Relacja z KresKonu 2007

Autor: Konrad "Tibor" Kisielewicz Redaktor: Krzyś-Miś

Dodane: 27-05-2007 12:24 ()


 

Na KresKon wybraliśmy się do Tomaszowa Lubelskiego w pięć osób: Krzyś Miś, Indiana, Spider, Ciacho (szerzej znany jako Dexter) i ja. Zdołaliśmy się z trudem upchnąć w samochodzie Pająka. Było z tym trochę kłopotu, gdyż zabraliśmy gry, mające zasilić na czas konwentu Games Room przygotowywany przez organizatorów. Odbiór tychże gier opóźnił nasz wyjazd do 10:00 (około) - pierwotnie mieliśmy wyruszyć o 8:00.

Nie niepokojeni przez policję, przy dźwiękach heavy metalu, dotarliśmy bez przeszkód na miejsce. Ja i Pająk udaliśmy się od razu na konkurs Star Wars. Mimo spóźnienia o 15 minut, Spider zajął trzecie miejsce. Pytania generalnie były ze wszystkiego: filmów, książek, komiksów. Bardzo różniły się poziomem - podać imię (czyli numer) clone troopera z niedawno wydanego komiksu, czy powiedzieć od kogo Han Solo wygrał swój statek. Było sporo pytań o Nową Erę Jedi, w dodatku bardzo szczegółowych.

Potem, udaliśmy się zobaczyć miejsce naszego noclegu (reszta już tam była). Zakwaterowano nas w pomieszczeniu służącym normalnie (chyba) za szatnię. Miejsca było sporo. Była też łazienka (niestety zalana wodą, ale zdatna do użytku). Obok też zastaliśmy zamknięte pomieszczenie o niewiadomym przeznaczeniu. W pokoju leżały też dwa tajemnicze plecaki, jak się później okazało, Siaty z Kessellem.

Wyruszyliśmy (bez Krzysia) na zwiedzanie miasta i małe zakupy. Wróciliśmy na 14:00 - Ciacho miał prelekcję - odkładając zakupy na później. Indiana został robić zdjęcia okolicy. Na prelekcji, oprócz mnie i Pająka, zjawiła się jeszcze jedna osoba. Było ciekawie - dowiedzieliśmy się sporo o skuteczności różnych broni siecznych, wobec różnych pancerzy. Jedyną wadą była niestety mizerna frekwencja.

Ja i Ciacho wzięliśmy następnie udział w konkursie tolkienowskim (Pająk kibicował i robił zdjęcia). Pytania były średnio trudne (w porównaniu z niektórymi konkursami z tego tematu, na których byłem, były prawie proste). Generalnie dotyczyły książek (film w ogóle nie obowiązywał). Tak wyglądały dwa etapy. Trzeci to odgadywanie o czym jest wierszyk. Dziesięć fragmentów poezji zostało odczytanych, nikt nie odgadł o co chodzi. Ku zdumieniu organizatora (który zostawił nas trzech na finał), finału w zasadzie nie było - zgodnie podzieliliśmy się nagrodami. Dla sportu posłuchaliśmy kilku pytań (kategoria super-ciężka). Zasadniczo, Ciacho miał najwięcej punktów, ja byłem zaraz po nim.

Chwilę powłóczyłem się tu i tam. Wróciłem na konkurs muzyczny. Nie miałem pary, więc postanowiłem poobserwować. Z naszej ekipy udział wzięli Pająk i Krzyś. Pierwszy etap, polegał na odgadnięciu tytułów i autora utworów. Melodie nie były jednak przedstawione w oryginale, ale odtworzone na jakimś instrumencie i bez wokalu. Drugi etap polegał na zgłaszaniu się, po rozpoznaniu piosenki, przy czym do trzech drużyn mogło dostać punkty (troszkę to zagmatwane, bo nie było żadnych karteczek do zapisywania, więc pozostałe drużyny już znały hasło od pierwszej). Potem był taniec do melodii słyszanej w słuchawkach (o krótkim kabelku) i odgadywanie jej przez partnera. Osobiście, trochę się na tym konkursie zdrzemnąłem (ach te kojące dźwięki muzyki), ale nasi wygrali.

Zamówiliśmy następnie pizzę, wybraliśmy się do sklepu (zanim dotarła) i wzięliśmy udział w pokazywankach (Krzyś, Pająk i ja). Drużyn było w sumie cztery - łącznie z naszą. Początkowo szliśmy jak burza, lecz gdy organizatorom zabrakło haseł i zaczęli dopisywać hasła jednowyrazowe, powinęła nam się lekko noga. I tak zajęliśmy drugie miejsce, zdobywając jeden miesięcznik fantastyka na spółkę. Postanowiliśmy go nie ciąć na kawałki i podarować klubowi. Na konwencie pojawił się Andrzej Pilipiuk - miał prelekcję, spotkanie autorskie, był również konkurs o jego twórczości.

Potem było ognisko. Trochę się na nie szło, ale było fajnie. Kiełbasy, chleba i „prowiantu pitnego" nie zabrakło (to ostatnie, oczywiście we własnym zakresie). Były piosenki i pieczenie kiełbachy. Powróciliśmy bez przeszkód.

Przed spaniem, pograliśmy jeszcze w „Saboteura".

 

Niedziela.. cóż, upłynęła spokojnie. Część prelekcji, nie odbyła się. Konkurs mangowy, na który chciałem pójść, został zamieniony z drugim, bez powiadomienia konwentowiczów. Poszliśmy na szybkie zakupy, po czym Krzyś opowiedział o fandomach (cała sala naszych - czyli nikogo poza nami). Byłem też na prelekcji „Aldurila" o MMORPG (grach online) i „Mada" o erotyce w fantastyce. To drugie, po wyczerpaniu tematu, przerodziło się w ciekawą dyskusję o sposobach działania archeologów.

Miałem też mały epizod z żyjącą herbatą. Okazało się, że w automacie były mrówki, chyba nawet całe mrowisko. Wyprawiłem stworzonka w podróż kanalizacją. Miał też tendencję (automat) do plucia strumieniem kawy do przodu (ale była szybka, więc nic to).

Na koniec obejrzeliśmy pokaz szermierki. Robiło go dwóch jegomości (trzeci nie dojechał) z pobliskiego Zamościa. Obmacaliśmy broń sieczną, Pająk wypalił z pistoletu, Ciacho skrzyżował ostrza z jednym z szermierzy. Ja.. cóż, zwarłem na chwilę broń z Pająkiem - powinno być z tego ładne zdjęcie.

Wracając do domu, zahaczyliśmy jeszcze o Zamość, gdzie napchaliśmy się pizzą po samo gardło. Przy dźwiękach heavy metalu dotarliśmy do Lublina.

Podsumowując, organizatorzy starali się chyba, ale całość rozłaziła się im trochę w rękach. Miał być fireshow - nie było. Miał być LARP - nie było (choć pewnie i tak by wszyscy na ognisko poszli). Półgodzinna lista rad, wygłoszona przez Krzysia i skierowana do organizatorów, uświadomiła mi, ile rzeczy trzeba dopilnować na takim konwencie. Małe doświadczenie zaowocowało wpadkami. Tym niemniej widać, że się starali. Oznaczenie konwentu było świetne. W Green Roomie działał barek z ciastkami i gorącymi napojami (za niewielką opłatą). Obsługa krzątała się wokół, pilnując czy czegoś nie trzeba. Ogólnie podobało mi się, choć muszę dodać, że niebagatelne znaczenie ma to, z kim się na taki konwent jedzie. W naszym miłym gronie mogliśmy i pograć i pogadać i gdzieś razem pójść. Luki w programie nie były nam straszne. Sądzę, że jeśli organizatorzy wezmą sobie do serca porady Krzysia, to w połączeniu z ich entuzjazmem, następny konwent wyjdzie im świetnie.

 

 

Zobacz też: 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...