wszystkim powiedzenia znacznie więcej niż w „Przebudzeniu Mocy”. Nie przypadkiem piszę o mówieniu, bo tym stoi ten komiks: znakomitymi dialogami. Lor San Tekka, który przypomina nieco nawiedzonego poszukiwacza świętych artefaktów – wypisz wymaluj ojciec Indiany Jonesa – wypowiada sporo kwestii będących zabawnym komentarzem do rozgrywających się wokół niego wydarzeń. A Leia? Leia jest jak wyjęta wprost z Przebudzenia Mocy i Ostatniego Jedi, włącznie z jej aurą dostojności i inteligencji podszytej ciętym humorem.

Za „Legendę odnalezioną” ponownie zabrał się Angel Unzueta i chwała Marvelowi za to. Jak już wspominałem przy okazji poprzedniej recenzji, w czterdziestodwuletniej historii gwiezdnowojennych komiksów nie było artysty z takim talentem do odwzorowywania twarzy postaci z Gwiezdnej Sagi. Przy tak dobrym oddaniu ich charakterów i zachowania na Poe czy Leię spogląda się jak na kreacje aktorskie w filmach. A to przecież tylko ułamek tego, co na kartach tego komiksu pokazuje Unzueta: są tu i przebrzydle bogaci Neimoidianie z przecudnymi pałaco-bankami i całym zestawem przedziwnie pomalowanych federacyjnych droidów. Architektura jest piękna, maszyny jeszcze piękniejsze, a o postaciach mógłbym pisać wyłącznie z zachwytem. Z wyjątkiem Malarus, bo już od „Wojennych historii” Unzueta ma problem z tym, jak tę postać rysować. Jednak to drobnostka.

Seria „Poe Dameron” konsekwentnie co komiks zapewnia nam solidną dawkę rozrywki – na wysokim poziomie pod każdym względem, ale teraz w szczególności wizualnym. Gdyby nie to, że chronologia nakazuje kończyć tę serię, bo wydarzenia z Epizodu VII i serialu „Ruch Oporu” zbliżają się szybkim krokiem, bardzo bym żałował tego, że to już przedostatni tom. Autorzy mają dobre i trafne pomysły, umieją je realizować i mimo drobnych potknięć jest to moim zdaniem druga po „Darthcie Vaderze” (tym pierwszym, dziejącym się po „Nowej nadziei”) najlepsza seria komiksowa nowego kanonu. Pozostaje tylko czekać na wielki finał i liczyć, że podobnie jak połowa innych serii, ta też doczeka się kolejnej edycji, tym razem dającej nam wgląd w przygody tytułowego asa asów między Epizodem VIII a IX.

 

Tytuł: „Star Wars Komiks” 5/2019: „Poe Dameron: Legenda odnaleziona”

  • Scenariusz: Charles Soule
  • Rysunek: Angel Unzueta
  • Kolory: Arif Prianto
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data premiery: 16.10.2019 r.
  • Tłumaczenie: Katarzyna Nowakowska 
  • Liczba stron: 132
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: miękka
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 19,99 zł

 Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.


comments powered by Disqus