„Batman: Mroczny Rycerz" tom 4: „Glina" - recenzja
Dodane: 16-11-2016 12:00 ()
Seria Batman: Mroczny Rycerz, spośród wszystkich tytułów o obrońcy Gotham, publikowanych w Polsce w ramach Nowego DC Comics, od początku prezentuje najniższy poziom. Mimo że na stanowisku scenarzysty dokonano szybko zmiany, Greggowi Hurwitzowi nie udało się uratować tego cyklu przed zamknięciem. Niniejszy zbiorek zawiera ostatnie zeszyty serii, po której raczej nikt nie będzie tęsknił.
W albumie zebrano trzy opowieści, każda z innym przeciwnikiem, ale to pierwsza, prezentująca starcie Batmana z Clayfacem, a poniekąd również przybliżająca genezę tej interesującej, acz niewykorzystanej postaci wypada najlepiej. Zwalisty przeciwnik Mrocznego Rycerza dzięki umiejętności wcielenia się, w kogo tylko zechce, jest nie tyle przebiegłym oponentem, ile trudnym do zidentyfikowania, a do tego nieobliczalnym. Mocny wstęp do „Gliny”, z niecodzienną akcją przeprowadzoną przez Jamesa Gordona, tylko to potwierdza. Hurwitz stara się nawiązać do poprzednich przygód obrońcy Gotham, a jednocześnie skupia się na Basilu Karlo – jego słabościach, pragnieniach, żądzy sławy, a nade wszystko naturalnym zmyśle aktorskim. Wrodzony talent, który predestynował Basila do miana gwiazdy, sprawia, że stając się kimś innym, całkowicie wczuwa się w rolę, w tym przypadku przybiera postać dowolnej osoby dzięki swoim umiejętnościom. Jak przystało na opowieść utrzymaną w filmowych anturażu, ociekającą klimatem Hollywood doby potworów Universalu, stronę graficzną powierzono Alexowi Maleevowi. Był to przysłowiowy strzał w dziesiątkę, ponieważ ilustrator nadał historii wyjątkowo mrocznej aury, nawiązującej wymową do klasycznych horrorów, w których przerażający, zmiennokształtny kolos pasowałby jak ulał. Jednak udanie zapowiadająca się historia zakończyła się w dość trywialny sposób, jakby została nagle urwana.
Kolejna opowiastka, traktująca o imigrantach, być może miała większy potencjał, ale jej niewielka objętość skutecznie nie pozwoliła na satysfakcjonujące rozwinięcie. Tym bardziej że autorzy postanowili utrzymać ją w niemej stylistyce. Opowiadanie wyłącznie obrazem można wykorzystać z powodzeniem dla fabuły, jednak w przypadku grafik Alberto Ponticelliego dominuje schematyczność, efekciarstwo, bez jakichkolwiek prób nadania historii mocno zapadającej w pamięć formy. Szkoda, bo komiksy z Batmanem oparte jedynie na przekazie niewerbalnym należą u nas raczej do rzadkości.
Album zamyka kolejne pojawienie się Man-Bata, czyli niejako kontynuacja wątku z serii Detective Comics. W mieście ponownie grasuje przerośnięty nietoperz, który atakuje mieszkańców w celu posilenia się ich krwią. Batman od razu składa wizytę Kirkowi Langstromowi, ale to nie on terroryzuje ulice Gotham. Kto zatem wszedł w posiadanie serum Man-Bata? Postać nietoperza-wampira, będącego przeciwieństwem Zamaskowanego Krzyżowca, niewątpliwie jest ciekawym przeciwnikiem, jednakże trudno mówić w tym przypadku o zajmującej fabule, skoro od samego początku wszystko jest w niej jasne. Niniejsza historia kuleje już na etapie scenariusza, skoro los miesięcznika był przesądzony, autor powinien zdecydować się na soczysty one-shot, a nie próbę sklecenia historii z tajemnicą w tle, którą od razu ujawnił. Inną bolączką jest zmiana rysownika w ostatnim zeszycie, co boleśnie odbija się na jakości ilustracji.
DC Comics nie potrafiło zapewnić Mrocznemu Rycerzowi godnego finału, więc pożegnało się z serią w najgorszy z możliwych sposobów. Przygotowując dwie naprędce sklecone historie, banalne, przewidywalne, gdzie wątki czy sekwencje walk są przerywane z uwag na fabularne cięcia. Szkoda, ponieważ idąc za tytułem niniejszego zbioru, cały mógłby być poświęcony Clayface’owi, co na pewno byłoby znacznie atrakcyjniejszym finałem. A tak pozostał ogromny niesmak.
Tytuł: „Batman - Mroczny Rycerz" tom 4: „Glina"
- Scenariusz: Gregg Hurwitz
- Rysunki: Alberto Ponticelli, Alex Maleev, Ethan Van Sciver, Jorge Lucas
- Przekład: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 14.09.2016 r.
- Oprawa: twarda
- Stron: 176
- Format: 170x260
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- Cena: 75 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus