„Rozpruci na śmierć” - recenzja
Dodane: 09-09-2018 20:27 ()
Rozpruci na śmierć nie są rodzajem produkcji, która zapisze się złotymi zgłoskami w historii kina. Raczej należałoby o niej jak najszybciej zapomnieć i spodziewać się kilku Złotych Malin w przyszłym roku. Połączenie kukiełkowych bohaterów z charyzmą nieobliczalnej Melissy McCarthy okazało się mieszanką niegwarantująca sukcesu, a wręcz przeciwnie prawdopodobnie na długo zamknęło mupetom drogę do dużego ekranu.
Phil Philips jest prywatnym detektywem, który dorabia pomniejszymi zleceniami. Niegdyś był jednym z asów policji, ale niestety jednak pechowa sytuacja sprawiła, że musiał pożegnać się na dobre z odznaką. Oferty zleceń nie zawalają jego biura, więc bierze wszystko, co popadnie. Nie może odmówić ponętnej Sandrze, która przychodzi do niego w nietypowej sprawie. Phil podejmuje się zlecenia, a przy okazji wdeptuje w niemałe gówno, co prowadzi go do współpracy z policją dawną partnerką – Connie Edwards. Dawniej ten dynamiczny duet glin trząsł okolicą, teraz co najwyżej skaczą sobie do gardeł. Niestety ktoś wziął sobie na cel aktorów popularnego sitcomu z lat 90. W obliczu śmierci kolejnych kukiełek Edwards i Philips znów muszą połączyć siły, by powstrzymać spiralę zbrodni.
Od niezłej komedii sensacyjnej czy buddy movie oczekujemy, że prócz zagadki do rozwiązania otrzymamy trochę śmiesznych gagów, soczystych dialogów czy zapadających w pamięć żartów. Rozpruci na śmierć przynajmniej w teorii mieli jeszcze jedno zadanie do spełnienia. Pokazanie kukiełkowych bohaterów w realiach ludzkiego świata – czyli zdeprawowanych, staczających się na dno indywiduów. Nie można odmówić twórcom tego filmu wysiłku, który podjęli, by połączyć te dwa świata ze sobą. W sferze wizualnej film wychodzi niezgorzej, niestety w każdej innej należy nazwać go porażką. Ani fabuła nie jest wciągająca, a co dopiero odkrywcza, ani żarty nie są przesadnie oryginalne. Największą bolączką jest jednak ich jakościowy walor, chyba że ktoś lubi być smagany po twarzy raz za razem obleśnym żartem. Bo autorzy filmu najwyraźniej wzięli sobie za punkt honoru zrobić wulgarny i zdrożny obraz, zapomnieli jednak, że co za dużo, to niezdrowo. I tak miast śmiać się z kolejnych komediowych popisów McCarthy i kukiełkowej spółki, można co najwyżej opuścić zasłonę milczenia na ten nędzny aktorski występ. Obok tych całkiem śmiesznych kawałków przeważająca część filmu to nudne i ograne schematy okraszone sporą ilością sprośnego humoru. Mimo pokaźnego arsenału żartów skromnie wypełniona sala kinowa podczas seansu milczała. Czyżby humor twórców kompletnie nie trafiał do widza?
Rozpruci na śmierć mimo sporego potencjału wynikającego z połączenia dwóch światów to kino nieudane, nad wyraz wulgarne i zwyczajnie nudne. Strata czasu i pieniędzy.
Ocena: 2/10
Tytuł: „Rozpruci na śmierć”
Reżyseria: Brian Henson
Scenariusz: Todd Berger
Obsada:
- Melissa McCarthy
- Elizabeth Banks
- Maya Rudolph
- Leslie David Baker
- Joel McHale
- Cynthy Wu
- Michael McDonald
- Mitch Silpa
Muzyka: Christopher Lennertz
Zdjęcia: Mitchell Amundsen
Montaż: Brian Scott Olds
Scenografia: Kelly Berry
Kostiumy: Arjun Bhasin
Czas trwania 91 minut
Dziękujemy Multikino za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus