„Lucky Luke" tom 52: „Fingers" - recenzja

Autor: Jakub Syty Redaktor: Motyl

Dodane: 10-02-2017 17:50 ()


Wydany w 1983 roku album „Fingers” był przełomowy dla wizerunku postaci Lucky Luke'a. Oto bowiem charakterystyczny i nieodzowny od samego początku jego kariery papieros został zastąpiony źdźbłem trawy. Stało się tak w wyniku zakupu praw do adaptacji komiksu przez amerykańskie studio Hanna-Barbera, co pociągnęło za sobą naciski ze strony organizacji antytytoniowych. W wyniku tego zmienił się również sposób przedstawiania najbardziej rozpoznawalnego kowboja w komiksie frankofońskim. Mimo to w treści albumu nie pojawia się żadna wzmianka sugerująca tę zmianę, co mogłoby przecież samo w sobie stać się godną zapamiętania anegdotą, o ile nie motywem przewodnim całej przygody. Aż dziwne, bo okazja była ku temu wręcz idealna, ponieważ tym razem na drodze Lucky Luke'a staje niezwykle wprawny magik, który mógłby w ramach jakiegoś gagu dokonać tej znamiennej podmianki.

Wspomniany wyżej „Niepodrabialny Gaston” vel „Król magii”, który ze względu na zwinne palce zyskał na Dzikim Zachodzie przydomek „Fingers”, jest prestidigitatorem z Europy szukającym szczęścia w Nowym Świecie. Przypadkowo spotyka na swojej drodze braci Daltonów i jako że niejako dla rozrywki pomaga im uciec z więzienia i przyłącza się do nich, stając się ściganym przez prawo przestępcą, nie trudno się domyślić, że prędzej czy później stanie oko w oko z Lucky Luke'iem. Czy okaże się szybszy od najszybszego rewolwerowca od Oregonu po Wirginię i od Montany po Teksas?

Scenariuszowi, który stworzył Holender Lo Hartog Van Banda (pierwsza z trzech historii napisanych dla Morrisa), nie brakuje nic z lekkości fabuł wymyślanych przez Goscinnego. Korzystając z uniwersalnego charakteru postaci magika, scenarzysta postanowił skonfrontować go z wieloma typowymi motywami Dzikiego Zachodu. Ku memu nieskrywanemu zadowoleniu Daltonowie pojawiają się w albumie tylko na chwilę, na zasadzie gościnnego występu urozmaicającego przedstawienie głównego bohatera tej historii. Zresztą nie tylko oni, bo trudno, żeby w takiej historii zabrakło Bzika czy Indian. Jednym słowem, „Fingers” to udany album serii. Szczególnie, że żarty związane z natręctwami tytułowego iluzjonisty-kleptomana oraz jego pokrętną naturą kombinatora są odpowiednio wyważone i autentycznie bawią, a nawet Lucky Luke uczy się kilku przydatnych sztuczek...

 

Tytuł: „Lucky Luke" tom 52: „Fingers"

  • Scenariusz: Lo Hartog Van Banda
  • Rysunek: Morris
  • Wydawnictwo: Egmont
  • Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
  • Wydawca oryginalny: Dargaud
  • Rok wydania oryginału: 1983
  • Liczba stron: 48
  • Format: 215x290 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Data wydania: 25.01.2017 r.
  • Cena: 24,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus