„Invincible” tom 4 - recenzja

Autor: Małgorzata Chudziak Redaktor: Motyl

Dodane: 07-07-2019 15:18 ()


Invincible to prawdziwy superbohater - nie żaden pomocnik ani tym bardziej drugoligowe wsparcie zespołu. Heros nie tylko udowodnił już, że można na nim polegać, ale nabrał niezbędnego doświadczenia. Wie, z jaką siłą może kogoś uderzyć i jak wlecieć z przeciwnikiem w ścianę, aby nie zburzyć całego budynku. Jego życie to pasmo sukcesów, prawda?

Faktycznie, jeżeli chodzi o ratowanie świata, to bohater nie ma na co narzekać. Owocna walka z mózgonogami, odnalezienie zaginionego kolegi czy proste łapanie superzłoczyńców na ulicy – wszystko idzie jak po maśle. Nawet Viltrumianie zdają się odległym zagrożeniem. Chłopak nie musi również martwić się już dłużej o swoją mamę. Debbie została zmotywowana do złożenia swojego życia do kupy, aby zająć się potomkiem Nolana. Przyzwyczajona do niezwykłych osób świetnie radzi sobie w opiece nad dzieckiem z kosmosu. Z czym więc Mark ma problemy?

Z brakiem czasu. Trudno na pełen etat ratować Ziemię i prowadzić zwyczajne życie. Kiedy chłopak ma chodzić na zajęcia i odrabiać zadania domowe skoro cały czas Cecil wysyła go w kosmos? Do tego wszystkiego dziewczyna superbohatera zaczyna niecierpliwić się jego ciągłą nieobecnością. Amber zna sekret ukochanego, ale trudno jej nie irytować się, kiedy ten po raz piętnasty przekłada spotkanie. Para przeżywa pierwszy poważny kryzys, którego przejścia nie ułatwia kolega kręcący się wokół Amber. Do tego wszystkiego sam Mark nie jest pewny, co czuje do Atom Eve. Czy związek z superbohaterką nie byłby prostszy? Ale przecież bohater bez wątpienia kocha Amber, czy możliwe, aby zadłużył się w dwóch osobach jednocześnie?

W poprzednich tomach Ryan Ottley świetnie radził sobie przy tworzeniu oprawy wizualnej albumu. Tom czwarty nie jest wyjątkiem – w spokojnych scenach kadry kipią od emocji postaci, natomiast kiedy ma miejsce bijatyka, to trudno wyobrazić sobie bardziej dynamiczne rysunki. Do tego ponownie w albumie zamieszczono szkicownik. Okraszony jest ciekawostkami wplecionymi w przekomarzanie się scenarzysty i rysownika. Nawet jeśli zazwyczaj nie czytacie dodatków, to tym razem warto zrobić wyjątek.

Czwarty tom Invincible umiejętnie splata wątki superbohaterskie z tymi bardziej przyziemnymi. W Strażnikach Planety tworzą się nowe związki, a dawne sympatie i antypatie przeszkadzają we wspólnej pracy. Scenarzysta nie spieszy się przy tym z nowymi wątkami, wrzucając stronę czy dwie danego motywu, który cyklicznie powraca na łamy komiksu. Seria na razie nie miała punktu, w którym zamknięto by większość nitek fabularnych. Jedne zajmują więcej czasu i są snute niemal od początku, inne dopiero się zaczynają lub już kończą. Dzięki temu bardzo płynnie przechodzi się przez każdy z tomów. Jest to pozycja wyjątkowa i już nie mogę doczekać się piątego albumu.

 

Tytuł: Invincible tom 4

  • Scenariusz: Robert Kirkman
  • Rysunki: Ryan Ottley
  • Tłumaczenie: Agata Cieślak 
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 19.06.2019 r.
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Oprawa: twarda
  • Format: 170x260 mm
  • Stron: 336
  • Cena: 99,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus