„Sherlock Holmes Society” tom 1: „Sprawa w Keelodge” - recenzja
Dodane: 04-05-2019 22:25 ()
Sherlock Holmes walczył już z wampirami, demonami z mitologii Lovecrafta, ale nie mierzył się jeszcze z żywymi trupami. A to właśnie one czynią zło w albumie „Sherlock Holmes Society: Sprawa w Keelodge”. Założenie intrygujące u samych podstaw udało się przeszczepić na grunt komiksu rozrywkowego nasączonego horrorem i kryminałem.
Wszystko zaczyna się na ulicach Londynu, gdy Holmes wespół z Watsonem próbują unieszkodliwić legendarnego Kubę Rozpruwacza… albo przynajmniej kogoś, kto doskonale naśladuje styl rzeźnika z Whitechapel. Sherlock w komiksowym uniwersum, którego autorem jest Sylvain Cordurie, jeszcze do niedawna był uznawany za zmarłego. Jego zaskakujący i tajemniczy powrót sprawił, że w angielskiej metropolii złoczyńcy, paradoksalnie, zostali dodatkowo zachęceni do ataków.
„Sprawa w Keelodge” różni się jednak od wszystkiego, co do tej pory musiał rozwiązywać błyskotliwy detektyw. Niewielka wioska w Irlandii usytuowana w malowniczej okolicy – tuż przy morskich klifach – stała się miejscem, w którym ludzie dotknięci przedziwną epidemią, przemieniają się w zombie. Śledztwo w tej sprawie, na polecenie swojego brata Mycrofta, musi rozwiązać nie kto inny, a sam Sherlock Holmes. Do pomocy w nietypowym zadaniu przydzielono mu oddział komandosów, którzy nie znają strachu. Ale czy nie cofną się również, gdy zobaczą makabrycznej obrazy żywej śmierci?
Choć stosunkowo szybko zostaje nakreślony ogólny nastrój i konwencja opowieści, czyli groza wpisana w historię o eksploracji siedliska zła, to Cordurie nie zapomina również o rodowodzie legendarnego bohatera – o tym, że jest to przede wszystkim detektyw, a nie wojownik. „Sprawa w Keelodge” przynosi, póki co, więcej pytań niż odpowiedzi, jednak są to dobrze postawione pytania. Bo trudno przypuszczać, że epidemia okazała się czymś naturalnym. Stopniowo odkrywamy, jak bardzo zniuansowana jest to opowieść.
Sylvain Cordurie ma wyjątkowe szczęście, jeśli chodzi o dobór współpracowników. Bo i tym razem rysownik w osobie Stephane Bervasa określił ilustracje, które zachwycają realizmem, wywierając jednak szczególny nastrój wiążący się z fantastyką grozy. Artyście udało się stworzyć bardzo spójną wizję. W perfekcyjny sposób, z wielką troską o detale, zatapiamy się w wiktoriańskim świecie. Eksploracja irlandzkiej wioski to dla czytelnika prawdziwie ekscytujące doświadczenie.
Jako się rzekło wcześniej – w tym komiksie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Nie powinno to jednak budzić frustracji, gdyż scenarzysta wszystkich dotychczasowych serii udowodnił, że potrafi podsycać ciekawość, a potem w satysfakcjonujący sposób rozwijać tajemnice. Sekret związany z zombie wydaje się nieprawdopodobny, a przez to… wyjątkowo intrygujący.
Tytuł: „Sherlock Holmes Society” tom 1: „Sprawa w Keelodge”
- Scenariusz: Sylvain Cordurié
- Rysunek: Stéphane Bervas
- Kolor: Axel Gonzalbo
- Tłumaczenie: Ernest Kacperski
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 10.04.2019 r.
- Liczba stron: 56
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 34,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus