„Saga Winlandzka" tom 1 - recenzja
Dodane: 09-03-2017 00:16 ()
Makoto Yukimura to w ostatnich miesiącach bardzo gorące nazwisko na polskiej giełdzie mangowej. Aż dwa wydawnictwa postanowiły niemal jednocześnie wprowadzić na rynek komiksy tego mangaki. Warto przy tym wspomnieć, że są to tytuły całkowicie od siebie różne. Podczas gdy wydawnictwo J.P.F. zaproponowało nam dwuczęściową opowieść rozgrywającą się w kosmosie - „Planetes”, Hanami wprowadziło na rynek „Sagę Winlandzką”, rozgrywająca się w czasie panowania Wikingów. Dwa całkowicie odmienne tytuły, pytanie, w jakim stopniu warto zainteresować się drugim z nich?
Jeśli chodzi o „Sagę Winlandzką”, to już na wstępie zyskuje ona bonusowy punkt, z racji tego, że nie zdarzyło się dotychczas, abyśmy mieli okazję zapoznać się z azjatyckim spojrzeniem na lata świetności Wikingów. Dzieło Yukimury w przeciwieństwie do „Planetes” jest więc dość wyjątkowe. Czy to jednak wystarczy, aby manga ta osiągnęła sukces? Tuż po ogłoszeniu przez Hanami planów jej publikacji, dało się wyczuć ogromne zainteresowanie i duże oczekiwania czytelników.
„Saga Winlandzka” opowiada o losach Wikingów, którzy panowali wiele lat temu, gdy skandynawscy wojownicy zajmowali się w dużej mierze handlem, ale też rabunkiem, siejąc wśród swoich ofiar postrach. Byli oni przy tym niezwykle waleczni, przez co sława o nich przetrwała do dziś i właśnie do tych cech odnosi się w swoim komiksie Makoto Yukimura. Rozgrywająca się w IX wieku akcja mangi skupia się na kilku plemionach takich jak: Normanowie, Danowie czy Rusini. Pośród nich jest m.in. Thorfinn syn Thorsa, którego poznajemy podczas oblężenia grodu Franków. Ten niepozorny blond chłopak od razu daje się poznać jako mistrz miecza i walki. Nie trudno również dostrzec, że kryje on też ogromną tajemnicę, która wypisana jest na jego zawziętej twarzy. I właśnie na jej wyjaśnieniu, na wytłumaczeniu czemu prowadzi on prywatną krucjatę przeciwko Askeladdowi, skupia się fabuła pierwszego tomu. Należy też powiedzieć, że w oryginale są to dwie części, gdyż Hanami postanowiło wydawać ten tytuł w wydaniach zbiorczych, tzn. dwa oryginalne albumy w jednym. Pierwszy tom sagi to bardzo rozbudowane wprowadzenie do tego, co ma nadejść w przyszłości. Po początkowych stronach akcja komiksu cofa się o dziesięć lat. Yukimura opowiada wówczas losy Thorsa i jego syna Thorinna, ukazując jednocześnie genezę całej sagi. Dzięki takiemu ujęciu historii możemy wyraźnie poznać głównych bohaterów, a także ich motywację, przez co z miejsca stają się oni nam bliscy albo wzbudzają naszą antypatię, wywołują emocje. Nie brakuje tu ogromnej dynamiki w prowadzeniu historii, ale też akcja rozpisana jest przemyślanie, by czytelnik miał czas i okazję delektować się toczącymi się wydarzeniami. Nie ma tu dróg na skróty, Yukimura daje odczuć, że ma zamysł na długą historię.
„Saga Winlandzka” to zręczne połączenie komiksu historycznego, osadzonego w rzeczywistych dla przedstawianej epoki realiach z domieszką japońskości i akcji. Nie brakuje tu nieprawdopodobnych wręcz umiejętności bitewnych części bohaterów czy niemalże nadprzyrodzonych zdolności po zjedzeniu... grzyba. Może wydawać się to połączenie nieco dziwne, ale jako całość wypada bardzo przyzwoicie. Zresztą można to napisać też o całej mandze, która od samego początku wciąga i intryguje. Obfituje ona w mnóstwo bitew i pojedynków angażujących czytelnika. Yukimura nie zapomina też o tym, co niezwykle ważne, czyli o ludziach. Bohaterowie przewijający się przez karty komiksu posiadają głębię, nie są bezbarwni, mają wyraźnie zaznaczone charaktery, a przy tym są od siebie bardzo odmienni. Nie brakuje tu też intryg i zwrotów akcji. Trzeba więc przyznać, że autor stworzył w ten sposób bardzo zgrabną mieszankę, która mi osobiście na myśl przywodzi... „Berserka” Kentarou Miury. Sceny walk w oblężonym grodzie czy sposób prowadzenia akcji przypomina to, czego doświadczyliśmy w kultowym komiksie dark fantasy. Zresztą odwołań jest więcej, choćby wspominając niesamowite zdolności jednego z wojowników, które nazywają się właśnie tak jak manga Miury. I choć może to być całkowity przypadek, gdyż atak „Berserk” znany jest z większości jrpg-ów, to jednak biorąc pod uwagę całość, wzmacnia tylko podobieństwo do tamtego tytułu. Nie jest to z mojej strony zarzut, gdyż ciężko tu mówić o jakiejkolwiek kopii, natomiast delikatna inspiracja gdzieś tam jest zauważalna.
Z całością świetnie komponuje się też oprawa graficzna, która stoi na wysokim poziomie. Postaci, choć mangowe to jednak mają w sobie pierwiastek cech nordyckich. Sceny pojedynków są niezwykle dynamiczne, a przy tym czytelne, a wszelkiego rodzaju broń czy łodzie szczegółowo dopracowane. Jest więc na czym zawiesić oko. Yukimurze udało się oddać ducha czasów Wikingów. To, co jedynie mnie nieco razi (w każdej mandze, nie tylko tej) to humorystyczne akcenty, ukazane za sprawą nieco zdeformowanych rysunków. W dość poważnym tytule, jakim jest „Saga Winlandzka”, podobne wstawki wytrącają z budowanego klimatu, niepotrzebnie rozpraszając czytelnika. To częsty u Japończyków zabieg, który osobiście moim zdaniem bardziej przeszkadza, niż pomaga. Poza tym drobnym elementem ciężko jest się tu do czegoś przyczepić.
Warto sięgnąć po dzieło Yukimury z uwagi na ciekawą fabułę, dobrze rozpisane dialogi i dużą ilość walk oraz akcji. „Saga Winlandzka” powinna przypaść do gustu sporej rzeszy czytelników. Co prawda na okładce jest oznaczenie, że to tytuł tylko dla dorosłych, ale po pierwszym tomie wydaje mi się, że jest ono umieszczone tam trochę na wyrost. Co prawda jak są walki, to muszą być też ofiary, ale nie oznacza to, że jest ona jakoś przesadnie brutalna. Do takiego „Berserka” brakuje tu naprawdę wiele. Ci, którzy szukają w komiksie czegoś więcej niż tylko akcji, również nie będą rozczarowani. Autor podejmuje tematykę niewolnictwa, nie brak tu rozterek bohaterów i trudnych życiowych decyzji. Poza samą siekanką jest więc sporo więcej, co jest kolejną zaletą niniejszej pozycji.
„Saga Winlandzka” to kawał solidnej historii, która zajmuje ponad 400 stron. Ponadto otrzymujemy dodatki w postaci krótkich humorystycznych historyjek umieszczonych na końcu tomu. Poza tym wydawniczy standard, czyli kilka pierwszych kolorowych stron i okładka ze skrzydełkami. Śmiało mogę wam polecić ten tytuł. Myślę, że dla wielu z was okaże się on świetną przygodą i rozrywką z Wikingami w roli głównej.
Tytuł: Saga Winlandzka tom 1
- Autor: Makoto Yukimura
- Wydawnictwo: Hanami
- Format: 150 x 210 mm
- Ilość stron: 452
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Papier: offset
- ISBN 978-83-65520-13-5
- Data publikacji: 01.2017 r.
- Komiks dla dorosłych
- Cena: 65 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus