„Horn” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 29-03-2017 05:25 ()


„Horn” to kolejny owoc współpracy Bartosza „Termosa” Słomki z Wydawnictwem Kameleon. O ile jednak np. przygody kapitana Ewicza, choć nie był to na pewno komiks najwyższych lotów, dało się jakoś czytać, o tyle „Horn” jest dziełem całkowicie nieudanym. Chaotyczny i nieprzemyślany scenariusz został zilustrowany za pomocą kompletnie nieczytelnych i niechlujnych rysunków.

Wszystko zaczyna się od wyprawy dwóch kobiet na teren ogródków działkowych „Spocony Delfin”. Z ich rozmowy można wywnioskować, że poszukują jakiegoś tajemniczego mężczyzny, którego chcą wynająć do wykonania niebezpiecznego zadania. Pan Krzysio, bo to on właśnie jest tą zagadkową postacią, nie jest zbyt entuzjastycznie nastawiony do nowego zlecenia, bo jak sam mówi, „już się tym nie zajmuje”. Mimo wszystko ulega jednak perswazji i podejmuje się wykonania zadania (nie wiadomo co go ostatecznie przekonało, wizja sporej zaliczki, czy to, że jedna z kobiet była gotowa pokazać mu cycki). Równolegle do zdarzeń rozgrywających się na polskich przedmieściach śledzimy przebieg poszukiwań prowadzonych przez pewnego docenta, w zaginionej świątyni, położonej gdzieś w Meksyku. Eksploracja budowli okazuje się nadzwyczaj udana. Niestety poszukiwacz przygód niezbyt długo cieszył się swoim znaleziskiem, gdyż zostało mu ono dość bezceremonialnie odebrane. Biorąc jednak pod uwagę miejsce, w którym je ukrył, być może pozbycie się tego balastu, przyniosło mu pewną ulgę. To znaczy, przyniosłoby, gdyby nie to, że przy okazji nasz docent stracił życie.

W dalszej części opowieści przygody pana Krzysia splatają się z tajemniczym artefaktem przywiezionym z Meksyku i przenoszą się z Ziemi na jakąś dziwną planetę, gdzie wszystko staje się jeszcze dziwniejsze. Łącznie z panem Krzysiem. Szczerze mówiąc trudno jednak doszukać się w tej historii jakichkolwiek wartościowych elementów, które mogłyby zainteresować czytelnika przebiegiem akcji. Podczas lektury trudno w ogóle połapać się, o co tu chodzi. Fabuła jest wprawdzie prosta, ale jednak sposób jej przedstawienia pozostaje daleki od choćby śladowej klarowności. Co gorsza, jak już człowiek poukłada sobie tę historię w spójną całość, to okazuje się, że jest ona całkowicie pozbawiona sensu i uzasadnienia. Podczas lektury niejednokrotnie powraca pytanie – po co w ogóle ten komiks powstał? Czy miała to być jakaś zabawa z konwencją? A może próba podjęcia jakiejś metatekstowej gry z czytelnikiem?

Komiksu nie ratuje niestety warstwa graficzna. W zasadzie poza kilkoma niezłymi kadrami przedstawiającymi wnętrze meksykańskiej świątyni czarnobiałe rysunki są kompletnie nieczytelne. Trzeba naprawdę dokładnie wpatrywać się w poszczególne kadry, by wyłowić z nich określone figury i tła. Postacie są rysowane tak, jakby autor nie mógł zdecydować się na określoną konwencję. Poza tym, z powodu braku jakiegokolwiek zróżnicowania kreski, zazwyczaj niemal całkowicie zlewają się z tłem.

Krótko mówiąc „Horn” nie jest komiksem, który przypadł mi do gustu. Bez względu na to, czy w zamierzeniu autora miała to być śmieszna, przygodowo-fantastyczna historyjka, czy jakiś narracyjno-formalny, surrealistyczny eksperyment, opowieść o przygodach pana Krzysia obdarzonego wątpliwej natury umiejętnościami, jest całkowicie nieudana. Po lekturze trudno odpowiedzieć sobie na pytanie, o czym ten komiks opowiada i – co ważniejsze – dlaczego, w ogóle miałby zainteresować czytelników. Niewykluczone jednak, że miłośnicy twórczości Bartosza Słomki odnajdą w nim to, czego ja nie potrafiłem dostrzec.

 

Tytuł: „Horn”

  • Scenariusz: Bartosz Słomka
  • Rysunki: Bartosz Słomka
  • Wydawca: Wydawnictwo Kameleon
  • Data wydania: 2017
  • Objętość: 48 stron
  • Format: 165x240
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offsetowy
  • Druk: czarno-biały
  • Cena: 19,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Kameleon za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus