„Kosmiczne rupiecie" - recenzja
Dodane: 23-11-2016 21:15 ()
Craig Thompson może nie rozpieszcza nas nadmierną częstotliwością publikacji swoich tytułów, ale jak już stworzy kolejny komiks, to w innych kategoriach niż arcydzieło nie sposób go rozpatrywać. Tak też jest z Kosmicznymi rupieciami, będącymi wspaniałą kosmiczną przygodą dla czytelników bez względu na wiek.
Każdy z nas kiedyś marzył o wyprawie w kosmos, byciu astronautą, zaczytując się stertami klasycznych powieści s-f. Zastanawiał się, jakby to było wieść spokojne życie na rubieżach galaktyki, do szkoły lecąc statkiem kosmicznym, a znajomych mieć rozsianych po całej drodze mlecznej. Wprost fantastycznie, chciałoby się rzecz. Twórca Blankets nie jest może aż tak bliski temu marzeniu, ale daje nam bez wątpienia opowieść osadzoną w kosmosie, gdzie bohaterowie mają problemy niemalże identyczne z tymi spotykanymi na Ziemi.
Główną bohaterką jest nastoletnia Fiolet, której rodzice ciężko pracują, prowadząc skromne, ale szczęśliwe życie. Na nudę w kosmosie na pewno nie mogą narzekać. Kiedy szkoła dziewczynki zostaje zniszczona przez wieloryba (to jeden z surrealistycznych, ale niezwykle oryginalnych pomysłów autora), rodzice muszą zapewnić jej dalszą naukę, a to wiąże się z nowymi wydatkami. Ojciec Fiolet postanawia wziąć niebezpieczną, ale dobrze płatną fuchę. Gdy przepada bez wieści, dziewczynka bez chwili zastanowienia postanawia wyruszyć mu z pomocą. W tej wyprawie nie będzie jednak osamotniona, ponieważ towarzyszą jej: zakompleksiony i ciapowaty kurczak Elliot oraz porywszy i nieprzewidywalny bryłkowiec (sierota swojego gatunku, tak twierdzi) Zacheusz. Galaktyka stoi otworem przed trójką przyjaciół, którzy mają niewiele czasu, by bliżej się poznać. Zresztą w niniejszej historii wprowadzanie nowych postaci odbywa się bardzo naturalnie, a każda z nich jest nietuzinkową osobowością, na którą warto zwrócić uwagę.
Thompson w Kosmicznych rupieciach porusza bliskie mu tematy, które już niejednokrotnie znajdywały ujście w jego twórczości. Na pierwszym miejscu stawia rodzinę, o nią walczy Fiolet, ale też jej ojciec i matka, którym trudno jest wychowywać nastolatkę w tak nieprzyjaznym miejscu. Paradoksalnie każdy z trójki głównych bohaterów ma jakieś problemy w rodzinnych relacjach – mniej lub bardziej złożone i tylko Fiolet nie może narzekać na swój los. Wątek rodziny nie jest jedynym, przewijającym się na łamach tego dzieła. Autor Habibi w równie mocnym stopniu skupia się na przyjaźni, jej przeróżnych odcieniach, nie zapominając również o dyskryminacji, a także szydzeniu z innych. W XXI wieku, mimo rozwoju technologii, nieograniczonych praw obywatelskich, ludzkość trawią od wieków te same uprzedzenia oraz stereotypy. Thompson nie bez powodu je przywołuje, umieszczając za fantastycznym sztafażem, a jednocześnie na wiele sposobów obnażając ludzką pazerność i głupotę, pokładając nadzieję w tradycyjnych wartościach, jak rodzina czy wiara. Nie czyni jednak tego w nachalny sposób, a najbardziej delikatny jak tylko można to sobie wyobrazić, nie zaburzając tym samym wartkiej i dynamicznej akcji, rozgrywającej się wśród kosmicznych odpadów.
Nastoletnia Fiolet nie zna wszystkich odpowiedzi na dręczące ją pytania, nie do końca rozumie też świat, w którym przyszło jej żyć, jednak jej wiara w uratowanie ojca, siła przyjaźni, jaką obdarzyła swoich towarzyszy, a przede wszystkim odwaga pozwalają jej walczyć o to, co najbardziej kocha, co jest dla niej najważniejsze. Bez oglądania się na innych, zawsze solidarna ze swoimi towarzyszami niedoli. Thompson odrobinę idealizuje bohaterkę, niemniej jednak zachowuje konstrukcję dziecięcej przygody, a przy tym porusza się dość sprawnie po obszarach, gdzie nadmierna naiwność może być wadą, ale w tym przypadku jest tylko kolejnym marzeniem małej dziewczynki.
Nie będę ukrywał, że Kosmiczne rupiecie mimo raczej łatwej do odgadnięcia wymowy, a także krzyczącej i fantazyjnej kolorystyki (jak zawsze niezastąpiony Dave Stewart) są lekturą pełną żywych emocji, dojrzałych dialogów, błyskotliwego humoru, a nade wszystko interesujących przygód i osobliwych bohaterów. Patrząc przez pryzmat historii, wszechświat Thompsona jest niezwykle złożony, bogaty, a postaci misternie skonstruowane. Nie odczuwa się wrażenia ich przeładowania, a to z prostej przyczyny. Autor Blankets jest świetnym gawędziarzem, jego opowieść pochłania czytelnika bez reszty. Dodając do tego charakterystyczny styl rysunków, tym razem wzbogacony ciepłą paletą barw, otrzymujemy dzieło kompletne, o uniwersalnym przesłaniu, dla każdego. Kosmos Thompsona to miejsce unikalne, niebezpieczne, a także fascynujące, do którego można wracać bezustannie. Po prostu wybitne arcydzieło.
Tytuł: Kosmiczne rupiecie
- Scenariusz: Craig Thompson
- Rysunki: Craig Thompson
- Kolor: Dave Stewart
- Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
- Format: 168X218
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 400
- Druk/barwność: kolorowy
- Zalecane dla odbiorcy: Wszyscy
- Komiks nr 200
- Wydanie: I
- Data wydania: 09.2016 r.
- Cena: 140 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus