„Batman” tom 2: „Jestem samobójcą” - recenzja
Dodane: 12-02-2018 22:02 ()
Druga odsłona przygód „Odrodzonego” Batmana niestety rozczarowuje na całej linii. Opowieść o rzekomo samobójczej misji jest nie tylko do bólu przewidywalna, ale po prostu irytująca. Natomiast historia skomplikowanego uczucia łączącego naszego bohatera i Catwoman była już chyba opowiadana tysiąc razy. Czy konieczna jest wersja tysiąc pierwsza?
Batman chcąc uratować Gotham Girl przed popadnięciem w szaleństwo, decyduje się na realizację samobójczej misji. Chodzi o porwanie Psychopirata, przetrzymywanego przez Bane’a na wyspie Santa Prisca. Cały ten plan narodził się w głowie bezwzględnej Amandy Waller i żeby go poznać, trzeba byłoby – jak informuje nas przypis umieszczony w tomie – sięgnąć do komiksu „Liga Sprawiedliwości kontra Suicide Squad”. Oczywiście równie dobrze można sobie to darować i po prostu przyjąć do wiadomości, że musiał to być wyjątkowo przebiegły plan. Mina Waller mówi wszystko. Batman zbiera zatem ekipę składającą się z kilku rezydentów Azylu Arkham i wyrusza do siedziby Bane’a. Scarface, Bronze Tiger, Jewelee, Punch oraz Catwoman mają zadbać o to, by nasz bohater mógł zrealizować swój cel.
Niestety w tej wyprawie trudno znaleźć jakiś głębszy sens. No, chyba że chodziło o to, by na przestrzeni kilkudziesięciu plansz wielokrotnie włożyć w usta Mrocznego Rycerza tekst o łamaniu cholernego kręgosłupa Bane’owi. Kilkanaście razy! Batman – pomiędzy kolejnymi kwestiami dotyczącymi wiadomej czynności – dokonuje tu rzeczy tyleż niemożliwych, co absurdalnych. Po wylądowaniu na wyspie atakuje go oddział składający się z setek żołnierzy wyposażonych w broń palną. Oczywiście żaden z nich nie trafia Batmana, za to wielu zostaje przez niego znokautowanych. Dostajemy też stały element każdej konfrontacji Batmana z Banem od czasu „Knightfall”, czyli łamanie kręgosłupów. I choć Batmanowi znowu solidnie chrupnęło, to tym razem doszedł do siebie wyjątkowo szybko. Wisienką na torcie jest Bane’a, który przez całą opowieść paraduje nago, większość czasu spędzając na… tronie z czaszek. Cała misternie skonstruowana akcja jest niestety bardzo przewidywalna i nawet gdy dochodzi do zdrady w szeregach oddziału samobójców, to jasne jest, że to też jest element planu. Tomu nie ratuje niestety sentymentalna historia o trudnej znajomości Batmana z Catwoman pełna nawiązań do „Roku Pierwszego” Franka Millera.
Znacznie lepiej komiks wypada w warstwie graficznej. Wprawdzie rysunki Davida Fincha z poprzedniego tomu były znacznie ciekawsze, ale Mikel Janin również prezentuje się całkiem interesująco. Szczególnie atrakcyjnie wypadają dobrze skomponowane, oryginalne rozkładówki, w których rysownik bawi się sekwencjami. Na deser otrzymujemy galerię okładek regularnych i alternatywnych, spośród których najciekawiej prezentują się te stworzone przez Tima Sale’a.
Niestety nadzieje rozbudzone pierwszym tomem nowej serii zostały brutalnie pogrzebane pod stertą absurdalnych scen oraz irytujących tekstów o „łamaniu cholernego kręgosłupa”. O ile w pierwszym tomie Tom King pozwolił sobie na pewien dystans i ironię, tworząc naprawdę ciekawą historią z nowymi bohaterami, o tyle tym razem snuje swoją opowieść na poważnie uzyskując znacznie gorszy rezultat. Batman wyruszył na przewidywalną misję, w której towarzyszył mu zestaw dość przypadkowo dobranych złoczyńców. Wszystko tu jest niestety przewidywalne, do bólu schematyczne i dość pretensjonalne.
Tytuł: „Batman” tom 2: „Jestem samobójcą”
- Tytuł oryginału: „ Batman. Vol 2. I Am Suicide”
- Scenariusz: Tom King
- Rysunki: Mikel Janin, Mitch Gerads, June Chung
- Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data polskiego wydania: 24.01.2018 r.
- Wydawca oryginału: DC Comics
- Objętość: 156 stron
- Format 165x255 mm
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: kredowy
- Druk: kolorowy
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus