„Benia Dampc i pewien ambitny prokurator" - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 19-04-2017 19:01 ()


„Benedykt Dampc” to seria, która powoli, aczkolwiek konsekwentnie się rozrasta, stając się swego rodzaju niewielkim fenomenem. Na czym on polega? Otóż to, jeden scenarzysta (w tym wypadku jest to Jerzy Szyłak) zaprasza do współpracy różnych rysowników i wspólnie pracują oni nad przygodami osadzonymi w stworzonym „uniwersum”. Te są najróżniejsze tematycznie, podobnie jak różne style prezentują odpowiedzialni za rysunki artyści. Efekt tego jest taki, że „Benedykt Dampc” ma już sześć części, a teraz nakładem wydawnictwa Timof i cisi wspólnicy pojawił się na rynku, można rzec, jego spin-off, czyli „Benia Dampc i pewien ambitny prokurator”.

W poniższym tekście będą ukazywać się cytaty. Są to wypowiedzi autora scenariusza Jerzego Szyłaka, które pochodzą z prywatnej korespondencji, i które publikuje za jego zgodą. Mogą one rzucić dodatkowe światło na recenzowaną historię, aczkolwiek zawierają niekiedy bardzo subtelne spoilery.

„Benia Dampc i pewien ambitny prokurator” to zeszyt, w którym znajdziemy dwie historie. Jedna z nich jest zdecydowanie krótsza i występuje w niej (po raz pierwszy i pewnie jedyny) tata naszej bohaterki, a i Benedykta Dampca również, gdyż Bernadetta jest przecież jego siostrą. Historia ta to spełnienie najgorszego koszmaru każdego ojca, czyli znalezienie swojej ukochanej córeczki w łóżku z facetem... Dzieje się tu sporo, a dodatkowo jeszcze pewne wydarzenia, które się w tej historii toczą, mają spory wpływ na kolejne losy bohaterki. Losy te ukazane zostały w drugiej historii, w której to Bernadetta wpada w bardzo poważne tarapaty. Jej rodzeństwo podejmuje wówczas walkę o wyciągnięcie z nich swojej siostry, co będzie wiązało się z pokonaniem nie lada trudności. To chyba tyle, jeśli chodzi o scenariusz, gdyż każdy kolejny podany fakt mógłby psuć zabawę potencjalnym czytelnikom. Warto też podkreślić i uspokoić wszystkich fanów serii, że zmiana głównego bohatera na bohaterkę nie jest na stałe, a komiks czytać można bez znajomości wcześniejszych odsłon serii.

Zmiana nie jest na stałe. Bernadetta Dampc jest siostrą Benedykta. Jedną z dwóch, obie pojawiają się w komiksie. W komiksie pojawi się też ich ojciec (pierwsze i chyba jedyne jego pojawienie się w serii). W komiksie znalazły się dwie historie. Jedna krótka (napisana do antologii „Historie niedopowiedziane” – wtedy zabrakło chętnego do jej narysowania) – to w niej pojawia się tata Dampc. Druga jest pełnowymiarowa i nosi taki tytuł, jaki nosi, bo Bernadetta Dampc jest jej główną bohaterką. Jej brat pojawia się dopiero w pewnym momencie tej historii. Całość jest fabularnie zamknięta i nic z niczym się nie kłóci.

Jaki jest powód, aby zajrzeć do tego 60-stronicowego zeszytu? Na pewno bardzo duża ilość nagromadzonej w nim akcji, a także kilka naprawdę fajnych i zaskakujących drobnych smaczków scenariuszowych. Jerzy Szyłak postawił w tym komiksie na czystą i niczym nieograniczoną akcję jak z amerykańskich filmów w stylu „Ścigany”. Niewinna ofiara, która wpadła w kłopoty, musi z pomocą zaledwie kilku najbliższych osób się z nich wykaraskać. Będzie tu więc dużo pościgów i niezbyt czystych zagrywek, gdyż jak to powszechnie wiadomo, cel uświęca środki. Już samo to, w jaki sposób Bernadetta przekonała się, że nawet niewinna osoba może mieć poważne problemy z prawem, sprawia, że warto sięgnąć po ten zeszyt. Pamiętacie taki polski film „Symetria”? Jeśli tak to być może w tym komiksie odnajdziecie jego niewielkie pierwiastek. Scena z przesłuchaniem sąsiadki i szefowej Bernadetty to dla mnie taka perełka i element, który w znacznym stopniu buduje jego ocenę. Szyłak udowodnił jak w łatwy sposób i za pomocą bardzo prostego (aczkolwiek niezwykle pomysłowego) zagrania można efektownie wykreować zwrot akcji. To jeden z tych smaczków, o których wspominałem wcześniej. Jak już była również wcześniej mowa główna uwaga scenarzysty skupia się na tym, aby było tu jak najwięcej dramatycznych i efektownych zdarzeń, czego efektem musiało być odpuszczenie w dużym stopniu ich realizmu. Scenarzysta nie stara nam się wmówić, że tworzy skomplikowaną i niezwykle rozbudowaną historię. To bardzo uczciwy układ, bo oferuje on w zamian właśnie tę gnającą do przodu, wypełnioną pościgami fabułę. Sposób prowadzenia komiksu ułatwia nam przymknięcie oka na pozornie nieco naciągnięte sceny, jak zdobycie dowodów mających na celu ułatwienie wyciągnięcia z kłopotów Bernadetty czy niezbyt rozgarniętą (choć z drugiej strony w to akurat uwierzyć można) polską policję. Warto też docenić fakt, że scenarzysta przemyślał nawet takie drobiazgi jak nadane bohaterkom imiona:

Jeszcze jedno. Imiona Aurelia i Bernadetta są szalenie popularne na Kaszubach. Co ma znaczenie, biorąc pod uwagę miejsce rozgrywania komiksu.

Czy jednak poza samą akcją komiks ten oferuje coś więcej? Myślę, że same postaci są tym elementem, który również powinien do niego przyciągnąć czytelnika. Każda z nich jest wyrazista i wnosi coś do historii. Choć nie ma tu jakiś dwuznacznych moralnie dramatów, kreska między postaciami pozytywnymi a negatywnymi jest niezwykle wyraźna to w takiej historii, gdzie nie ma ani miejsca, ani też ochoty, aby było inaczej, jest to rozwiązanie słuszne. Czytelnik nie ma problemu z opowiedzeniem się po właściwej stronie i może skupić się na przeżywaniu przygód i samej rozrywce. Zresztą samo to, że pojawia się tu i Benedykt jest sporym plusem. Fanom serii, którzy kupują wszystkie odsłony, zdradzę, że jedna z postaci pojawi się w jeszcze innej odsłonie.

W komiksie pojawia się też inspektor Zbrożek – jest to postać wymyślona przez Tomasza Tomaszewskiego. Kiedyś w przeszłości Tomaszewski chciał zrobić komiks z Dampcem i ze swoim bohaterem, ale w końcu nic z tego nie wyszło. Tamten scenariusz trafił w ręce Macieja Pałki, który jednak jeszcze nad swoim komiksem pracuje. Scenariusz, w którym Zbrożek pojawia się po raz drugi (jako stary znajomy Benka), trafił w ręce Godlewskiego i tak się złożyło, że został opublikowany jako pierwszy.

Za stronę graficzną tego komiksu odpowiada Łukasz Godlewski, który ma na swoim koncie m.in. „Kapitana Wronę” z ubiegłego roku. A dlaczego właśnie on? Tak pół żartem:

Na pytanie, czemu Godlewski, mogę odpowiedzieć jedynie: bo go lubię. Różne odcinki Dampca były robione przez różne osoby i w przyszłości też tak będzie.

Jak się sprawdza w tej roli? Ze swoją dość realistyczną kreską, całkiem nieźle. Co prawda podejrzewam, że projekty postaci nie wszystkim mogą przypaść do gustu, to jednak na pewno nie są one złe. Odnoszę tylko wrażenie, że na gorsze wyszło im ukazanie ich w kolorze. W mojej opinii Godlewski lepiej wypada w pracach takich jak „Kapitan Wrona” czy „Miasto z widokiem”, gdzie barwy były bardzo mocno ograniczone. Cała historia opiera się na dużej dynamice i co ciekawe pomimo uporządkowanego układu kadrów, gdzie nic spoza ram nie wychodzi, to również rysunki dodają opowieści właśnie tego elementu. Godlewski nie boi się ukazywać bohaterów i całych scen z bardzo różnych, niekiedy nietypowych, perspektyw co sprawia, że pomimo tego pozornego nudnego układu na kadrach dzieje się tu bardzo dużo. Zeszyt ten jest również doskonałą okazją do tego, aby porównać, jak Godlewski sprawdza się w mniej dynamicznych scenach (jak pierwsza opowieść), a jak idzie mu, to gdy scenariusz wymaga o wiele więcej energii i ruchu. Jeśli miałbym do kogoś porównać styl rysownika, to byłby to chyba autor rysunków do serii „Postapo” Krzysztof Małecki.

Komu można więc polecić najnowszą odsłonę serii o rodzinie Dampców? Myślę, że tym, którzy w komiksie szukają przede wszystkim rozrywki. Tym, którzy nie dopatrują się wszędzie jakiejś przesadnej głębi i drugiego dna, a chcą z niego wyciągnąć po prostu jak najwięcej zabawy. Z pewnością powinien być to też nieco starszy czytelnik choćby z uwagi na zawartą w nim dawkę przemocy, ale też na to, że Jerzy Szyłak nie boi się sięgać po dość mocną erotykę. Jeśli więc potraficie przymknąć oko na pewne niuanse, a styl rysowania Łukasza Godlewskiego przypadnie wam do gustu, powinniście do tego zeszytu zajrzeć. Wówczas czeka na was naprawdę niezła przygoda.

Na koniec warto też zdradzić, co było powodem stworzenia tego spin offu i zmiany bohatera.

Szczerze mówiąc, pomyślałem sobie, że bohaterowie komiksów rzadko kiedy mają rodzeństwo. Najpierw wprowadziłem do komiksu, który miał robić Tomaszewski (obecnie – Pałka) postać WYCIĘTO Z UWAGI NA POTENCJALNY SPOILER. Pojawia się tam znienacka, pod koniec opowieści i jej pojawienie się jest takim samym zaskoczeniem dla Zbożka, jak i dla czytelników. Potem wymyśliłem WYCIĘTO Z UWAGI NA POTENCJALNY SPOILER oraz siostrę i ojca Benedykta (do tej krótkiej historyjki otwierającej wydanie albumowe). A potem napisałem dłuższy scenariusz. Chyba uznałem, że lekka zmiana tytułu może zostać uznana za sympatyczny żarcik.

PS. Podziękowania dla Jerzego Szyłaka za wyrażenie zgody na wykorzystanie jego wypowiedzi w powyższej recenzji.

 

Tytuł: Benia Dampc i pewien ambitny prokurator

  • Scenariusz: Jerzy Szyłak
  • Rysunki: Łukasz Goldewski
  • Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
  • Data wydania: 21 marca 2017 r.
  • Format: 165X230
  • Oprawa: miękka
  • Liczba stron: 60
  • Druk/barwność: kolor
  • Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dojrzali czytelnicy
  • Komiks nr 213
  • Wydanie: I
  • Cena: 42 zł

Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus