„Życzenie śmierci” - recenzja
Dodane: 14-04-2018 20:59 ()
Eli Roth wziął na warsztat Życzenie śmierci, film, który swego czasu wywoływał skrajne opinie, a z Charlesa Bronsona zrobił gwiazdę światowego formatu. Samozwańczy obrońca uciśnionych, który bierze sprawiedliwość w swoje ręce, pięciokrotnie pojawiał się na dużym ekranie. Czy remake tej ogranej historii był potrzebny?
Paul Kersey jest wziętym chirurgiem, szczęśliwym mężem i ojcem. Właśnie świętuje promocję córki na studia. Wiedzie spokojne i typowe życie do czasu, gdy jego rodzina pada ofiarą brutalnego napadu. Jego żona umiera, a córka zostaje mocno pokiereszowana i zapada w śpiączkę. W pierwszej chwili Kersey zawierza policji i czeka na złapanie sprawców. Jednak dni mijają, jego sumienie pozostaje wciąż niespokojne, a wymiar sprawiedliwości ewidentnie nie działa, jak należy. Kersey postanawia na własną rękę odnaleźć morderców. Nigdy nie miał broni w ręku, więc początki nie są łatwe, ale dość szybko przekonuje się, że ma dryg do karania bandziorów. Opinia publiczna szybko podchwytuje temat mściciela w kapturze, który uratował parę afro amerykanów, posyłając do piachu ich oprawców. Kersey daje się wciągnąć w spiralę przemocy, a media zastanawiają się, czy jego postępowanie jest moralne i należy go postrzegać jako bohatera, czy może nie różni się niczym od bandziorów, których eliminuje.
Eli Roth nie odkrywa Ameryki, a jego dzieło na tle współczesnego kina wydaje się przeżytkiem. Reżyser do spółki z odpowiedzialnym za scenariusz Joe Carnahanem nie wysilił się, dostarczając kino rachityczne, wtórne, praktycznie nieróżniące się od oryginału. Dwie istotne zmiany to zmiana profesji Kerseya z architekta na lekarza oraz miejsca akcji z Nowego Jorku na Chicago. Fabuła jest przewidywalna, a jeśli nawet autorzy chcieli pokusić się o jakiś twist, wyprowadzić w pole widza, to zdecydowanie im się nieudało. W filmie nie widać też przemiany głównego bohatera, bo Kersey w interpretacji Bruce’a Willisa jako lekarz wypada ozięble, a Kersey mściciel podchodzi pod kreację twardziela, jakich aktor grywał wielu. Tymczasem brak tutaj tego uroku oryginału, że po broń sięga niepozorny gość, który nie jest ani bohaterem, ani twardzielem, acz rozczarowanym i rozgoryczonym obywatelem, w którym nasilające się uczucie zemsty bierze górę i każe wybrać mniejsze zło.
Na pewno twórcom udało się dostosować współczesną wersję do obecnej rzeczywistości, czyli dokonania mściciela szybko podbijają Internet, a media zastanawiają się nad etyczną stroną jego działalności. Temat ten ogranicza się jedynie do gadających głów, które dość szybko znikają z ekranu. Policja gra rolę statystów, jak z podrzędnego serialu, a aktorzy pokroju Vincenta D’Onofrio (brata głównego bohatera) są całkowicie niewykorzystani. Bruce Willis do roli Kerseya również nie pasuje, raczej nie warto się spodziewać, że Życzenie śmierci stanie się dla niego kolejną dochodową serią.
Remake Życzenia śmierci to film niepotrzebny, pozlepiany z prostych i przewidywalnych elementów, który wielkiej furory nie zrobi. Fanów oryginału rozczaruje, a dla nieznających pierwowzoru będzie tylko kolejną produkcją typowego kina zemsty, które dogorywa na wielkim ekranie od piętrzących się schematów i oklepanej do bólu fabuły.
Ocena: 4/10
Tytuł: „Życzenie śmierci”
Reżyseria: Eli Roth
Scenariusz: Joe Carnahan
Obsada:
- Bruce Willis
- Vincent D'Onofrio
- Elisabeth Shue
- Camila Morrone
- Dean Norris
- Beau Knapp
- Kimberly Elise
- Len Cariou
- Jack Kesy
Muzyka: Ludwig Göransson
Zdjęcia: Rogier Stoffers
Montaż: Mark Goldblatt
Scenografia: Ann Smart
Kostiumy: Mary Jane Fort
Czas trwania: 107 minut
comments powered by Disqus