„Harley Quinn" tom 6: „Cała w czerni, bieli i czerwieni” - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 05-12-2017 13:53 ()


„Cała w czerni, bieli i czerwieni” to już ostatni tom zbiorczy z przygodami Harley Quinn, które ukazywały się w ramach The New 52! Czas podsumować zatem pewien etap z historii dawnej kochanicy Jokera. A więc jak to się właściwie stało, że piękna kryminalistka zaczęła też troszczyć się o... dobro osób bliskich jej sercu?

Amanda Conner i Jimmy Palmiotti pomyśleli, że charakterna bohaterka DC powinna mieć zdecydowanie więcej miejsca, aby zaprezentować się szerszej publiczności. Dzięki nim właśnie Harley zaczęła funkcjonować na marginesie głównych wydarzeń uniwersum, stając się wybuchową rozrabiarą, która nikogo i niczego się nie boi. Bo właściwie nie ma ku temu powodu – żyje własnym życiem w wynajmowanym apartamencie, urządza tajne misje szpiegowskie z byłymi agentami ZSRR, czasem poflirtuje z Batmanem, innym razem z Poison Ivy, formuje własną drużynę dziewoj na rolkach, kocha i nienawidzi, gada ze swoim ukochanym, nieżywym szopem... słowem – życie na krawędzi!

W komiksach o klaunicy dominował humor, który opierał się na żartach słownych i sytuacyjnych, niekiedy bardzo slapstickowy. Nie brakuje też łóżkowych igraszek, frywolnie prezentowanych scen erotycznych i popkulturowych dobroci – tak z filmów, jak i komiksów. Harley Quinn specjalizuje się też w burzeniu (detonowaniu!) czwartej ściany, co zbliża ją charakterologicznie do Deadpoola, jednak mam poczucie, że robi ona to w sposób bardziej wdzięczny, pomysłowy, nieoczywisty. A niekiedy wyjątkowo absurdalny.

Jak wypada tom finalny? Czy „Cała w czerni, bieli i czerwieni” to koniec wieńczący dzieło? Główna opowieść koncentruje się na przedstawieniu zaskakującej relacji romantycznej... tylko takiej toksycznej. Okazuje się bowiem, że dawna miłość Jokera ma nowego adoratora, a jest nim niejaki Red Tool. Zamaskowany jegomość jest zdesperowany do tego stopnia, że porywa klaunicę, aby mieć możliwość spędzić z nią resztę życia. Kończy się to ciekawie, ale bez fabularnych wystrzałów. Po kolejnej już z serii nieudanych relacji Harley dojrzewa do pewnych zmian. Jakich? Niech odkryją to czytelnicy!

Co więcej? Harley Quinn zasiada za sterami gigantycznego mecha, którym sieje zniszczenie i wymierza sprawiedliwość! Transformers, Yattaman i Pacific Rim w jednym? Widowiskowo i wybuchowo zarazem! Najbardziej interesujące, jak na mój gust, są jednak sceny, które przypominają psychodeliczne wizje szaleńca. W poetyce snu widzimy na przykład, jak Harley konwersuje z pingwinami, wdzięczy się do Aquamana czy marzy o wakacyjnym rejsie, podczas którego mogłaby do woli wykorzystać swój bombowy potencjał – choćby poprzez sportowe strzelanie ze śrutówki. Uwierzcie, że w tym szaleństwie jest metoda!

Wizualnie komiks wpisuje się w prawo serii. Jest kolorowo, czasami nawet bardzo, niesłychanie dynamicznie, a obrazy podszyte są pewną zauważalną pikanterią. Harley to bowiem bohaterka inteligenta, przebojowa, ale też zwyczajnie seksualna, z czego korzysta raz, drugi, trzeci i czwarty... Urocza wariatka odmieniła również nieco swój dotychczasowy image – teraz jej sceniczny wizerunek zbliżony jest do wizji zaprezentowanej przez Margot Robbie w filmie „Suicide Squad”. Podobnie będzie prezentować się ona również na łamach nowej serii z linii Odrodzenie, której premiera już w grudniu. Nie żegnamy się zatem na długo, panno Quinn! I dobrze. Bo osobowościowy koloryt i potencjał klaunicy jest niezmierzony!

 

Tytuł: „Harley Quinn" tom 6: „Cała w czerni, bieli i czerwieni”

  • Scenariusz: Jimmy Palmiotti, Amanda Conner
  • Rysunek: Chad Hardin, John Timms, Marco Failla
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Data wydania: 22.11.2017 r.
  • Wydawca oryginalny: DC Comics
  • Liczba stron: 144
  • Format: 170x260 mm
  • Oprawa: twarda
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 75 zł

 

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie tytułu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus