„Zeszyt Wendy” - recenzja
Dodane: 10-12-2017 22:18 ()
Pogodzenie się ze stratą jednej z najważniejszych osób w życiu nie trwa krótko. Czasami ból jest tak głęboki, że nie możemy wyzbyć się uczucia, że nie zrobiliśmy wszystkiego, by uchronić od złego bliską naszemu sercu osobę. A jeszcze gorzej, gdy sami ponosimy winę za odejście członka rodziny. Ból jest wtedy niewyobrażalny, a wszystko inne przestaje mieć znaczenie.
Szesnastoletnia Wendy podróżowała samochodem z dwójką braci, kiedy zdarzył się wypadek. Jej i Jasiowi nic się nie stało, ale budząc się na szpitalnym łóżku, usłyszała, że Michasia już nie ma. Dla dorastającej dziewczyny był to szok, tym bardziej że jej brat nie mógł umrzeć, on wciąż tu jest, tylko się ukrywa.
Reakcja rodziców na majaki dziewczyny jest natychmiastowa. Zmiana otoczenia, środowiska i terapia u psychologa. Proste środki, które mają zaradzić dalszemu popadaniu w obłęd i oskarżaniu się. Bo Wendy zbyt natarczywie manifestuje obecność braciszka w swoim pobliżu, tak jakby nie pozwoliła mu odejść, a trzymała go jeszcze w świecie, do którego on już nie należy. Rzeczywistość miesza jej się z fantazją, a ona wydaje się powoli odchodzić od zmysłów. Za namową terapeutki zaczyna prowadzić dziennik, swoisty zeszyt będący wyrazem przelewanych na papier cierpień i tęsknoty za utraconym bratem.
Wendy uzewnętrznia swoje rozchwiane emocje poprzez rysunki. Jej rzeczywistość przejawia się poprzez czarno-białe szkicowe ilustracje. Przebijający się przez szaroburą codzienność kolor jest z kolei wyrazem wyobraźni dziewczynki. Wymarzony świat przybiera kształt Nibylandii, miejsca, gdzie udał się Michaś. Z czasem oddziaływanie wyimaginowanej rzeczywistości przybiera na sile, a Wendy delikatnie stąpa między granicą jawy i snu nie do końca znajdując odpowiedzi na dręczące ją pytania.
Autorki kreślą przejmujący obraz żałoby, dojmującej straty i próby pogodzenia się z nią. Wendy coraz bardziej zaplątuje się w swoje marzenia na jawie, stara się odkryć prawdę – bolesną, którą trudno będzie jej zaakceptować. Jej podróż jest wyrazem braku pogodzenia się z myślą, że nie ma już najukochańszego brata. Dziewczyna robi wszystko, aby przekonać innych, że Michaś się tylko zgubił i należy go odnaleźć.
Dysonans między jawą a snem z powodzeniem podkreślają ilustracje Veronici Fish. Zarówno ołówkowy, szkicowy styl, jak też bogate w kolory akwarelowe ilustracje nie tylko stanowią wyznacznik między rzeczywistością i marzeniem, ale również są nośnikiem sporych emocji. Mimo tragicznego wydźwięku historii lawiruje między ułudą a rzeczywistością, dostarczając oryginalną interpretację dzieła J. M. Barriego. Zeszyt Wendy to nie tylko opowieść o stracie, ale też nadziei i życiu. Bo przykre chwile nie powinny przysłaniać tych pozytywnych. Żal przeminie, akceptacja przyjdzie z czasem, a dalej pozostanie życie. Nie tylko opatulone w żałobne barwy, ale też emanujące radosnymi kolorami. Póki jest dla kogo żyć, przygoda ta się nie kończy. Tylko jeden z jej rozdziałów.
Tytuł: „Zeszyt Wendy”
- Scenariusz: Melissa Jane Osborne
- Rysunki: Veronica Fish
- Tłumaczenie: Grzegorz Ciecieląg
- Wydawca: Prószyński i S-ka
- Data premiery: 11.2017 r.
- Oprawa: twarda
- Format: 155 x 235 mm
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Liczba stron: 96
- Cena: 49,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus