„Creed II” - recenzja
Dodane: 26-11-2018 20:34 ()
Pamiętam, gdy bokserskie wyczyny Rocky’ego w interpretacji nieustępliwego Sylvestra Stallone’a śledziło się na kopiowanych po stokroć kasetach VHS. W telewizji okresu przemian ustrojowych niewiele było zachodnich produkcji, a w magnetowidach grzały się kasety z Rockym IV czy Rockym V. Zwłaszcza ten pierwszy zwracał szczególną uwagę, gdyż doświadczony pięściarz ruszył do Sowietów, by pomścić swojego ringowego przeciwnika i przyjaciela Apollo Creeda w walce z radziecką maszyną zwaną Ivan Drago, w którego wcielił się stawiający pierwsze kroki na wielkim ekranie Dolph Lundgren. Historia nie była przesadnie oryginalna, ale wzbudzała niemałe emocje, zwłaszcza że Rocky nie wyszedł bez szwanku z tego pojedynku.
Po latach włoski ogier (72-letni Stallone) ponownie staje na ringu, tym razem w jego narożniku, starając się wesprzeć swego młodego podopiecznego Adonisa Creeda, który musi zmierzyć się nie tylko z synem Ivana, ale również rozwiać nawarstwione przez lata demony przeszłości, by raz na zawsze odciąć się od sławy ojca, a jednocześnie godnie go upamiętnić.
Przed trzema laty obraz Creed: Narodziny gwiazdy okazał się sporym sukcesem, toteż nie powinna dziwić chęć realizacji dalszych losów narwanego, acz utalentowanego boksera. Schemat filmu jest bardzo podobny do produkcji, w których to Rocky dziarsko radził sobie na ringu, czyli walka, upadek, trening i ponownie walka. Nie znajdziemy w Creedzie II zatem nic odkrywczego, niemniej jest to historia, która udanie wpisuje się w stylistykę kina lat osiemdziesiątych ubiegłego stulecia, a jednocześnie uzupełnia historię Rocky’ego. Za kamerą tym razem zabrakło Ryana Cooglera, ale udanie zastąpił go Steven Caple Jr. Zdecydowanie mniej tu widowiskowych starć, a wszystko kręci się wokół rywalizacji między tytułowym bohaterem a Victorem Drago. Znajdziemy tu wszystko, co najlepsze w historiach o pięściarzach, krew, pot, mięśnie, mordercze treningi, urażoną dumę, walkę do upadłego i nieustępliwość nawet w obliczu pokiereszowanego i obitego ciała.
Walki na ringu wypadają okazale, ponownie można odczuć starą rywalizację między wschodem a zachodem. Creed II to nie tylko soczyste skrzyżowanie pięści i oklep na całego, to również dramat obyczajowy. Z jednej strony odpowiedzialność za rodzinę i nowego jej członka, z drugiej chęć zabliźnienia starych ran. Wszystko to jest istotne, aby ujrzeć całokształt historii nawet nie dwóch, a czterech bokserów – bo Ivan i Rocky odgrywają tutaj również istotne role. Jedynie szkoda, że ta cała obyczajowa otoczka nie wchodzi płynnie tak jak ringowa konfrontacja. Jest nieco przydługa i wydaje się przyszywana na siłę, aby nadać filmowi większej głębi i pozbawić go etykiety obrazu o dwóch zacietrzewionych kogutach walczących w ringu w imię utajnionej zawiści. I bez tego film, by się udał, a tak są momenty, które mącą główną narrację.
Na samoistną gwiazdę tej produkcji wyrasta Michael B. Jordan, który znacznie lepiej czuje się w spodenkach bokserskich niż trykocie złoczyńcy Marvela. Jego kreacja młodego i zapalczywego Creeda jest dojrzała, przejmująca i emocjonalnie dopracowana. Aktor miał na planie wsparcie Stallone’a, który jako weteran i mentor ponownie kradnie dwie-trzy scenki dla siebie. Niezgorzej wypadł również powrót Lundgrena, którego w filmie jest niezbyt dużo. Natomiast jego ekranowy syn w osobie Floriana Monteanu zaprezentował się przeciętnie, by nie rzec bezbarwnie. Z dawnej obsady uświadczymy jeszcze jeden comeback – dość nieoczekiwany, ale fajnie, że udało się namówić na udział w obrazie niegdysiejszą Czerwoną Sonję.
Creed II to udany reprezentant bokserskiego kina, bardzo już niedzisiejszego, opierającego się na podstawowych wartościach, a jednocześnie wlewającego w serca mnóstwo nadziei i otuchy. Na pewno nie jest to też ostatnie słowo w ponad czterdziestoletniej karierze Rocky’ego, bo chociaż latka lecą, to kolejnych przeciwników nie brakuje, a Creed wydaje się idealnym spadkobiercą włoskiego ogiera. Warto wybrać się do kina.
Ocena: 7/10
Tytuł: Creed II
Reżyseria: Steven Caple Jr.
Scenariusz: Sylvester Stallone, Juel Taylor
Obsada:
- Michael B. Jordan
- Sylvester Stallone
- Tessa Thompson
- Phylicia Rashad
- Dolph Lundgren
- Florian Munteanu
- Russell Hornsby
- Andre Ward
Muzyka: Ludwig Goransson
Zdjęcia: Kramer Morgenthau
Montaż: Dana E. Glauberman, Saira Haider, Paul Harb
Scenograf: Heather Loeffler
Kostiumy: Lizz Wolf
Czas trwania 130 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus