„William Adams, Samuraj" - recenzja
Dodane: 09-11-2017 20:19 ()
Dla obecnego pokolenia trzydziestolatków emitowany w latach 80. i 90. serial „Shogun”, w którym główne role odgrywali Richard Chamberlain i Toshiro Mifune był jednym z pierwszych, jeśli nie w ogóle pierwszym, kontaktem z mocno jeszcze wówczas nieznaną Japonią. Składający się z dwunastu odcinków serial o przygodach żeglarza Johna Blackthorne'a dla wielu był iskrą, która wznieciła w nich uczucie do tego miejsca i fascynację historią czy kulturą Kraju Kwitnącej Wiśni. Była to też po prostu wyborna produkcja, która nawet dziś robi spore wrażenie rozmachem i wciągającą akcją. Serial powstał na kanwie książki napisanej przez Jamesa Clavella pod tym samym tytułem. Wspominam o tym nieprzypadkowo, gdyż nie byłoby ani serialu, ani tym bardziej książki, gdyby nie postać Wiliama Adamsa, angielskiego żeglarza, który prawdopodobnie jako pierwszy dotarł do Japonii.
Ten sam człowiek stał się inspiracją dla autorów komiksu zatytułowanego „William Adams, Samuraj”. To więc kolejna okazja, aby zapoznać się z losami tego człowieka. Warto też od razu wspomnieć, że książka Clavella i komiks dość znacząco się od siebie różnią.
Za wspomniany komiks odpowiada duet Nicola Genzianella oraz Mathieu Mariolle wspomagany przez kolorystę Fabiena Alquiera. Ten pierwszy jest rysownikiem znanym w Polsce z serii „Bunkier” wydawanej przez Scream Comics. Drugi z duetu to scenarzysta, który pracował między innymi nad spin-offem „Thorgala” co jest nie lada referencją. Jeden i drugi nie jest więc w komiksowym rzemiośle nowicjuszem i od pierwszego kontaktu z komiksem da się to zauważyć.
Nie sposób od razu poruszyć wątku genialnych rysunków Włocha, które niemalże pieszczą zmysły, radując oko. Niezwykle realistyczna kreska rysownika pełna jest pasji, dokładności, wybornych proporcji i szczegółów. Włoch w nieprawdopodobny sposób oddaje też ducha średniowiecznej Japonii, co nie jest przecież sztuką łatwa. Czytając ten komiks, niemalże namacalnie dało się odczuć wkład, jaki włożył on w pracę nad tymi dwoma albumami. Dwoma, gdyż polskie wydanie komiksu to wydanie zbiorcze, w skład którego wchodzą dwie oryginalne części. Mnie osobiście każdy kadr tego komiksu zachwycał. Czy rzecz działa się na otwartym morzu, czy w zamkniętych i niewielkich pomieszczeniach japońskich domostw nie miało znaczenia. Każdy kadr przygotowany jest z zachwycającym pietyzmem, dzięki czemu czytelnikowi przyjdzie wręcz podziwiać wnętrza japońskich budynków czy niezwykle realistyczne sceny pojedynków armii samurajów. Włoch bardzo ciekawie i pomysłowo, za pomocą odpowiedniego kadrowania, zwracał uwagę na te elementy, które chciał wyróżnić. Świetnie też komponował plansze, w odpowiedni sposób układając i rozmieszczając pojedyncze kadry, dzięki czemu komiks jest niezwykle dynamiczny. Naprawdę ciężko jest nie zachwycać się dbałością o detale i oddaniem klimatu historii, a jednocześnie ciężko znaleźć w tym elemencie jakiś słaby punkt. W mojej opinii to komiks niemalże perfekcyjny rysunkowo. Z pewnością duża w tym zasługa kolorysty, którego praca jest niezwykle naturalna, niemalże malarska, dzięki czemu nie mamy poczucia nienaturalności, która zdarza się w komiksach frankofońskich. W tym komiksie wszystko jest takie, jakie być powinno, co wzbudza mój zachwyt.
Graficznie jest to więc prawdziwa perełka na naszym rynku i zdecydowany kandydat do tytułu komiksu roku, a czy warstwa scenariuszowa również stoi na tak wysokim poziomie? Myślę, że scenarzysta miał w tym zakresie dużo trudniejsze zadanie bowiem przełożyć tak rozległą historię na dwa tomy i (w tym wypadku zaledwie) nieco ponad sto stron, tak aby zachować spójność, klimat i nie ciąć historii zbyt mocno jest rzeczą trudną. Nie ukrywam też, że chciałoby się, aby komiks ten składał się z więcej niż tylko dwóch części po pierwsze dlatego, że obcowanie z nim jest tak przyjemne, a po drugie dlatego, że jednak historia jest skondensowana dość znacząco. Jest ona bardzo spójna i nie poczujemy w niej chaosu, aczkolwiek pewne elementy wymagałyby nieco głębszego przedstawienia. Mariolle bardzo szybko (ale też płynnie) przechodzi przez kolejne etapy życia Adamsa od jego trafienia na wyspę, poprzez walkę o przetrwanie, kończąc na aktywnym udziale w zwycięstwie Tokugawy. Należy pamiętać też, że komiks ten oparty jest na historycznych wydarzeniach, aczkolwiek nie jest to podręcznik do historii. Tak czy inaczej, zarówno wydarzenia, jak i postacie historyczne występują tu w znaczącej ilości. Bardzo mocnym punktem komiksu są umieszczeni w nim bohaterowie. Sam Adams jest bardzo autentyczny z tym swoim zagubieniem w obcym kraju, wątpliwościami, jakie piętrzą się w głowie, gdy musi podejmować trudne decyzje i powolną zmianą nastawienia do nowej rzeczywistości. Sprawujący nad nim opiekę shogun to z kolei postać niezwykle wyrazista i władcza, czyli też taka, jaka powinna osoba być w tej roli. Umiejętnie prowadzone gierki i intrygi prowadzone między obydwojgiem bohaterów dopełniają obrazu tego, jak dobra jest to opowieść.
Prawda historyczna to jedno, ale sposób skonstruowania komiksu to druga sprawa. Ta jest na niemalże tak wysokim poziomie, jak rysunek. Scenarzysta daje nam poznać myśli z początku mocno zagubionego w Japonii Adamsa za sprawą rozległych dymków, w których prezentuje on monologi żeglarza. To sprawia, że poznajemy jego motywacje, ale też wątpliwości a co za tym idzie, staje się on nam bliższy. Druga płaszczyzna to z kolei już normalne dialogi, świetnie rozpisane i choć dość długie to w żadnym wypadku nie są nużące. Mariolle umiejętnie wyważył obydwa te elementy, przez co komiks jest pasjonującą lekturą. Historia Japonii i jej duch (mam wrażenie) nie jest łatwym elementem do oddania dla osób spoza tamtego kręgu kulturowego. Scenarzyście się to jednak bez wątpienia udało i nawet te skróty, których dokonać musiał, nie wpływają negatywnie na całościową ocenę.
Gdyby dać autorom jeszcze trochę więcej miejsca, obraz życia Adamsa i jego pasjonująca przygoda byłaby jeszcze bardziej pełna, a komiks (choć trudno to sobie wyobrazić) jeszcze lepszy. Zarówno pod względem rysunkowym, jak i scenariuszowym brakuje mu do perfekcji bardzo mało i zdecydowanie jest to album, po który należy sięgnąć. Tak sobie też myślę, że może być to genialny początek z tą formą sztuki dla tych, którzy pasjonują się historią Japonii, a z komiksem do tej pory nie mieli wiele wspólnego. Przepełniony dynamiką, zwrotami akcji i genialnie oddający ducha Japonii z przepięknymi rysunkami musi się spodobać. Zdecydowanie polecam, dziękując jednocześnie wydawnictwu Elemental, że zdecydowali się wydać go na krajowym rynku.
Tytuł: William Adams, Samuraj
- gatunek: Historyczny
- rok wydania polskiego: 2017
- scenariusz: Mathieu Mariolle
- rysunki: Nicola Genzianella
- tłumacz: Jakub Syty
- wydawca oryginału: Casterman BD
- rok wydania oryginału: 2017 r.
- Premiera 16.10.2017
- format: 215x290 mm
- oprawa: Twarda
- papier: Kredowy
- druk: Kolor
- ilość stron: 112
- ISBN: 978-83-947324-4-8
- cena: 75 zł
Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus