„Bez litości 2” - recenzja
Dodane: 05-09-2018 12:07 ()
Denzel Washington i Antoine Fuqua znają się jak łyse konie, a ich najnowsza produkcja to czwarty wspólnie nakręcony film. Trudno tu mówić zatem o zaskakiwaniu czymś nowym widza, bo obaj robią to, co potrafią najlepiej. Pierwszy obija mordy zakapiorom i niegdysiejszym agentom, którym wydaje się, że mogą stać ponad prawem, drugi zaś ponownie pragnie przekonać nas jak to świat polityki, władzy jest bagnem przeżartym przez korupcję i nie sposób naprawić go inaczej, niż stosując podobne, brutalne metody.
Ciekawe, czym Fuqua skusił Denzela Washingtona do udziału w tym projekcie, gdyż dotychczas aktor unikał sequeli jak ognia, a w tym przypadku uczynił wyjątek. Czy była to kreacja nieustępliwego i kierującego się silnym kodeksem moralnym Roberta McCalla, który nie tylko wyciąga ofiary przemocy z rynsztoka, ale stara się potrzebującym lub zagubionym wskazać właściwą drogę, a może zwyczajnie praca na planie z reżyserem nowej wersji Siedmiu wspaniałych przebiega wzorowo? A może jedno i drugie. Nie zmienia to jednak faktu, że kontynuacja przeboju z 2014 roku to trochę odgrzewany kotlet. McCall przewozi ludzi, wsłuchując się w melodię pokrzywdzonych w wielkim mieście, a gdy trzeba wymierza bolesną sprawiedliwość. Tym razem jednak sprawa jest osobista, bo dotyczy zabójstwa jego bliskiej znajomej, a dodatkowo zamieszane są w to różne rządowe agencje. McCall szybko trafia na trop i nie spocznie, póki nie wybije winnych śmierci kobiety.
Fabuła Bez litości 2 to banał jakich wiele, film, który mógłby mieć jakikolwiek tytuł, a nikt by nawet nie zauważył, że jest jakąś kontynuacją. Główny wątek nie jest ani porywający, ani szczególnie skomplikowany, a poboczne stanowią typowe zapychacze mające zapełnić czas antenowy kilku postaciom. Kolejne wyczyny Denzela o zmęczonym, wręcz męczeńskim wyrazie twarzy – czyli eksterminowanie wszelkiego rodzaju złoczyńców, którzy nie zasłużyli, by dalej oddychać powietrzem - nie wzbudzają większych emocji. Finał jest z góry przesądzony, decydująca rozgrywka nakręcona jest bez pomysłu. Cieszy fakt, że Washington wciąż potrafi wygłosić jakiś mocny i podniosły monolog, puścić jedno czy dwa groźne spojrzenia, czy też pozwolić sobie na lekki żart. Jednak i w jego przypadku można już mówić o zmęczeniu materiału, a powtarzanie podobnych ról nie zaciera wrażenia, że aktor powtarza się, nie urozmaicając wcale swojego ekranowego emploi. Szkoda trochę, że pozwolił zaszufladkować się w rolach zgorzkniałych twardzieli, których życie nie oszczędzało, a jedyną drogą egzystencji wydaje się karanie napotkanych oprychów. To najprostszy szablon kina sensacyjnego, który niekiedy może okazać się interesujący z uwagi na zawiłą fabułę, czy zagrane z wirtuozerią kreacje, ale niniejsza produkcja do takich się nie zalicza. Taka powtórka z rozrywki, tyle że zmieniły się pewne okoliczności.
Bez litości 2 to pozycja dla zagorzałych fanów Denzela Washingtona tudzież miłośników powolnego i mało zaskakującego kina akcji, w którym ostatni sprawiedliwy przekracza cienką granicę moralności. Tym razem wtórność i przewidywalność są największymi przewinieniami tego dzieła.
Ocena: 5/10
Tytuł: „Bez litości 2”
Reżyseria: Antoine Fuqua
Scenariusz: Richard Wenk
Obsada:
- Denzel Washington
- Pedro Pascal
- Ashton Sanders
- Jonathan Scarfe
- Orson Bean
- Bill Pullman
- Melissa Leo
- Johnny Skourtis
Muzyka: Harry Gregson-Williams
Zdjęcia: Oliver Wood
Montaż: Conrad Buff IV
Scenograf: David Schlesinger
Kostiumy: Jenny Gering
Czas trwania 123 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus