„Fatum Elizabeth” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 23-08-2018 12:56 ()


Drugą premierą minionego weekendu – jeśli chcemy pozostać przy tematyce grozy – była produkcja Fatum Elizabeth. Zwiastun wydawał się krzykliwą zapowiedzią paranoicznego horroru, w którym główna bohaterka odchodzi od zmysłów, bo rzeczywistość ją otaczająca nie jest dokładnie taka, jak się jej wydaje.

Jednak już po pierwszym twiście, który ujawnia nam wiele z tajemnic tego obrazu, widać, że nie mamy do czynienia z horrorem, a co najwyżej thrillerem medycznym nasączonym bolesnym traumatyczno-romantycznym wątkiem. Główny bohater to trochę taki Mr. Freeze, który za wszelką cenę chcę uratować swoją żonę. Zaprzedaję duszę diabłu, tfu – prowadzi szereg niezbyt legalnych badań, których efekt jest zarówno przerażający, jak i fascynujący. Sam jednak wpada w pułapkę hipokryzji i przerośniętego ego, co w konsekwencji nie prowadzi do szczęśliwego zakończenia.

W przypadku Fatum Elizabeth można mówić o interesującym pomyśle wyjściowym z ciekawą stroną wizualną, którą psuje pierwszy twist, a później kolejny. Bo rzeczy oczywiste w tym obrazie są podkreślane jako zagadkowe i nieodgadnione, a poprzez szereg retrospekcji twórcy starają się powiązać całość w jedną zgrabną fabułę. Wychodzi to nieco niezręcznie, zwłaszcza w przypadku, gdy powierza się główną rolę żeńską Abbey Lee, której umiejętności aktorskie pozostają wątpliwe, a nawet krzyk ubijanej ofiary w jej wykonaniu nie wychodzi autentycznie.

Niewielkie pole do popisu mają jak zawsze demoniczny Ciarán Hinds oraz emanująca tajemniczą aurą zjawiskowa Carla Gugino. Jednakże to za mało, by choćby na poziomie aktorskim zaliczyć ten film do udanych. Mocny finał jest już wyłącznie po to, by zapewnić widzowie jakiekolwiek emocje, tuszując mozolnie i bez werwy rozwijającą się fabułę. Szkoda, bo potencjał był znacznie większy, zwłaszcza na uwagę zasługuje nietypowa kolorystyka przy scenach nawiązujących do najlepszych osiągnięć kina grozy.

Na pewno Fatum Elizabeth nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań, może jednak zadowolić niewybrednego widza, któremu nie przeszkadzają oczywiste zwroty akcji, a główna bohaterka przyciągnie uwagę walorami swego roznegliżowanego ciała niż aktorskiej profesji.  

Ocena: 4/10

Tytuł: „Fatum Elizabeth”

Reżyseria: Sebastian Gutierrez

Scenariusz: Sebastian Gutierrez

Obsada:

  • Dylan Baker
  • Matthew Beard
  • Carla Gugino
  • Ciarán Hinds
  • Abbey Lee

Muzyka: Faris Badwan, Rachel Zeffira

Zdjęcia: Cale Finot

Montaż: Matt Mayer

Scenografia: Juliana Barreto

Kostiumy: Camila Olarte

Czas trwania: 105 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus