„Warpaint” - recenzja
Dodane: 20-05-2018 22:32 ()
„Ile to już czasu walczę? Dla kogo walczę? Walczę dla siebie? Dlaczego? Czy umiem robić coś innego, niż siec i rąbać na kawałki?” - jak łatwo zauważyć mnóstwo pytań przynoszą nam pierwsze kadry i plansze komiksu „Warpaint”. Pytań, które jednocześnie zapowiadają ciekawą i pełną wrażeń podróż podszytą drugim dnem będącym rozprawką o własnym „jestestwie”.
„Warpaint” to najnowsza propozycja Wydawnictwa Mandioca, opowieść, której autorem jest przedstawiciel szkoły komiksu z Ameryki Łacińskiej Argentyńczyk Renzo Podesta. To też kolejny komiks w portfolio tego dość młodego jeszcze wydawnictwa, które w efektowny sposób zapełniło na rynku lukę związaną z komiksami z tego rejonu świata. Pochwalić trzeba też rzeczone wydawnictwo za jakość wydawanych przez siebie tytułów. „Warpaint” nie jest tu wyjątkiem, natomiast chcę zwrócić uwagę na udany dobór papieru do prezentowanej w komiksie treści, który wybornie się z nią komponuje. Wiem, że to szczegół, ale akurat na ten często zwracam uwagę.
„Najsilniejszym wojownikiem jest ten, kto pokonał siebie”
Od tych słów Konfucjusza zaczyna się cała przygoda z historią stworzoną przez Podestę i jak się szybko przekonamy, nie jest to cytat przypadkowy. Argentyńczyk od razu rzuca nas w wir wydarzeń, ukazując wojownika, który rusza na bitwę z (jak się można domyślić) przeważającymi siłami wroga. Nie jest to jednak wojak typowy, gdyż poza siekaniem wrogów na kawałki, już na wstępie daje nam do zrozumienia, że ma on spore wątpliwości, że prowadzi on ze sobą wewnętrzną walkę, że trapi go konflikt, który jest trudny do rozwiązania. Początek jest więc mocny, co podkreślają narysowane przez autora sceny walki, przypominające te z produkcji „300”. To tyle, jeśli chodzi o samą fabułę, gdyż każde kolejne zdanie na jej temat, mogłoby zdradzić za dużo.
„Warpaint” jest swego rodzaju hołdem dla różnego rodzaju mitologii, komiksem, w którym nie brakuje też nawiązań do literatury. Podesta sięga po mitologię nie tylko rzymską, ale i m.in. nordycką. Stawia w nim na klasykę, co widać szczególnie w warstwie graficznej. Bardzo uporządkowany podział kadrów na planszach, gdzie wszystko ma swoje odpowiednie miejsce i nic nie jest, pozostawione przypadkowi powoduje, że czytelnik daje się tej historii pochłonąć. Swoje robi też tutaj sposób, w jaki Argentyńczyk ilustruje komiks. Realizm, ogromna dynamika, dużo grania czernią i „szkicem”, jak również doskonale ukazane sceny bitewne sprawiają, że graficznie jest to perełka, która powinna zachwycić niejednego miłośnika klasycznej odmiany komiksu. Szczególnie pierwsza część tej historii przyprawia nas o ciarki.
Nawiązania do klasyki widoczne są jednak nie tylko w grafice, ale i zaprezentowanej formie. Najbardziej rzuca się w oczy wykorzystany przez Podestę podział na trzy akty. Pierwsze dwa z nich są wstępem do wielkiego finału, do meritum zawartego w ostatniej odsłonie. Sama lektura tego komiksu jest dla czytelnika dość wymagająca. Wymagająca jego uwagi, skupienia i pewnej wiedzy, oferująca jednak w zamian dużą radość płynąca z obcowania z nim. Podesta bawi się przez długi czas z czytelnikiem, wodzi nim, sprawiając, że pytania i zagubienie głównego bohatera stają się też naszym udziałem. Do samego końca nie wiemy, kim jest tak naprawdę wojownik, i skąd u niego tyle wątpliwości. Dopiero ostatnia odsłona, przynosi nam (ale co ważne nie podaje na tacy) odpowiedzi na stawiane przed nami pytania. Interesująca jest też zachodząca na przestrzeni kolejnych aktów zmiana klimatu opowieści. Przez długi czas historia jest bardzo dynamiczna i z zawartą w niej dużą ilością scen walki, a przy tym dość oszczędna w słowa. Wraz z upływającymi stronami nieco się to zmienia i komiks akcji zastępuje tu swoisty dramat. Te wszystkie zabiegi sprawiają, że „Warpaint” jest w pewnym sensie lekturą trudną, ale przy tym wciągającą.
Ciekawe jest jego samo zakończenie, które jest kolejną grą autora z czytelnikiem, gdyż jest ono otwarte na różne interpretacje. Odpowiedzi na wiele pytań pada, natomiast czytelnik zostaje też z poczuciem, że nie wszystko zostało zakończone, co również doskonale wpisuje się w konwencję przyjętą przez Podestę. Mam wrażenie, że to jeden z tych komiksów, po przeczytaniu których można byłoby prowadzić dość długie dysputy o jego sens, a jeszcze dłużej go analizować.
„Warpaint” to z jednej strony komiks, w którym można doszukiwać się pytania o sens rycerstwa czy prowadzenia wojen (czy można go odczytywać jako „protest song”?) przedstawiający batalie w genialnej formie graficznej. Z drugiej strony to tragedia bez happy-endu, w której niewiele wiemy o samych bohaterach, a mimo to wraz z nimi żywo przeżywamy ich problemy i rozterki. To też komiks, który być może nie przypadnie do gustu absolutnie wszystkim, ale należy dać mu szansę. Naprawdę pomysłowy i dobrze napisany, a przy tym doskonale zilustrowany i wart poznania.
Tytuł: „Warpaint”
- Scenariusz i rysunki: Renzo Podesta
- Tłumaczenie: Marek Cichy
- Redaktor: Bartłomiej Rabij
- Druk: czarno-biały
- Oprawa: twarda
- Format: 165x235 mm
- Wydawnictwo: Mandioca
- Data publikacji 05.2018 r.
- ISBN-13:9788394719975
- Stron: 86
- Cena: 49 zł
Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus