„Minionki” tom 1: „Banana!” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 10-06-2019 22:26 ()


Minionków raczej nie trzeba nikomu przedstawiać. Małe, żółte istotki, które oprócz zwariowanej zabawy mają jeden cel w życiu. Służyć panu, a najlepiej takiemu, który flirtuje z ciemną stroną mocy. Minionki zadebiutowały na dużym ekranie w 2010 roku w przebojowej animacji Jak ukraść Księżyc (w oryginale zatytułowanej Despicable Me, polski dystrybutor przy kolejnych odsłonach nadawał inny tytuł, przez co zapędził się nieco w kozi róg). Później wracały jeszcze trzykrotnie, a raz we własnym filmie, nie dziwi więc, że również pokrewne medium, jakim jest komiks, upomniało się o te życzliwie usposobione i niegroźne mikrusy. Najpopularniejsi z nich to oczywiście Stuart, Kevin i Bob – ale na potrzeby komiksu nie ma znaczenia, kto właśnie gra pierwsze skrzypce, bo pomysły Minionków wdrażane w życie są niejednokrotnie zwariowane i prowadzą do opłakanego w skutkach finału. Ich podziemna baza tętni życiem, nie tylko związanym z kolejną łupieżczą wyprawą z Gru.

Banana! - pierwszy tom serii autorstwa Didiera Ah-Koona i Renauda Collina to w przeważającej mierze album niemy, w którym twórcy musieli przede wszystkim zadbać o sprawne i śmieszne gagi, by zabawić odbiorcę. Tych faktycznie nie brakuje, a każda strona może się pochwalić żarcikiem ukierunkowanym na różnego rodzaju humor, nie mówiąc już o sporej dawce emocji przy testowaniu przeróżnych wynalazków. Mali pomocnicy złoczyńcy nie są obojętni na przejawy topowych i dynamicznie zmieniających się trendów.  

Na ogół w albumie nie znajdziemy słów, towarzyszą one tylko tytułom skeczy i wybuchom czytelniczej euforii. Lektura mija dość szybko, nawet jeśli chcemy dłużej zatrzymać się nad którąś planszą lub kadrem. To świat Minionków, ich fanaberii oraz przekonania, że swoim działaniem wspomagają geniusza zbrodni, którym jest Gru (tu nieobecny). Autorzy nie uciekają jedynie do jednego rodzaju prostego humoru, bo mamy tutaj kadry z puentą, abstrakcyjny i sytuacyjny humor, rozważania natury iście filozoficznej, a jak trzeba, to również nieco slapstickowej komedii. Mimo że swoiste zabawy z bronią i nie tylko prowadzą do różnych kulminacji, nie można powiedzieć, aby autorzy uskuteczniali humor agresywny. Jeśli pamiętacie Minionki z filmów, to ich papierowe perypetie nie odbiegają daleko od podobnego rodzaj dowcipu. Na pewno więcej czasu trzeba poświęcić na uważne wpatrzenie się w kadry, by wyłapać wszelkie graficzne nawiązania, które w kinie przemykają nam przed oczami dość szybko. Dlatego też tytuł ten jest zarówno dla czytelników nastawionych na lekką rozrywkę, jak i czerpiących satysfakcję z odnalezionych niuansów.

Banana! – najczęściej powtarzane przez Minionki słowo, swoiste motto ich życia, a zarazem tytuł pierwszego tomu serii o sługusach w ogrodniczkach. Po niniejszą pozycję mogą bez skrępowania sięgnąć zarówno wielbiciele animacji, jak i czytelnicy znający Minionki jedynie z reklam i zapowiedzi. Lekka forma jednostronicowych gagów jest przystępna dla odbiorcy w każdym wieku, a przy żółtych mikrusach nie sposób się nudzić. To ciekawa alternatywa w ofercie wydawnictwa Bum Projekt, oby okazała się hitem i odskocznią dla publikacji kolejnych tytułów. Polecam. 

 

Tytuł: Minionki tom 1: Banana!

  • Scenarzysta: Didier Ah-Koon
  • Rysunki: Renaud Collin
  • Tłumacz: Zuzanna Witwicka
  • Wydawnictwo: Bum Projekt
  • Druk: kolor
  • Oprawa: miękka
  • ISBN-13:9788394229474
  • Data wydania: 30 maja 2019 r.
  • Cena: 24,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Bum Projekt za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus