„Dorwać Gunthera” - recenzja
Dodane: 03-05-2018 23:17 ()
Powrót Arnolda Schwarzeneggera do aktorstwa po jego flircie z polityką i piastowaniem urzędu gubernatora Kalifornii nie okazał się tak spektakularny, jak liczył na to sam zainteresowany. Uczciwie trzeba przyznać, że w jego wieku kręcenie filmów akcji na pełnych obrotach mogłoby okazać się zabójcze. Toteż Arni postanowił urozmaicić nieco swój dawny repertuar. I tak w jego portfolio znalazły się tytuły pokroju Maggie, Po katastrofie czy właśnie Dorwać Gunthera. Wprawdzie niezmordowany bohater ostatniej akcji powrócił do kultowej roli Terminatora, a powtórzy ją przynajmniej jeszcze raz, ale nie był to powrót w chwale, a raczej spore rozczarowanie. Jednak zanim ponownie wcieli się w zabójczą maszynę, aktor wziął udział w niecodziennym eksperymencie Tarana Killama – Dorwać Gunthera. Inaczej nie sposób nazwać tego dziełka, które wpisuje się idealnie w formułę mockumentu.
Główni bohaterowie obrazu to zgraja zawodowych zabójców, którzy postanawiają zlikwidować swojego największego rywala, który niepodzielnie króluje w tym fachu od blisko pięćdziesięciu lat. Blake skrzykuje zatem grupę barwnych killerów i planuje zastawić pułapkę na Gunthera. Na papierze wszystko wydaje się łatwe. Mamy jednostkę utalentowanych zabójców, wśród których jest nawet gość z mechanicznym ramieniem, przebiegły truciciel czy nieobliczalny pirotechnik. Co może pójść nie tak? Okazuje się jednak, że Gunther to przebiegły drań, ma swoich przeciwników na oku i jest zawsze jeden ruch przed nimi. Czy w końcu padnie pod naporem rozzłoszczonych kolegów z branży?
Pomysł filmu Tarana Killama wydaje się nawet ciekawy, nieskomplikowana fabuła ocieka absurdem, autor niekiedy wyśmiewa schematy kina akcji. Jednak znajdziemy w niej raptem kilka zabawnych scen, w przeważającej mierze widz musi stawić czoło przydługim monologom granego przez Killama Blake’a. Oczekiwanie na Arnolda Schwarzeneggera dłuży się, a jak w końcu ikona kina pojawia się na ekranie, to zostaje raptem kwadrans filmu. Były gubernator odnajduje się z powodzeniem w tej pastiszowej konwencji, można rzec, że jest gwiazdą tego widowiska, ale nawet jego występ nie ratuje produkcji. Przez pierwszą godzinę trzeba przebrnąć, zaciskając mocno zęby na piętrzących się bzdurkach, amatorskim aktorstwie czy efektach specjalnych dalekich od ideału. Knucie planu przestaje bawić po kwadransie, później żarty powszednieją, a nieporadność doświadczonych zabijaków jest pokazana w bardzo prosty i nudny sposób.
Killiam potrafi rzucić niezły żart, jak również jedną czy drugą scenkę poprowadzić z wyczuciem, ale całość mocno rozchodzi się w szwach, a w filmie więcej jest momentów, gdzie dostajemy w twarz sucharem lub fabularną zapchajdziurą niż soczystym dialogiem czy kąśliwą ripostą. Bez wątpienia potencjał historii o polowaniu na niebezpiecznego zabójcę i uwiecznieniu tego na taśmie był spory, jednak zawiodło wykonanie i przede wszystkim zbyt późne pojawienie się tytułowego bohatera.
Dorwać Gunthera promowane jest jako nowy, świetny film Schwarzeneggera, który jest lepszy niż kiedykolwiek. Występ aktora bardziej zasługuje na miano gościnnego, a fani oczekujący zarówno szarż siłowych, jak i słownych rzeczonego wyjdą z seansu niestety rozczarowani.
Tytuł: „Dorwać Gunthera”
Reżyseria: Taran Killam
Scenariusz: Taran Killam
Obsada:
- Arnold Schwarzenegger
- Cobie Smulders
- Hannah Simone
- Allison Tolman
- Taran Killam
- Steve Bacic
- Aaron Yoo
- Bobby Moynihan
- Scott McNeil
- Amir Talai
Muzyka: Dino Meneghin
Zdjęcia: Blake McClure
Montaż: Adam Epstein
Scenografia: Jacqueline Miller
Kostiumy: Reiko Kurumada, Ariana Preece
Czas trwania: 92 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus