„Zakon Świętej Agaty” - recenzja
Dodane: 17-02-2019 23:10 ()
Samotna, opuszczona przez wszystkich dziewczyna spodziewa się dziecka. Nie ma zbyt wielu opcji na życie, a jedną z nich jest przytułek dla bezdomnych. Tam dostaje propozycję nieoczekiwanej pomocy. Zakon Świętej Agaty pomaga ciężarnym kobietom w potrzebie. Zajmuje się nimi, daje schronienie i strawę. Jedynie trzeba przestrzegać surowych reguł ustalonych przez przełożoną. Mary z chęcią przestępuje próg zakonu, mając nadzieję, że w końcu wyjdzie na prostą. Szybko okazuje się, że trafiła do przedsionka piekła z nawiedzonymi zakonnicami.
Przy okazji Zakonu Świętej Agaty warto zwrócić uwagę na dwa szczegóły. Pierwszym jest reżyser Darren Lynn Bousman, który ma na koncie trzy odsłony Piły, w tym jedną niezłą. Drugi jest mniej chlubny, a mianowicie produkcja nie zagrzała miejsca w szerokiej dystrybucji na świecie, a Polska jest jednym z nielicznych krajów, gdzie można obejrzeć ją w kinach. Tania licencja równa się obraz klasy Z, który powinien przepaść w czeluściach internetu lub trafić na półki z wyprzedażą płyt DVD.
Nie jest to również horror sensu stricto, a plakat promujący film to tylko chwyt marketingowy. Zakonnice z zakrytymi twarzami to drobniutki epizod — intrygujący, ale w żaden sposób nie doczekał się rozwinięcia w miałkiej fabule. Cała reszta ma też niewiele wspólnego z typową dla podobnych tytułów grozą. Darren Lynn Bousman posiłkuje się wyłącznie psychicznym nękaniem, mydli oczy widza wizjami z przeszłości i halucynacjami, pragnie za pomocą obrzydzenia i makabry wywołać dreszcz emocji. Niestety nie udaje mu się widza przestraszyć. Zakonnice pojawiające się na ekranie są szurniętymi sadystkami, które przeżyły piekło i teraz serwują je swoim podopiecznym, a przy okazji starają się zarobić parę groszy na handlu dziećmi. Nie ma tu ukrytego potwora czy demona, a jedynie człowiek jest dla drugiego człowieka diabłem wcielonym. A wszystko to pod płaszczykiem wiary i rozstawionych po całej posesji krucyfiksów.
Sytuacja pensjonariuszek tego wątpliwego zakonu jest nie do pozazdroszczenia, ale również one same pozwalają na własne uwięzienie. Elementy opresji są na tyle skuteczne, że każda z osobna nie ma siły do działania, ale razem również niewiele są w stanie osiągnąć. Upartość Mary nie pozostaje jednak niezauważona, a matka przełożona widzi w dziewczynie siebie z młodości. Jak zakończy się ten festiwal żenady i tanich chwytów sztampowej grozy? Nie musicie się o tym przekonywać w kinie. Nie warto.
Aktorstwo w dziele Bousman ociera się o poziom dna z niewielkimi przebłyskami Carolyn Hennesy, która jako przełożona wypada diabelnie dobrze, ale po prawdzie nikt nie jest w stanie przyćmić jej występu podłej, psychopatycznej i materialistycznej zakonnicy. Reszta obsady albo ma niewiele do zagrania, albo wypada słabiutko. Tyczy się to również głównej bohaterki portretowanej nieudolnie przez Sabrinę Kern. Jej kreacji brak jest wyrazistości, która sprawiłaby, że widz przejąłby się jej losem. Plusik należy się za patent z pępowiną, równie durny, jak kilka innych fabularnych rozwiązań, które wypływają z intelektualnej niemocy czwórki scenarzystów.
Zakon Świętej Agaty należy omijać szerokim łukiem. Nie jest to żaden horror, a jedynie twórca upodobał sobie opowiedzieć o dwóch truizmach, że kasa i głupota ludzka żądzą światem, wykorzystując przy tym sztafaż kina grozy. Są lepsze sposoby na marnowanie nadmiaru wolnego czasu.
Ocena: 2/10
Tytuł: „Zakonu Świętej Agaty”
Reżyseria: Darren Lynn Bousman
Scenariusz: Andy Demetrio, Shaun Fletcher, Sara Sometti Michaels, Clint Sears
Obsada:
- Sabrina Kern
- Carolyn Hennesy
- Courtney Halverson
- Seth Michaels
- Trin Miller
- Lindsay Seim
- Shaun Fletcher
Muzyka: Mark Sayfritz
Zdjęcia: Joseph White
Montaż: Patrick Perry
Scenografia: Jennifer Chandler
Kostiumy: Oskar De La Cruz
Czas trwania: 90 minut
comments powered by Disqus