„Dom wygranych" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Redakcja

Dodane: 20-08-2017 21:48 ()


Amerykańskie komedie żądzą się swoimi prawami, to co śmieszy mieszkańców zza wielkiej wody, zazwyczaj podlane hektolitrami wulgarnego czy kloacznego humoru, nie zawsze musi przypaść do gustu widzom w Europie. Dom wygranych jest tego idealnym przykładem.

Małżeństwo Johansenów jest niezwykle dumne ze swojej córki prymuski, która może przebierać w ofertach wyższych uczelni. Aplikując do wymarzonej, bez problemu zostaje przyjęta. Jedyny problem to pokrycie całkiem sporego czesnego za naukę. Nie spędza to jednak snu z powiek rodzicom rezolutnej nastolatki, ponieważ od lat najlepsi uczniowie otrzymują finansowanie od lokalnych władz miasta. Tym razem jednak opcja zbudowania basenu wygrywa z programem dotowania uzdolnionej młodzieży. I tak Scott i Kate muszą wymyślić sposób jak zarobić pieniądze na wymarzone studia córki. Z pomocą przychodzi im sąsiad, który boleśnie przeżywa rozstanie z żoną. Proponuje założenie w jego lokum nielegalnego kasyna, a pieniądze z działalności pójdą również na edukację Alex. Mimo początkowych oporów Johansenowie postanawiają zrealizować przebiegły plan i otworzyć dom hazardu.

Mając w obsadzie Willa Ferrella i Amy Poehler – film bazujący na pomyśle pobawienia się w królów hazardu powinien być samograjem. Kto jak kto, ale wspomniana dwójka z powagą wypowiada każdy idiotyzm na ekranie, a ich ogólne sympatyczne emploi od razu zjednuje sobie widza. Szkopuł w tym, że jak na film o hazardzie bardzo mało tutaj gagów związanych z tym zawodem, nieczystych zagrań, czy problemów toczących tę niebezpieczną branżę. Oczywiście można skierować tory fabularne na relacje między rodzicami a ich dorastającą pociechą, ale w tym przypadku nie ma między postaciami większej chemii i widać, że wątek córki jest mocno przyszywany. Podobnie jak korupcja i nadużywanie kompetencji lokalnych władz. Gagi, zamiast śmieszyć, obrażają inteligencję widza. Sikanie na trawniki, palenie trawki, obcinanie palców, fajtłapowatość wymiaru sprawiedliwości – rutyna, nuda, sztampa. I gdy wydaje się, że końcówka może być mocna z uwagi na cameo znanego aktora, rozczarowuje niemiłosiernie.

Dom wygranych to ciekawy pomysł na komedię sensacyjną, ale twórcom wyszedł jedynie ciąg wulgarnych gagów połączonych cienką nicią fabularną. Film Andrew Jaya Cohena nie wyróżnia się na tle produkcji dla dorosłych jednej z wielu podobnych zza Oceanu. Szkoda zmarnowanego potencjału i wydanych pieniędzy. Seans ulatuje z pamięci błyskawicznie.

Ocena: 3/10

Tytuł: „Dom wygranych"

Reżyseria: Andrew Jay Cohen

Scenariusz: Andrew Jay Cohen, Brendan O'Brien 

Obsada: 

  • Will Ferrell
  • Amy Poehler
  • Jason Mantzoukas     
  • Ryan Simpkins     
  • Nick Kroll     
  • Allison
  • Rob Huebel     
  • Jeremy Renner

Muzyka: Andrew Feltenstein   

Zdjęcia: Jas Shelton

Montaż: Evan Henke, Michael L. Sale

Scenografia: Elliott Glick 

Kostiumy: Christopher Oroza

Czas trwania: 88 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus