Melissa Darwood „Pryncypium” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 31-01-2017 08:48 ()


Życie ludzi bogatych bardzo różni się od życia biedaków, to nie nowina. Coś, co człowiek bogaty dostaje niejako z urzędu, biedak musi wydrzeć życiu ciężką, czasem ponad siły pracą. Często wytrwałością i inteligencją zdobywa to, o co walczy, jednak równie często bywa pokonany przez niesprzyjające warunki. Oczywiście wolimy tę pierwszą opcję. Na kanwie zwycięskiej walki z losem powstało wiele książek i filmów, jedne mądrzejsze, drugie głupsze. Jedną z nich jest powieść Melissy Darwood „Pryncypium”.

Aniela nade wszystko pragnie zostać wiejskim weterynarzem i zamieszkać w rodzinnej Bystrej. Niestety urzeczywistnienie marzeń wymaga od niej nie tylko nauki, ale też pieniędzy, dorabia jak umie. Ostatnio roznosi gazety. Jest stale zmęczona, nie śmie jednak przeciwstawić się wyzyskującemu ją szefowi. Pewnego dnia, wyczerpana pracą i upałem, mdleje na ulicy. Widzi ją Zoltan Branderburg, potężny potentat finansowy, i pod wpływem impulsu zabiera z ulicy do siedziby firmy. Aniela początkowo jest przerażona jego apodyktycznością i bezwzględnością, jednak Zoltan jednocześnie fascynuje ją w niewytłumaczalny sposób. Młody mężczyzna również czuje się zauroczony odważną i niewinną dziewczyną. Ich znajomość powoli przeradza się w uczucie. Aniela nie wie jednak, że Zoltan niezupełnie jest tym, za kogo uważają go pracownicy firmy i że ma wobec niej zamiary mroczniejsze, niż mogłaby się domyślać. Za jego sprawą zetknie się z siłami, które przekraczają jej wyobraźnię...

„Pryncypium” nie sprawia wrażenie książki w jakiś sposób nowatorskiej. Bardziej przypomina mi skrzyżowanie ugrzecznionej wersji „50 twarzy Greya” i „Harry’ego Pottera” niż cokolwiek innego. Dobrze się ją czyta i… to praktycznie wszystko. Para głównych bohaterów – Aniela i Zoltan – to właściwie Anastasia i Christian Grey. Wątki paranormalne przypominają z kolei „Dziecko Rosemary” i temu podobne książki, na czele z pewnym wątkiem „Wiedźmina”, bardzo łatwym do wychwycenia. „Pryncypium” nie jest pozbawione pikantnych szczegółów, ale nie ma ich w tej ilości co sławna „Trylogia Greya”. Za to autorka doprawiła swą książkę magią. Jednak klimat mamy ten sam – słodki, biedny niczym mysz kościelna Kopciuszek i tajemniczy, zepsuty książę o wielkiej mocy, a przede wszystkim władzy. Jak kto lubi takie lektury, będzie w pełni usatysfakcjonowany.

Nie można odmówić autorce talentu. Ma lekkie pióro, poetycki język i z pewnością stać ją na coś więcej niż powielanie cudzych wzorców. Podobnie wydawnictwo Genius Creations stać chyba na oryginalniejsze okładki i lepsze wydania, bo to, które zafundowało pani Darwood, jest gorsze niż proponowane przez płatne firmy wydawnicze w rodzaju Novae Res, które – nawiasem mówiąc – akurat o szatę wydawanych książek bardzo dba. Nie mówię tego, by dokuczyć wydawnictwu, ale by wskazać, że na dzisiejszym, bardzo trudnym rynku księgarskim, wygląd powieści liczy się nieomal tak samo, jak jej treść. Trzeba więc zadbać nie tylko o to, CO się wydaje, lecz również JAK.

 

Tytuł: „Pryncypium”

  • Autor: Melissa Darwood
  • Wydawnictwo: Genius Creations
  • Data wydania: 12.2016 r.
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: miękka
  • Format: 125x195 mm
  • Ilość stron: 382
  • Rok wydania: 12.2016 r.
  • ISBN-13: 9788379950867
  • Cena: 34.99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Genius Creations za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus