„Obdarowani” - recenzja
Dodane: 16-08-2017 19:50 ()
Marc Webb po dwóch przygodach ze Spider-Manem postanowił wrócić nieco na ziemię. Podobnie jak w przypadku 500 dni miłości skupia się na prostej, obyczajowej historii podszytej lekkim dramatem i humorem.
Siedmioletnia Mary Adler bez wątpienia jest prymuską w swojej klasie. Pozostałych uczniów wyprzedza o lata świetle, jeśli chodzi o jej zdolności matematyczne, ale też dojrzałość dziecka w tym wieku. Potrafi nie tylko szybko liczyć czy rozwiązać trudne zadanie, ale też stanąć w obronie szkalowanego kolegi czy mieć własne zdanie. Przychodzenie do szkoły nie jest dla niej żadnym wyzwaniem, a nudną rutyną. Tam, gdzie dziecko nie odnajduje dla siebie żadnego zainteresowania, pojawia się zniechęcenie, a nawet agresja. Widząc to, dyrektorka placówki stara się namówić opiekuna dziewczynki do posłania jej do szkoły dla utalentowanych dzieci. Ten jednak, wypełniając wolę swojej tragicznie zmarłej siostry, postanawia dać siostrzenicy przede wszystkim radosne dzieciństwo. Na wieść o obdarzonej ponadprzeciętnym intelektem wnuczce, na scenę wkracza babcia dziecka, która pragnie wychować ją samodzielnie, jak przystało na dziecko genialnej matematyczki. Rozpoczyna się sądowna batalia o prawa nad opieką Mary.
Marc Webb stara się udzielić odpowiedzi na istotne pytanie, przed którym staje niejeden rodzic. Co jest najlepsze dla dziecka? Ciężka praca już od najmłodszych lat, kosztem dzieciństwa, zabawy i spotkań z przyjaciółmi, czy harowanie od rana do wieczora nad książkami, by w życiu coś osiągnąć. Pytanie tylko, jaką cenę przyjdzie później zapłacić za taki wybór? Odpowiedź niejako sama ciśnie się na usta, patrząc na los, który spotkał matkę Mary. Życie bowiem nie składa się wyłącznie z pragnień i marzeń rodziców czy dziadków, którzy niejednokrotnie zapatrzeni w swoje pociechy, nie dostrzegają tego, co naprawdę sprawia im radość i daje masę szczęścia. Realizując swoje niespełnione plany, skazują dzieci na los odludków nieprzystosowanych do normalnej egzystencji w imię nauki. Z Obdarowanych płynie zatem jeden znaczący morał – nie warto nic robić na siłę, a dać się ponieść fascynacji, która wcześniej czy później i tak przerodzi się w pęd ku wiedzy. Proces naturalny, który doskonale rozumie Frank – wujek dziewczynki, a nie jest w stanie pojąć jej babcia.
Obdarowani jawią się jako prosta, ale naładowana sporą dawką emocji historia, w której relacja między Frankiem a Mary jest wybijającym się elementem fabuły. Chris Evans, zachowując wszelkie cechy ekranowego herosa, tym razem bez tarczy Kapitana Ameryki, walczy o lepsze jutro dla swej siostrzenicy. Aktor udanie wypada w roli opiekuna dziewczynki, podkreślając wyraźnie konflikt, który rozgrywa się jego umyśle. Z jednej strony nie chce zaprzepaścić szansy rozwoju dziecka, z drugiej jest wierny obietnicy, jak też sam widzi, co dla dziewczynki jest najlepsze. Z powodzeniem udaje mu się obok twarzy twardziela uronić łzę czy pokazać emocjonalną grę. Jednak to nie on znajduje się w świetle reflektorów, ale młodziutka Mckenna Grace, której kreacja chwyta za serce od pierwszych chwil. Jedenastoletnia aktorka ma już spore doświadczenie w branży, a w tym przypadku nie tylko kradnie każdą scenę ze swoim udziałem, ale jej rola jest niezwykle autentyczna.
Obdarowani to słodko-gorzkie, ale też emocjonujące i ciepłe widowisko, sprawnie zagrane i opowiedziane, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Webb dostarczył coś więcej niż tylko kino familijne, jego dzieło porusza i potrafi zakręcić łezką w oku. Polecam.
Ocena: 7/10
Tytuł: „Obdarowani"
Reżyseria: Marc Webb
Scenariusz: Tom Flynn
Obsada:
- Chris Evans
- Mckenna Grace
- Lindsay Duncan
- Jenny Slate
- Octavia Spencer
- Michael Kendall Kaplan
- Justin Gilmore
Muzyka: Rob Simonsen
Zdjęcia: Stuart Dryburgh
Montaż: Bill Pankow
Scenografia: Vera Mills
Kostiumy: Abby O'Sullivan
Czas trwania: 101 minut
comments powered by Disqus