„Książę Nocy: Pierwsza śmierć" - recenzja
Dodane: 05-09-2017 22:01 ()
Powroty do cykli, które wydają się spójną i zamkniętą całością nie zawsze kończą się powodzeniem. Istnieje bowiem obawa, że to, co niegdyś elektryzowało, teraz może okazać się rozczarowującą lekturą. Patrząc na serię Książę Nocy, będącą jedną z pierwszych w port folio Klubu Świata Komiksu, nie sposób nie odnieść wrażenia, że nic w niej nie brakowało. Niemniej Swolfs, wzorem świata kina postanowił dopisać jeszcze jeden rozdział sagi o wampirze zwanym Kergan. Czy słusznie? Na pewno czytelnicy nieznający dalszych losów nieśmiertelnego krwiopijcy z ochotą wgryzą się w ten świat, niczym tytułowy bohater w szyję swojej ofiary. Jednak pozostali, którzy mieli już do czynienia z Księciem Nocy, mogą poczuć się rozczarowani genezą tej złowieszczej kreatury.
Swolfs zabiera nas w odległe czasy, gdy daccy wodzowie drżeli przed potęgą Imperium Rzymskiego. Hardy i niepokorny Kergan udał się wraz z poselstwem, aby zawiązać sojusz z królem Jazygów przeciwko najeźdźcy. Niestety został zdradzony, a jego los przypieczętowany. W młodym i silnym ciele wojownika pozostało jednak na tyle dużo zawziętości i werwy, że mimo ran przetrwał, aby odkryć, kto dopuścił się haniebnego czynu. Aby sprawiedliwości stało się zadość, zwrócił się do najmroczniejszych sił, którym zaprzedał duszę, by pokonać swoich wrogów i pokazać swą wyższość. Moc, która na niego spłynęła, od tej pory nie tylko dawała mu niespożyte siły, ale też wywoływała nieustanne pragnienie…
W historiach o wampirach trudno doszukiwać się przebłysków innowacji czy oryginalności. Wiele z nich powiela podobne schematy, a otoczka wokół głównego wątku decyduje o atrakcyjności danego tytułu. W przypadku genezy Księcia Nocy Swolfs poszedł na łatwiznę. Jego opowieść jest niezwykle prosta, przewidywalna i mało emocjonująca. Ma jeden niezaprzeczalny atut. Są nim wspaniałe rysunki autora, które ewidentnie wybijają się ponad przeciętność, a kolejne bajeczne kadry można oglądać wielokrotnie. To jednak za mało, aby powiedzieć, że Pierwsza śmierć jest dziełem udanym. Może stanowić zachętę do poznania właściwej historii Kergana, dlatego też wydawnictwo Egmont szykuje kolejne tomy serii, które prezentują się znacznie lepiej niż opisywany prequel.
Szkoda, że w pracy nad tym albumem Swolfs nie wyciągnął wniosków z równie nieudanego filmu Dracula: Historia nieznana, który nomen omen ma więcej wspólnego z genezą Księcia Nocy, niż nam się wydaje. Zaprzedawanie duszy diabłu idzie pobitym i zdesperowanym bohaterom z niezwykłą łatwością, jakby swoje pomyłki i zbrodnie mieli odkupywać wieczną klątwą. Możliwe, że zanim postać wampira została przemielona przez popkulturę i przerobiona na różne wariacje, niniejsza opowieść byłaby postrzegana w znacznie korzystniejszym świetle. A tak przypomina odcinanie kuponów od nieco zapomnianego, acz chwalonego cyklu. I w oczekiwaniu na Łowcę można rozważyć ewentualność sięgnięcia po prequel, jednak jego pominięcie nie zabierze przyjemności z lektury głównej historii.
Tytuł: „Książę Nocy: Pierwsza śmierć"
- Scenariusz: Yves Swolfs
- Rysunki: Yves Swolfs
- Przekład: Maria Mosiewicz
- Wydwca: Egmont
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 48 stron
- Format: 216x285
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-1921-5
- Cena: 34,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus