„Gwiezdny zamek” tom 3: „Rycerze Marsa” - recenzja

Autor: Tomek Kleszcz Redaktor: Motyl

Dodane: 07-01-2019 22:24 ()


Dwa poprzednie tomy przygodowego cyklu Gwiezdny Zamek, utrzymanego w duchu najlepszych dzieł Juliusza Verne'a przyniosły mnóstwo przygód i zabawy. Tom trzeci wyraźnie zwalnia tempo, dostarczając nieco mniej radości z lektury.

Serafin wraz z przyjaciółmi ukrywa się u dziadka Hansa, który jest także lokalnym, wiejskim doktorem. Trójka przyjaciół, która postawiła swoje stopy na księżycu, teraz drepcze w miejscu, co odbija się negatywnie na poszukiwaczach przygód. Nastrój niecierpliwości może udzielić się również czytelnikowi. W przeciwieństwie do poprzednich dwóch tomów tytuł dostarcza wyjątkowo mało emocji, a akcja wydaje się stać w miejscu. Autor skupia się nieco na rozbudowaniu szerszego kontekstu, w którym osadzona jest akcja. Powracamy więc do knowań Bismarcka oraz zakulisowych działań szambelana. Ten pierwszy – dzięki udostępnieniu technologii pojazdów kosmicznych – wysyła misję załogową na Marsa. Ten drugi znając cel wyprawy prusaków, którzy porwali profesora Archibalda, staje się niechcianym, ale niezbędnym członkiem misji ratunkowej. Pojawia się również nowy, enigmatyczny charakter w postaci ciemnowłosego młodzieńca, który najwidoczniej zawita do opowieści nieco dłużej.

Chociaż w komiksie upakowana została imponującą ilość dialogów i kadrów, to zabawa płynącą z lektury nie osiąga nawet połowy wcześniejszego poziomu. Ujęć jest wręcz za dużo, na planszach niejednokrotnie znajdujemy dwanaście czy nawet piętnaście kadrów, i chociaż postaci dużo robią i mówią, prawdziwa akcja zaczyna się dopiero pod koniec albumu. Wtedy to na miejsce przybywa księżna, która domaga się ujawnienia miejsca przetrzymywania jej brata. Ponieważ na horyzoncie widnieją już sztandary armady Bismarcka, która dobija do spokojnej do tego momentu kryjówki, naszym bohaterom nie pozostaje nic innego, jak wsiąść w Łabędzia i wyruszyć ponownie w stronę gwiazd. Trzeba przyznać, że tym razem wybrali się w znacznie dalszą podróż. Lot na Marsa zajmuje nieco czasu, więc autor znalazł idealną okazję do podniesienia umiejętności bojowych Serafina. Aura tajemniczości, jaką owiana jest Czerwona Planeta, osiąga punkt kulminacyjny na ostatnich kadrach albumu, skutecznie zachęcając do sięgnięcia po kolejny tom.

W zakresie ilustracji niewiele się zmieniło. Znaczne rozdrobnienie kadrów, których – jak wspomniałem – jest na planszach naprawdę dużo, powoduje, że ujęć zapierających dech w piersiach mamy niewiele. Na niewielkich kadrach siłą rzeczy nie da się zbyt wiele upchnąć, zatem dominują postaci przeważnie w planie amerykańskim, w otoczeniu symbolicznej scenografii. Niemniej niektóre ilustracje robią wrażenie, a album mimo wszystko prezentuje się całkiem przyjemnie.

Trzeci album serii Gwiezdny Zamek noszący raczej mylący tytuł Rycerze Marsa miał prawdopodobnie stanowić swego rodzaju retardację i wyszło aż za dobrze. Dzieje się niby wiele, a jednak jakby wszystko zatrzymało się w miejscu, nabierając dynamiki dopiero pod sam koniec. Spowolnienie tempa i całe zamieszanie, jakiego doświadczamy, towarzysząc głównym charakterom na wyspie, nie wnosi szczególnie wiele, wydaje się zupełnie niepotrzebnie, nie rozwija ani postaci, ani szczególnie fabuły. Tak więc przemykając szybko po tym albumie, zastygnijmy w oczekiwaniu na to, co też autor dla nas przygotował w następnej odsłonie, bo ta szykuje się naprawdę ciekawie.

 

Tytuł: Gwiezdny zamek tom 3: Rycerze Marsa

  • Scenariusz: Alex Alice
  • Rysunki: Alex Alice
  • Przekład: Paweł Łapiński
  • Wydawca: Egmont
  • Liczba stron: 56
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kreda
  • Druk: kolor
  • Premiera: 05.12.2018 r.
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus