„Jestem mordercą” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 13-11-2016 15:17 ()


Kino gatunkowe staje się znakiem rozpoznawczym rodzimych produkcji. Nie inaczej jest w przypadku najnowszego dzieła Macieja Pieprzycy o dwuznacznym tytule – „Jestem mordercą”. Twórca docenionego „Chce się żyć” tym razem skupia się na osobie seryjnego zabójcy. Nie na byle kim, tylko osławionym wampirze z Zagłębia, który przez szereg lat był nieuchwytny dla milicji, a zamordował czternaście kobiet.

Akcja obrazu rozpoczyna się dochodzeniem w sprawie zabójstwa bratanicy I sekretarza KC PZPR. Daje impuls do działania, bo do tej pory, mimo że wampir grasował w okolicy, milicja dość opieszale prowadziła śledztwo. Sytuacja się zmieniła. Wyniki mają przyjść błyskawicznie. Na czele ekipy zajmującej się jedynie tą sprawą staje ambitny, ale niedoświadczony oficer Janusz Jasiński. Tam, gdzie starym wygom się nie udało, może poradzi sobie energiczny młokos. Dla Jasińskiego niewątpliwie jest to przepustka do awansu, promocji własnej osoby, poprawienia swojego bytu w szarej, zapyziałej rzeczywistości komunistycznego, zacofanego państwa. Z drugiej strony, to droga pełna niebezpieczeństw, krętych ścieżek, donosów nieżyczliwych, za brak satysfakcjonującego wyniku śledztwa ktoś przecież zostanie rozliczony.

Jasiński zbiera ekipę i bierze się do roboty. Mozolnie, drobiazgowo, niejednokrotnie zarywając nocki, a często będąc obiektem drwin i żartów kolegów. Presja oraz brak wsparcia wywierają negatywny wpływ na młodego oficera. W domu jest gościem, ale jego oddana  i wierna żona nie robi mu wyrzutów, wierzy w słuszność sprawy, a także w krystaliczność swego męża. Tak samo postrzega go syn, dla którego uniform milicjanta taty jest niczym kostium bohatera. Wszystko to przez moment w filmie Pieprzycy wydaje się niczym  wyidealizowana bajka z nieuchwytnym przestępcą w tle, który wodzi za nos wymiar sprawiedliwości, podsyłając liściki o swoich dokonaniach. Po nowatorskich i tradycyjnych próbach zidentyfikowania sprawcy, Jasińskiemu udaje się namierzyć podejrzanego. Od tego momentu zaczyna się festiwal wyśmienitej gry głównych bohaterów tego obrazu.

Konstrukcja fabularna „Jestem mordercą” to prawdziwa perła. Bo każdy, kto myśli, że zobaczy tutaj dynamiczne śledztwo, a potem wizerunek zdegenerowanej, przesiąkniętej złem osoby – bo przecież takich czynów nie mógł popełnić nikt o zdrowych zmysłach – bardzo się pomyli. Nie bez kozery reżyserska kamera od początku do końca skupia się na jednej postaci, a jest nią Jasiński. On jest głównym bohaterem tego filmu. Prosty człowiek, milicjant, początkowo wierzący w szczytne ideały zostaje przemielony przez totalitarną maszynę państwową. Wchłonięty, zmieniony, wypluty, tak jak reszta starszych stopniem funkcjonariuszy – martwiących się jedynie o własną dupę i non stop udzielających się w licznych libacjach alkoholowych. Ten świat przesiąknięty złem nie tyle fascynuje Jasińskiego, ile kusi go nowymi perspektywami. Kusi skutecznie, bo z raz objętej drogi nie ma już powrotu. I mimo że Jasiński nie wyzbywa się wyrzutów sumienia, które coraz bardziej go męczą, nie odnajduje w sobie na tyle siły, by przyznać się do błędu i zaprzepaścić cały zawodowy dorobek. Tchórzy w najważniejszym momencie. To on jest największym przegranym, ponieważ będzie żył z tą świadomością do śmierci.  

Jasiński jest postacią żywą, emocjonującą, a przede wszystkim bardzo wyrazistą i autentyczną dzięki wspaniałej kreacji Mirosława Haniszewskiego. Aż dziw bierze, że dla tego aktora to pierwsza wielka rola na dużym ekranie. Potencjał ma ogromny. To portret psychologiczny granego przez niego bohatera z pietyzmem kreśli na ekranie Pieprzyca, robi to wielkim stylu. Ale „Jestem mordercą” to wysyp aktorskich popisów. Bo zarówno Arek Jakubik - jako domniemany wampir – jak i Agata Kulesza, jego filmowa żona, kradną każdą scenę ze swoim udziałem. Profesjonalizm, zaangażowanie, oddanie roli. Wiesław Kalicki w interpretacji Jakubika to osoba niejednoznaczna, rozchwiana emocjonalnie, popadająca w skrajności, będąca ostoją spokoju, kochającym ojcem, a jednocześnie nieprzewidywalnym furiatem, pasującym jak ulał do portretu mordercy. Z kolei Kulesza fantastycznie oddała postać gnębionej, zachłannej na pieniądze żony, a jej charakterystyczny akcent wprost hipnotyzuje widza. Wielkie brawa dla całej trójki. Drugi plan również wypadł solidnie, dzięki wspomnianej wyżej konstrukcji fabularnej. Bo sprawa wampira z Zagłębia odcisnęła piętno na wszystkich funkcjonariuszach pracujących przy śledztwie, a Pieprzyca z wirtuozerią i niebywałym kunsztem, każdej postaci dał pięć minut na ekranie. Mistrzostwo.

Gęsty, przygnębiający kryminał, w którym nie ma zwycięzców, są tylko przegrani. Tak maluje się najnowsze dzieło Macieja Pieprzycy. Bez dwóch zdań jest to klasa światowa i jeden z ważniejszych rodzimych filmów w tym roku. Polecam.

Ocena: 9/10

Tytuł: „Jestem mordercą”

Reżyseria: Maciej Pieprzyca

Scenariusz: Maciej Pieprzyca

Obsada:

  • Mirosław Haniszewski        
  • Arkadiusz Jakubik
  • Agata Kulesza
  • Magdalena Popławska
  • Karolina Staniec    
  • Piotr Adamczyk
  • Tomasz Włosok        
  • Michał Żurawski

Muzyka: Bartosz Chajdecki

Zdjęcia: Paweł Dyllus

Montaż: Leszek Starzyński

Scenografia: Joanna Anastazja Wójcik

Kostiumy: Agata Culak

Czas trwania: 117 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus