Pieśń Lodu i Ognia - omówienie cyklu

Autor: Krzyś-Miś Redaktor: Neratin

Dodane: 04-08-2006 07:22 ()


Fantasy to gatunek niezwykle popularny. Jedną z jego charakterystycznych cech jest występowanie kanonicznych dzieł, które przybierają formę nie jednej, zgrabnie zakończonej książki, lecz serii opasłych tomów tworzących cykl. Większość literackich seriali nie prezentuje zbyt wysokiej jakości - są to czytadła, które można poznać i przeczytać, ale ich nieznajomość nie jest powodem do wstydu. Niektóre jednak cykle od razu wchodzą do kanonu fantasy i każdy szanujący się wielbiciel tego gatunku fantastyki powinien po nie sięgnąć. Przykładem takiego dzieła jest opowieść George`a R. R. Martina „Pieśń Lodu i Ognia". Jest to historia walk o Żelazny Tron krainy Westeros – kraju zjednoczonego trzysta lat wcześniej przez zdobywcę ze smoczego rodu Targaryenów. Państwo, będące areną zdecydowanej większości fabuły, nie jest jednak politycznie jednolite, będąc zlepkiem ziem rządzonych przez dawnych królów i ich wasali, często walczących ze sobą o dominację i wpływy.

Poszczególne obszary kraju należą więc do możnych i pomniejszych rodów, które zawierają między sobą sojusze i mariaże lub walczą przeciw sobie za pomocą intrygi, podstępu, nie stroniąc gdy zajdzie taka potrzeba od ognia i miecza. Panują tu stosunki właściwe pełni średniowiecza kontynentu europejskiego: system lenny jest rozwinięty, występują silne partykularyzmy i rozdrobnienie, prowadzące do rozbicia dzielnicowego. Świat mocno przypomina średniowiecze również od strony stosunków społecznych, a okrucieństwo i zdrada spotykana jest na każdym kroku. Każdy walczy z każdym, porozumienia są nietrwałe, najważniejszy jest interes własny i własnego rodu. Z drugiej strony to świat pełen poświęcenia, brawury, odwagi i honoru. Nic nie jest czarno-białe, w kolejnych tomach cyklu obserwować można ewolucję moralności wielu bohaterów, i to w obie strony: łajdakom zdarzają się szlachetne uczynki, a wzory cnót wszelakich brudzą ręce krwią niewinnych, zawsze pro publico bono oczywiście. W ten sposób lektura nigdy nie przestaje zaskakiwać.

W tak interesującej krainie potężna magia nie jest potrzebna - a przynajmniej Martin stara się takowej nie pokazywać czytelnikowi. Nie ma tu też niemal istot fantastycznych – akcja dzieje się jedynie w krainach zamieszkałych przez ludzi – mniej lub bardziej cywilizowanych, ale jednak homo sapiens. Okazuje się jednak, że istnieją pozostałości z dawnych czasów – mamuty, inni, olbrzymy, smoki, czy nawet zombi. Na co dzień jednak się ich nie spotyka, i z perspektywy zwykłych mieszkańców Westeros żyją jedynie w sferze legend.

Bohaterowie cyklu są skonstruowani nietypowo. Są to wyłącznie postaci znaczne, możni w których płynie zacna krew, często królewska. To one walczą z determinacją o władzę, wpływy i życie. Jednocześnie tych bohaterów jest całkiem sporo, i pomimo znacznej ich śmiertelności cały czas ich liczba kształtuje się w okolicach dziesięciu, gdy Martin pozwala czytelnikowi wczuć się w rolę nowych (przeważnie dotychczas prezentowanych jako złych) postaci. Każda z nich jest przy tym bardzo wyraziście nakreślona, Martin umie budować ciekawe osobowości i pisać o nich. Jednocześnie jego cechy pozwalają na powstanie nici sympatii pomiędzy czytelnikiem a postaciami, co jest szczególnie istotne dla czerpania przyjemności z lektury.

Język, którym autor się posługuje jest niezwykły. Jest bogaty, pełno w nim metafor i zaskakujących porównań. Swobodnie posługuje się zarówno dialogiem, jak i opisem. Narracja jest niezwykle wciągająca, przedstawienia są bardzo plastyczne i sugestywne. Dialogi są niezwykle interesujące – z jednej strony realistyczne i ciekawe, z drugiej świetnie wpadają w ucho.

Całości cyklu zapowiadanego na sześć tomów nie można jeszcze ocenić. Do tej pory ukazały się trzy pierwsze oraz pierwsza część czwartego, wszystkie jednak trzymają wyrównany, wysoki poziom. Jest to bez wątpienia jednej z najlepszych cyklów fantasy, jakie czytałem, i zdecydowanie mogę go polecić każdemu.


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...