„Ciche miejsce” - recenzja
Dodane: 08-04-2018 18:09 ()
W nieodległej przyszłości Ziemia jest miejscem opuszczonym, a niedobitki ludzkości dekują się przed przerażającymi potworami. Kluczowy jest dźwięk, a właściwie jego niewydawanie. Jeśli hałasujesz, możesz być bardziej niż pewny, że już nie żyjesz.
John Krasinski w niskobudżetowym filmie grozy posiadającym wszelkie cechy kina postapokaliptycznego stawia na atmosferę zaszczucia, ciągłej niepewności, życia w strachu. Nawet niewielki tylko odgłos może sprowadzić na ocalałych odrażające potwory. Szybkie, pojawiające się znikąd maszkary o odnóżach ostrych niczym brzytwa. Jeden odgłos i jest się trupem. Pierwsze minuty filmu jasno określają zasady świata, w którym cisza jest skarbem, a dźwięk zwiastunem końca.
Rodzina głównych i w sumie jedynych bohaterów filmu przemierza opustoszałe miejsca, podróżując na bosaka. Buty są niebezpieczne, bo mogą wywoływać tak niechciany hałas. Wędrują w absolutnej ciszy, porozumiewając się jedynie szeptem lub na migi. Córka mężczyzny będącego głową tej rodziny jest głuchoniema. Dla niej to szczególnie trudna sytuacja, bo nie jest w stanie usłyszeć zbliżającego się niebezpieczeństwa. Dodatkowo dziewczyna obwinia się za stratę braciszka. Jest buntownicza i nie zawsze zgadza się z wyborami dorosłych. Rodzina targana różnymi problemami stara się egzystować w przerażającej pustce, bo świat bez dźwięków wydaje się odarty z piękna i duszy. Jedyny odgłos, jaki często mogą usłyszeć to hałas zbliżających się posępnych żniwiarzy.
Ciche miejsce łączy w sobie elementy kina survivalowego z rodzinnym dramatem i monster movie. Krasinski, który nie tylko stanął za kamerą, ale też zagrał główną rolę, a na ekranie partneruje mu jego żona – Emily Blunt – postawił na minimalizm, zarówno ograniczając dialogi, postaci, jak i miejsce opowieści. Za pomocą nieprzejednanej ciszy przeszywanej co rusz okropnym zawodzeniem złaknionych krwi potworów lub przypadkowych, acz śmiertelnie niebezpiecznych odgłosów wydawanych przez bohaterów spontanicznie – buduje nastrój tego wyśmienicie rozplanowanego thrillera. Nie ma tu zbędnych scen czy dłużyzn. Napięcie trwa od początkowej, jakże wymownej sceny, aż po ostatnią, równie mocną. W ciągu tych raptem dziewięćdziesięciu minut bohaterowie – często bez słów – biorą udział w swoistym eksperymencie, który ma pokazać przeróżne stany strachu, niecodzienne sytuacje, wydobyć z twarzy i gestów narastający lęk, który nie raz i nie dwa ciśnie się na ich usta w postaci nieokiełzanego krzyku. Jak mocno trzeba się powstrzymywać, by nie wydać z siebie nawet maleńkiego pisku. A to nie jedyne wyzwanie, jakie ich czeka. Zbliżający się poród w świecie naznaczonym ciszą wydaje się szaleństwem, rzeczą niemożliwą, acz aktem niesamowitej odwagi i poświęcenia, które niejednokrotnie towarzyszą nam w filmie.
Ciche miejsce to bez wątpienia odkrycie tego roku. Film, od którego trudno oderwać wzrok, niezwykle świeży na tle wyliniałych straszaków produkowanych taśmowo przez wytwórnie. Oby tylko nie doczekał się tuzina kontynuacji rozmieniających ten ekscytujący świat potworów na drobne. Bo w takiej konstrukcji, jaką zaprezentował Krasinski, jego produkcja ociera się o mistrzostwo. Warto obejrzeć w całkowitym skupieniu i ciszy.
Ocena: 9/10
Tytuł: „Ciche miejsce”
Reżyseria: John Krasinski
Scenariusz: Bryan Woods, Scott Beck, John Krasinski
Obsada:
- John Krasinski
- Emily Blunt
- Noah Jupe
- Millicent Simmonds
- Leon Russom
- Cade Woodward
- Doris McCarthy
Muzyka: Marco Beltrami
Zdjęcia: Charlotte Bruus Christensen
Montaż: Christopher Tellefsen
Scenografia: Heather Loeffler
Czas trwania: 91 minut
comments powered by Disqus