„Sully” - recenzja

Autor: Damian Drabik Redaktor: Motyl

Dodane: 17-12-2016 15:25 ()


W 2009 roku w Nowym Jorku doszło do zdarzenia określanego mianem „Cudu na rzece Hudson”, o którym mówił wówczas cały świat. Kapitan Chesley Sullenberger, pilotujący Airbusem A320 z ponad 150 osobami na pokładzie, dokonał rzeczy niemożliwej – po tym, jak samolot zderzył się ze stadem ptaków, które uszkodziły oba silniki, posadził maszynę bezpiecznie na rzece Hudson. W wyniku tego zdarzenia wszyscy pasażerowie oraz załoga uszli z życiem.

W swoim najnowszym filmie legendarny już aktor i reżyser Clint Eastwood bierze na warsztat tę właśnie historię, jednak ważne jest dla niego nie tyle odtworzenie tych dramatycznych wydarzeń (choć taka próba również się pojawia), co ukazanie dalszych losów samego Sullenbergera. Pilot z miejsca określony został bohaterem, jednak śledczy badający sprawę mieli inne zdanie. Badania wskazywały bowiem, że Sully mógł zawrócić i bezpiecznie osadzić samolot na jednym z okolicznych lotnisk, tymczasem decydując się na lądowanie na rzece, naraził życie pasażerów.

Eastwood zrealizował wyśmienity kameralny dramat skupiający się na kilku dniach z życia Sullenbergera. Bohater czy oszust? W wyniku prowadzonego śledztwa jego reputacja już została nadszarpnięta, ale grozi mu coś znacznie gorszego – utrata licencji pilota i prawa do emerytury. Reżyser subtelnie, lecz wiarygodnie ukazuje zmagania bohatera z własną pamięcią i pewnością co do wydarzeń. Z każdym dniem i kolejnym wychodzącym na jaw dowodem, Sully coraz bardziej przekonuje się do hipotezy, że faktycznie mógł narazić życie swoich pasażerów.

Ten dramat udaje się znakomicie podkreślić również dzięki świetnej kreacji Toma Hanksa, kreacji niezwykle stonowanej, pozbawionej wyraźnej ekspresji czy nawet emocji. Pozornie jego Sully jest zawsze spokojny i skupiony, czy to w trakcie dramatycznych wydarzeń w samolocie, czy podczas przesłuchania. A jednak drobne gesty, mimika i wyjątkowa charyzma samego Hanksa, sprawiają, że Sully staje się postacią z krwi i kości. Lecz mimo wszystko to nie tylko film jednego aktora. Brawurowo Hanksowi sekunduje Aaron Eckhart w roli drugiego pilota. Ani na moment nie wysuwa się na pierwszy plan, jednak tworzy jedną ze swoich najlepszych ról w ostatnich latach.

Eastwood odtwarza również sam moment lądowania. Dramatyczne 200 sekund, podczas których trzeba było podjąć decyzję, od której zależały losy 150 osób. Sekwencja zrealizowana została kapitalnie, oddając cały dramat i grozę sytuacji.        

Najnowszy film Clinta Eastwooda to bardzo poprawne i angażujące kino, które – dzięki sprawnej reżyserii, świetnej roli Hanksa i dobrym scenariuszu – ogląda się w napięciu, mimo że od początku wiemy, jak ta historia się skończy. To z pewnością jeden z lepszych filmów Eastwooda w ostatnich latach i warto poświęcić mu czas.

 

Tytuł: „Sully"

Reżyseria: Clint Eastwood

Scenariusz: Todd Komarnicki

Obsada:

  • Tom Hanks
  • Aaron Eckhart
  • Laura Linney        
  • Mike O'Malley        
  • Anna Gunn    
  • Jamey Sheridan        
  • Ann Cusack

Muzyka: Christian Jacob, Tierney Sutton Band

Zdjęcia: Tom Stern

Montaż: Blu Murray

Scenografia: James J. Murakami

Kostiumy: Deborah Hopper

Czas trwania: 96 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus