„Żelazo i kamień” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 15-10-2018 09:52 ()


„Żelazo i kamień” to nowy komiks Tomasza Kleszcza, który ukazał się niedawno nakładem Wydawnictwa Kameleon. Tym razem jest to opowieść fantasy, do której scenariusz napisał Eric Watkins, scenarzysta i współzałożyciel niezbyt chyba u nas znanego, niezależnego amerykańskiego wydawnictwa The Broken Icon.

Akcja komiksu rozgrywa się w czasach, gdy Krasnoludy straciły uprzywilejowaną pozycję w świecie. Kiedyś panowały niepodzielnie, a dziś muszą walczyć o przetrwanie. Nie walczą jednak z ludźmi, ale… między sobą. Ludzie przyłożyli się trochę do zasiania ziarna niezgody i powstania podziałów w świecie Krasnoludów, ale później sprawy potoczyły się już same. Krasnoludy podzieliły się na dwa wrogie obozy – żelazny i kamienny – a następnie zaczęły walczyć i zabijać się wzajemnie. Ludzie spokojnie czekali, aż będą mogli wkroczyć do gry i dokonać krwawej i brutalnej zemsty.

Opowieść rozpoczyna się podczas końcowego aktu tego dramatu. Po wielkiej bitwie, w której starły się ze sobą wojska Krasnoludów kamiennych i żelaznych, niedobitki obu armii zostały zaatakowane i zdziesiątkowane przez oddział ludzi czekający tylko na dogodną okazję, by dopełnić dzieła zemsty. Walka zmieniła się w rzeź, a pole bitwy w zbiorową mogiłę. Masakrę przetrwało tylko pięciu Krasnoludów – Renic, Cael oraz Tybrin z plemienia kamiennego oraz Jorn i Jalaric z żelaznego. Choć niektórzy z nich najchętniej rzuciliby się sobie do gardeł, zwycięża rozsądek wspierany ciężkim młotem bojowym Renica. Główny strażnik poległego w bitwie Kamiennego Króla zarządza mianowicie wspólną wyprawę do Halenguardu – stolicy Krasnoludów kamienia. Jest to o tyle uzasadnione, że właśnie w kierunku tego miasta pomaszerowała armia ludzi. Teoretycznie rzecz biorąc, piątka bohaterów może się spodziewać najgorszego. Czy tworzonej przez przedstawicieli zwaśnionych plemion drużynie uda się dotrzeć na czas do stolicy? Jeśli tak, to co może zdziałać piątka zwaśnionych Krasnoludów przeciwko armii ludzi? Co ich tam czeka?

Historia o wymuszonej współpracy skłóconych Krasnoludów niestety nie porywa. Fabuła jest mało interesująca i naprawdę trudno kibicować jej bohaterom, a jeszcze trudniej jakoś utożsamić się z nimi i zrozumieć ich motywację, tym bardziej że ich charakterystyki są zarysowane dość pobieżnie. W zasadzie trudno nawet chwilami zorientować się, kto jest kim, a co tu dopiero mówić o większym zaangażowaniu w zawiłości ich charakterów. Sprawy nie ułatwiają niestety rysunki. Plansze są bardzo nieczytelne i trzeba mocno się w nie wpatrywać, by zorientować się, co dokładnie przedstawiają. W szczególny sposób ten problem dotyczy scen batalistycznych, w których gmatwanina linii i plam utrudnia orientację. Na pewno pomogłyby tu trochę kolory, ale rysownik zdecydował się niestety pozostawić komiks w wersji czarno-białej. Rzut oka na oryginalny scenariusz tej opowieści zamieszczony w albumie pozwala również dostrzec, że Tomasz Kleszcz nie zawsze stosował się do zawartych w nim sugestii. Oczywiście nie zawsze trzeba uwzględniać wszystkie wskazówki scenarzysty. Czasami podczas rysowania okazuje się przecież, że coś może wyglądać lepiej, niż wyobraził to sobie autor. Są jednak sytuacje, w których koniecznie trzeba pokazać niuanse zawarte w scenariuszu. Na przykład, gdy oglądamy rzekomo zniszczoną przez ludzi stolicę krasnoludów kamienia – Halenguard, trudno się domyślić, że jest to (jak wynika ze scenariusza) miejsce spustoszone i zniszczone przez ludzi. Wszystko wygląda dość zwyczajnie i nie widać płonących budynków ani unoszącego się z nich dymu. Krótko mówiąc, można odnieść wrażenie, że rysunki powstawały pod dużą presją czasu.

Tomasz Kleszcz jest bez wątpienia jednym z najbardziej pracowitych polskich komiksiarzy. Angażuje się w różne – nie tylko komiksowe – projekty (warto wymienić choćby jego świetne ilustracje do książki „Zuzanna Kapryśna. Jak wychować siostrę”. O tej pracowitości świadczy również nawiązanie współpracy z Erikiem Watkinsem i poprowadzenie crowdfundingowej akcji finansowania wydania komiksu. Bez wątpienia to, że wszystko udało się zrealizować, należy uznać za spory sukces. Niestety już końcowe efekty tej współpracy są nie do końca zadowalające. Scenariusz nie porywa, a rysunki nie mają w sobie tego czegoś, co przyspieszałby bicie serca czytelników. W rezultacie „Żelazo i kamień” to dość przeciętny komiks, któremu nie będzie łatwo rywalizować z amerykańskimi i frankofońskimi dziełami tego gatunku ukazującymi się obecnie na naszym rynku.

 

Tytuł:Żelazo i kamień”

  • Scenariusz: Eric Watkins
  • Rysunki: Tomasz Kleszcz
  • Wydawca: Wydawnictwo Kameleon
  • Data wydania: 09.2018
  • Objętość: 64 strony
  • Format: 180x250
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: czarno-biały
  • Cena: 29,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Kameleon za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus