„Wielki Mur" - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 25-01-2017 23:43 ()


Twórca takich klasyków jak Hero, Dom latających sztyletów czy Cesarzowa tym razem pokusił się o produkcję przypominającą amerykański blockbuster. Zadbał też o międzynarodową obsadę na czele z Mattem Damonem. To właśnie twarz popularnego aktora ma zachęcić nas do wybrania się w daleką wyprawę, za Wielki Mur.

Para najemników w Państwie Środka poszukuje legendarnego czarnego prochu, który otworzy przed nimi każde drzwi w Europie. Tam bowiem, dotarły na razie jedynie wieści o iście magicznej substancji, nowej śmiercionośnej broni. Pech chce, że ich misja nie przebiega, jak zaplanowali, wpadają w niewolę. Szybko też okazuje się, że ogromna fortyfikacja, do której trafili, została wybudowana w konkretnym celu. Jako ostatnia linia obrony przed krwiożerczymi bestiami, które w kolejnym cyklu, właśnie postanowiły przypomnieć o sobie. Karą za chciwość przodków ma być nieustające zagrożenie, powracające oraz nękające bohaterskich i odważnych Chińczyków.

Nie ma co w obrazie Yimou Zhang doszukiwać się prawdy historycznej, bo fabułę należy przyjąć jako swoistą wariację, obraz fantasy, w którym przede wszystkim liczy się strona wizualna widowiska. A ta olśniewa i zachwyca. Twórca Wielkiego Muru już w poprzednich swoich dziełach pokazał, że jest mistrzem kompozycji kolorów. Także i w tym przypadku podporządkował przebieg walki ferii nęcących oko barw – pomysłowo i kunsztownie dobierając zbroje dla dzielnych wojowników stawiających opór hordzie bestii. Ale to nie wszystko, bo pustynia poza murem, olbrzymie bębny czy wystrój pałacowych wnętrz zapierają dech w piersiach. Yimou Zhang to wciąż niedościgniony esteta z niebywałym zmysłem artystycznym, jeżeli chodzi o plastyczną oprawę filmu.

Odrzucając jednak otoczkę wizualną, otrzymujemy typowe fantasy z kilkoma przekombinowanymi scenami walk, pokazem umiejętności strzeleckich czy kaskaderskich akrobacji. Ogląda się te wyczyny przyjemnie, ale w kinie wysokobudżetowym jest to już norma, więc nie stanowią one nowatorskich atrakcji. Z kolei sama fabuła jest prościutka, by nie rzec mocno przewidywalna, a niektóre rozwiązania, jak pięta achillesowa bestii, bardzo naciągane. Jednakże umowność świata przedstawionego, z jego wszelkimi wadami została ładnie przykryta przez fantastyczne dekoracje i wartką akcję. Co by nie mówić o umiejętnościach aktorskich Matta Damona, to nie ma on tu zbyt wiele do zagrania, a przemiana jego bohatera, która rozgrywa się w tle, między kolejnym szturmem zielonych potworów, nie należy do podniosłych i kluczowych wątków w filmie. Istnieje, aby nadać Williamowi choćby szczątkowy przejaw bezinteresownego heroizmu. Na szczęście nie wadzi też zanadto, bo oszczędzono tej postaci nazbyt emocjonalnych rozterek moralnych. Na przeciwnym biegunie znajduje się jego kompan – grany przez Pedro Pascala (Narcos). Tarcie między tymi dwoma postaciami zapewnia niewielki, acz zawsze ładunek humorystyczny. Ozdobą męskich wyczynów jest urodziwa Tian Jing – generał chińskiej armii. Szkoda jednak, że została potraktowana bardziej jako przewodnik po nieznanym dla obcych przybyszy świecie. Pozostała część chińskiej obsady, poza Andym Lau, ma jedynie marginalne znaczenie.

Wielki Mur nie odkryje Ameryki, ale nie został też nakręcony, aby stanowić przełom w kinie. Jego zadanie jest znacznie prostsze. Ma zapewnić godziwą rozrywkę. Mimo że jest to kino wybrakowane, z fabułą pędzącą na złamanie karku, to jednak jako orientalną przygodę ogląda się je z zainteresowaniem.

Ocena: 5,5/10

Tytuł: „Wielki Mur"

Reżyseria: Zhang Yimou

Scenariusz: Tony Gilroy, Carlo Bernard, Doug Miro

Obsada:

  • Matt Damon    
  • Tian Jing
  • Willem Dafoe
  • Andy Lau
  • Pedro Pascal
  • Hanyu Zhang
  • Lu Han   

Zdjęcia: Stuart Dryburgh, Xiaoding Zhao

Muzyka: Ramin Djawadi

Montaż: Mary Jo Markey, Craig Wood

Scenografia: John Myhre

Kostiumy: Mayes C. Rubeo

Czas trwania: 102 minuty

 

Dziękujemy Multikino za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus