George R.R. Martin „Dzikie karty" tom 4: „Wyprawa asów” - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 12-03-2018 12:47 ()


Dotrzeć do naukowych źródeł prawdy związanej z wirusem Dzikiej Karty. Zadanie karkołomne? Być może. Jednak na pewno nie jest niemożliwe. Kosmiczna natura wydarzenia, które odmieniło losy ziemskiej cywilizacji, prowokuje pytania, budzi nieoczywiste refleksje. I nakazuje podjąć ryzyko.

Ryzykowna jest wyprawa, którą zaplanowała Światowa Organizacja Zdrowia. Jej celem jest zbadanie sytuacji w różnych krajach świata, a co za tym idzie próba diagnozy (refleksji?) związanej z tym, jak ekstremalne zmiany w genetyce przedstawicieli niektórych ludzkiej rasy wpłynęły na społeczeństwa. Bo przecież niektóre asy, współcześni herosi, mogą być traktowani niczym bogowie, na których cześć ustanawia się swoiste kulty, co wiązać się może z kolei ze zmianą całych struktur społeczeństw... jak się okazuje, wszystko jest ze sobą ściśle połączone.

W czwartym już tomie kultowego cyklu George’a Martina mamy do czynienia z powrotem do sprawdzonej formuły opowiadań sygnowanych nazwiskami różnych twórców, przed którym stanęło zadanie zapełnienia białych plam na mapie świata „Dzikich kart”. I tak też Ci literaccy kartografowie, jeśli można użyć takiego określenia, przedstawiają nam stale palące konflikty na Bliskim Wschodzie, opowiadają o wojnie domowej, która trawi Gwatemalę, przemierzamy dzikie dżungle na Haiti i w Peru, koncentrujemy duchowe myśli, badając japoński klasztor, a potem kierujemy się na Stary Kontynent... Różnorodność miejsc, odmienny fundament kulturowy i pierwiastki etniczne warunkują to, co zobaczą bohaterowie „Wyprawy asów”. A zobaczą oni obrazy szaleństwa i heroizmu, grozy i namiętności, śmierci i życia.

Do misji oddelegowana została drużyna, którą kieruje niejaki Gregg Hartmann, wpływowy senator o nie do końca jasnych ani czystych motywacjach. Partnerują mu między innymi doktor Tachion, kosmiczny geniusz częściowo współodpowiedzialny za rozprzestrzenienie się wirusa, Sokolica, Złoty Chłopiec czy Poczwarka. Losy wszystkich postaci i cała struktura opowieści zazębiają się za sprawą pamiętników Xaviera Desmonada. To po części powieść szkatułkowa, w której fantazja ukierunkowana jest na wspólny cel – eksploracja różnych zakątków globu, badanie biologiczno-kulturowego fenomenu, jakim bez wątpienia dla żyjących w tym świecie okazał się wirus Dzikiej Karty. Dla jednych przekleństwo, dla drugich błogosławieństwo. Jedni stali się za ich sprawą bogami w ludzkiej skórze, inni zaś diabłami budzącymi trwogę.

„Wyprawa asów” posiada w sobie wartość jako ciekawie rozpisana i nietuzinkowo pomyślana historia awanturnicza, a także swoisty traktat filozoficzny mówiący nam o (nie)zmienności ludzkiej natury. Warto też jest dopowiedzieć, że ten tom daje nam początek nowej trylogii w ramach cyklu „Dzikich kart”. George Martin potrafił wykoncypować rzeczywistość, w której nie brakuje miejsca na eksperymenty. Jeśli tego właśnie szukacie w literaturze – odkrywania nowego, bawienia się z formą – a ponadto cenicie sobie fantastyczne światotwórstwo, to jest to pozycja, którą zwyczajnie trzeba znać.

 

Tytuł: „Wyprawa asów” 

  • Cykl: Dzikie karty
  • Autor: antologia
  • Wydawca: Zysk i S-ka
  • Data wydania: 16.05.16 r.
  • Liczba stron: 744
  • Oprawa: miękka
  • Cena: 45 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus