„Podboje" tom 1: „Horda żywych" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 13-05-2017 21:55 ()


Czym jest „horda żywych”? To wielka armia powołana do życia przez trójkę władców scytyjskich plemion wobec napaści zbrojnej ze strony hetyckiego króla. Pierwszy album serii „Podboje” służy głównie przedstawieniu przygotowań Scytów do wojny, która w rzeczywistości nigdy nie miała miejsca. Dla zwaśnionych stron zapowiadają się krwawe czasy...

Korzystając z przynależnego Bliskiemu Wschodowi bogatego i barwnego tła geopolitycznego oraz kulturowego, znany m.in. z „KonungówSylvain Runberg stworzył bardzo prostą z założenia intrygę opartą na konflikcie zbrojnym. O dziwo jednak nie wypełnił jej na tyle ciekawymi postaciami, by ich losy były szczególnie przejmujące. W dodatku historia ludów hetyckich i scytyjskich została przez niego potraktowana pretekstowo i wypada wyraźnie podkreślić, że mamy do czynienia z komiksem ahistorycznym. Punktem odniesienia na linii czasu mógłby być fakt, że przedstawione wydarzenia rozgrywają się za rzekomo panowania króla Hammurabiego, a więc w pierwszej połowie XVIII wieku p.n.e., ale przecież przeczy temu choćby ukazany sojusz króla Hattusiliego faraonem z Ramzesem, do którego doszło w roku 1258 p.n.e. W zasadzie lepiej nie próbować dochodzić nawiązań historycznych, tym bardziej że w komiksie nie obyło się bez aspektu fantastycznego. Swoją rolę odgrywają tu bowiem czarownicy ze zniszczonej w kataklizmie Atlantydy.

Niestety w „Podbojach” trudno znaleźć postać, z którą czytelnik mógłby nawiązać więź. Na pewno próżno jej szukać po obu zwaśnionych stronach reprezentowanych właściwie przez władców. Czy to postawiona w sytuacji najazdu trójca z Haumawargi, czy najeźdźca to Hattusilis, kierują się oni sobie tylko wiadomymi motywami. Są kreowani na głównych bohaterów, ale brakuje im właściwej charyzmy, no i trudno mówić, żeby wzbudzali szczególną sympatię. I choć w zasadzie nietrudno odgadnąć zamysł scenarzysty, który wskazywałby wysłanniczkę króla Hammurabiego, kronikarkę Thusię, jako bezstronną obserwatorkę, a więc osobę najbliższą czytelnikowi, to po pierwsze niewykluczone, że jej rola w całej intrydze nie została jeszcze ujawniona, a po drugie nieszczególnie ten zamysł działa.

Chociaż motorem napędowym opowieści jest belgijski scenarzysta, prawdziwego kolorytu tej opowieści nadaje kanadyjski artysta François Miville-Deschênes. Nie owijając w bawełnę, to właśnie jego rysunki zachęcają do dalszej lektury komiksu, do którego przygotowania podszedł z duszą pieczołowitością. Już na pierwszy rzut oka uwagę zwracają detale, zarówno w przedstawianiu postaci (ludzkich oraz zwierzęcych), jak i przedmiotów codziennego użytku, wreszcie elementów architektury czy stanowiącej tło przyrody. Wszystko na planszach wygląda realistycznie, miejscami nawet aż za bardzo. Na szczęście nie doszło do przekroczenia cienkiej granicy hiperrealizmu, który z reguły w komiksach wygląda nienaturalnie. Grafik pozwala sobie również miejscami na odejście od klasycznego kadrowania, co dynamizuje odpowiednio sceny – zwłaszcza sekwencje walk. Osobnym tematem jest kolorystyka, utrzymana w ciepłej tonacji oranżu i żółcieni. Dodaje ona klimatu właściwego dla miejsca akcji. Stanowiąca pod tym względem kontrast plansza 12 wyróżnia się na tle całości i jest przykładem na to, jak ważny był dobór palety barw w przypadku tego komiksu i co mogło mu grozić, gdyby było on niewłaściwy.

Wobec powyższego „Podboje” to komiks, w którym warstwa plastyczna zdecydowanie przewyższa stronę fabularną. Już po pierwszym albumie można wnioskować, że składająca się z czterech odcinków seria będzie miłym dla oka widowiskiem, natomiast nieszczególnie wymagającą lekturą. Polecam jako okazję do zapoznania się z twórczością Françoisa Miville-Deschênesa.

 

Tytuł: Podboje tom 1: Horda żywych

  • Scenariusz: Sylvain Runberg
  • Rysunki: François Miville-Deschênes
  • Wydawca: Egmont
  • Premiera: 5 kwietnia 2017 r.
  • Przekład: Maria Mosiewicz
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Papier: kreda
  • Objętość: 60 stron
  • Format: 216x285
  • Cena: 35 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

 

Galeria


comments powered by Disqus