„Nieznajomi: Ofiarowanie” - recenzja
Dodane: 12-03-2018 20:54 ()
Po dziesięciu latach doczekaliśmy się kontynuacji Nieznajomych. Tyle czasu zajęło twórcom uporanie się z problemami na etapie developmentu. Dziesięć lat to w kinematografii wieki, toteż od razu nasuwa się pytanie, czy było warto i czy jest to film wyłącznie dla znających pierwowzór. Powiem krótko: nie warto.
Grupa morderców w maskach powraca tym razem gnębić wczasowiczów na odludnym kempingu. Ich motywacja jest nieznana, ale łatwo się domyślić, że nie mają oni ambitnych celów, a po prostu lubią poczuć krew na rękach, siekać, dźgać i zarzynać bez konkretnego powodu. Pechowo na kemping trafia małżeństwo z dwójką dzieci. Przyjeżdżają tu po części uporać się z rodzinnymi sprawami, głównie ze stwarzającą problemy dorastającą córką, którą decydują się wysłać do szkoły z internatem. Kiepski wieczór przerywa pukanie do drzwi. Za progiem w ciemnościach wyłania się dziewczyna, dopytując się o Tamarę. Nikt taki tu nie mieszka, ale widz już wie, że pojawienie się nieznajomej zwiastuje kłopoty. Dość szybko trójka zwyrodnialców bierze sobie przyjezdną rodzinkę na cel i rozpoczyna się rzeź. Kto wyjdzie obronną ręką z krwawej łaźni na opuszczonym kempingu?
Nieznajomi: Ofiarowanie są przykładem kina, które nie powinno powstać. Sam pomysł – mocno szkicowy, który dojrzewał aż dziesięć lat, należy uznać za nieporozumienie, bo w filmie poza ganianiem się w kółko i zarzynaniem nic więcej się nie dzieje. Bohaterowie nie mają żadnych głębszych osobowości, a przyjazd na kemping, by sobie radzić z problemami, jest najgłupszą rzeczą, jaką można zrobić. Poza aurą enigmatyczności, którą znajdziemy w co drugim filmie grozy, oprawcy nie wyróżniają się niczym szczególnym. Po prostu lubią zabijać i mogą to robić. To już nawet takie kreatury dużego ekranu jak Leatherface czy Freddy Krueger miały konkretny powód. W tym przypadku otrzymujemy zbitek nocnych scen na kempingu, koniecznie ze sporą dozą mgły, muzyki elektronicznej lat osiemdziesiątych, klasykami z repertuaru Bonnie Tyler i Kim Wilde, a także wyjątkowo nieudolne próby wystraszenia widza.
Aktorstwo w produkcji Johannesa Robertsa stoi na tak miernym poziomie, że niektóre filmy fanowskie mogą poszczycić się znacznie lepszym. Po seansie nasuwa się tylko jedno pytanie, co u licha robi w tym wszystkim Christina Hendrinks. Naprawdę nie było lepszych ofert? Nieznajomi: Ofiarowanie nie zadowolą nawet najbardziej niewybrednych koneserów kina grozy. Ot, gniot jakich mało z kuriozalnym polskim podtytułem niemającym nic wspólnego z fabułą. Chyba że chodzi o ofiarowanie głupot quasi scenariusza. Zdecydowanie warto poczekać na znacznie lepiej zapowiadające się Ciche miejsce Johna Krasinskiego.
Ocena: 2/10
Tytuł: „Nieznajomi: Ofiarowanie”
Reżyseria: Johannes Roberts
Scenariusz: Bryan Bertino, Ben Ketai
Obsada:
- Christina Hendricks
- Bailee Madison
- Martin Henderson
- Emma Bellomy
- Lewis Pullman
- Lea Enslin
- Preston Sadleir
Muzyka: Adrian Johnston
Zdjęcia: Ryan Samul
Montaż: Martin Brinkler
Scenografia: Kay Wolfley
Kostiumy: Carla Shivener
Czas trwania: 85 minut
comments powered by Disqus