„James Bond” tom 2: „Eidolon” - recenzja

Autor: Tomek Kleszcz Redaktor: Motyl

Dodane: 05-10-2018 23:05 ()


Twarda oprawa do tego lakierowana oraz kredowy papier są namiastką luksusu, z jakim niewątpliwie kojarzy się postać powołana do życia przez Iana Fleminga. Jednocześnie drugi tom przygód tego bohatera pokazuje, że opakowanie to jednak nie wszystko.

Cadence Birdwhistle pracuje w tureckim konsulacie i jak sama siebie nazwała, jest „cholerną księgową”, mając na myśli fakt, że nie zajmuje się niczym ciekawym. A jednak w świecie, w którym pieniądz rządzi, wszystkim okazuje się, że jej praca nie jest aż tak pospolita. Zwłaszcza że młoda i urocza pani księgowa natrafia na transfery sum, które wiążą ze sobą komórki terrorystyczne, MIT oraz brytyjski wywiad. Bond zostaje wysłany, żeby dyskretnie uprzedzić potencjalnych porywaczy i dyskretnie wrócić z Candance do Anglii. Udaje mu się to nie bez pewnych komplikacji, ale powrót do ojczyzny nie rozwiązuje problemów. Na rodzimej ziemi trwa bowiem kompetencyjny spór pomiędzy wydziałem zewnętrznym, którego częścią jest Bond, a wewnętrznym, który domaga się wyłączności na działania operacyjne w granicach państwa brytyjskiego.

Druga odsłona przygód agenta 007 ma wszystko, co charakteryzuje szpiegowsko — kryminalną historię. Są pościgi, strzelaniny, piękne i łatwe kobiety (Bond nawet nie wysila się, żeby je poderwać) oraz brutalni faceci ze spluwą. I tyle. Najbardziej w fabule uderza nijakość występujących postaci, zwłaszcza czarnych charakterów. O jakiejkolwiek głębi psychologicznej nie ma nawet mowy. Komiks skupia się na szybkiej akcji i bliżej mu do filmów akcji rodem z lat 80., które królowały w erze VHS-ów, niż do kultowych filmów z agentem jej królewskiej mości. Nawet ostatnie przygody filmowego Bonda z Danielem Craigiem w roli głównej, które były najbardziej surowe, miały w sobie namiastkę tego czegoś, czego w komiksie właściwie próżno szukać. Chociaż fabuła poprowadzona jest pod względem technicznym sprawnie, to jednak nie dostarcza tego, za co kochamy agenta 007.

Ilustracje ponownie wyszły spod ręki Jasona Mastersa, więc nie ma tu zaskoczeń. Prosta kreska oparta o referencyjne ujęcia, umiejętnie — choć bez finezji — uchwycona dynamika oraz uproszczona scenografia spełniają swoje zadanie, jednocześnie nie powodując szczególnie silnych emocji. Na podobnym poziomie plasuje się kolorystyka, poprawna, miejscami niezła i stonowana, miejscami nieco kiczowata, spełniającą swoje zadanie, ale bez finezji. Tym razem okładki zostały wkomponowane w komiks, więc nie znajdziemy oddzielnego komponentu składającego się na dodatki.

Eidolon to szybki albumik na jeden wieczór, po którym odłożycie go na półkę i zapomnicie o jego istnieniu. Jako fan filmowych przygód Bonda uważam, że ta postać zasługuje na znacznie więcej. Przeciętna fabuła i przeciętnej ilustrację nie są z pewnością czymś, w czym eleganckiemu agentowi jest do twarzy. Bez jego nazwiska na okładce ta seria prawdopodobnie nie zwróciłaby niczyjej uwagi.

 

Tytuł: „James Bond” tom 2: „Eidolon”

  • Scenariusz: Warren Ellis
  • Rysunki: Jason Masters
  • Tłumaczenie: Tomasz Hacia
  • ISBN: 978-83-8110-619-1
  • Format: 180x270mm
  • Oprawa: twarda
  • Liczba stron: 176
  • druk: kolor
  • Data wydania: 12.09.2018 r. 
  • Cena: 49 zł

Komiks możecie kupić w sklepie wydawnictwa Non Stop Comics.


comments powered by Disqus