„Mushishi" tom 7 - recenzja
Dodane: 10-11-2016 09:01 ()
Niewiele jest symboli, które lepiej określają i są bardziej związane z Japonią niż kwiaty kwitnącej wiśni. Sakura, metafora ulotności ludzkiego życia, pojawiła się na okładce siódmej części przygód Ginko, pełniącego rolę mushishi - łowcy mushi w serii tworzonej przez Yuki Urushibarę.
Okładka najnowszej odsłony cyklu zachęca do sięgnięcia po tę część i z pewnością ucieszy swoją grafiką głównie miłośniczki Japonii. Z drugiej jednak strony opis umieszczony na jej tyle podpowie, z czym będziemy mieli do czynienia w środku. Nie ma się jednak co obawiać, gdyż nawet jeśli przeczytacie go przed lekturą komiksu to i tak nie zabierze wam to radości obcowania z twórczością autorki. Siódma odsłona serii składa się z pięciu rozdziałów, a de facto z czterech historii, gdyż jedna podzielona została na dwie części.
Wszystko zaczyna nowela „Zwodniczy kwiat”, w której nastrój wprowadzają nas pierwsze nieco melancholijne i doprawdy przepiękne (jak każda kolorowa strona tej serii) plansze, obrazujące główną bohaterkę historii, czyli właśnie drzewo wiśni. Ta melancholia szybko jednak ustępuje miejsca dość spektakularnej akcji i dawce grozy. Osobiście uważam, że jest to jedna z najciekawszych opowieści, które Urushibara zaserwowała nam do tej pory. Dalej jest równie ciekawie, a spośród wszystkich historii najbardziej wyróżnia się, podzielona na dwa rozdziały „Ciernista droga”. Fakt, że została ona rozłożona na dwie odsłony, jest już sam w sobie zaskakujący, gdyż do tej pory raczej nie był to zabieg stosowany. Ponadto wyróżnia się ona bardzo magiczną oprawą, mamy tu do czynienia z drogą do swego rodzaju innego wymiaru. Nie jest to też klasyczny sposób opowiadania historii przez Urushibarę, mamy w niej do czynienia nie z jednym, a z dwoma mushishi.
Sięgając po ten tytuł, warto pamiętać o tym, że manga stworzona przez Yuki Urushibarę ma w sobie dwa wymiary, jeden, który dostrzegamy jako pierwszy, czyli historię o chwytaniu dziwnych „bytów”, przeszkadzających w normalnym funkcjonowaniu ludzi, i drugi, niekiedy dość głęboko schowany pod płaszczem zjawisk magicznych, czyli opowieść o problemach, które duża część z nas (zwykłych szarych ludzi) spotyka na co dzień. Mushishi Ginko może jawić się w nich jako swoisty „lekarz dusz”, który przez eliminację tych złowrogich bytów ratuje ludzi od ich słabości. Te są doprawdy najróżniejsze i choć ich wyłapywanie nie należy do najprostszych, gdyż autorka nie ułatwia czytelnikom zadania, i nie opowiada niczego wprost, to jednak jest to ogromna przyjemność i zarazem siła tej mangi. I tak w najnowszej odsłonie porusza ona choćby temat uzależnień. Nawiązania do tego, niestety bardzo popularnego problemu są czytelne, aczkolwiek nie jest to opowiedziane wprost. Dylematy, z którymi mierzą się bezimienni i anonimowi bohaterowie kolejnych rozdziałów, pokazane są w sposób bardzo nowatorski. A sam fakt, że mało o nich wiemy, powoduje, że łatwiej jest się nam z nimi utożsamiać, postawić na ich miejscu. Bardzo powolny klimat, który charakteryzuje kolejne rozdziały trwa niezmiennie od pierwszej historii aż dotąd i zapewne będzie tak do samego końca, a przypomnę, że przed nami jeszcze tylko trzy części. Ma to swój cel, a mianowicie pozwala na bieżąco rozmyślać nad wydarzeniami, których jesteśmy obserwatorami.
Urushibara z łatwością buduje napięcie i wyraża emocje, które przekładają się na czytelnika. Pomimo pozornej anonimowości bohaterów, angażujemy się w kolejne rozdziały, a ich problemy są nam bardzo bliskie. Przez to zapominamy o pozornym braku realizmu. Siódma odsłona serii nie zaskakuje nas też oprawą graficzną, która w dalszym ciągu stoi na wysokim poziomie, aczkolwiek kreska jest dość oszczędna w szczegóły i nieco minimalistyczna. Mam wrażenie, że jest to zamierzone działanie, które ma za zadanie skierować naszą pełną uwagę ku scenariuszowi i problemom w nim podejmowanym.
I choć „Mushishi” nie jest serią, w której mamy non stop do czynienia ze zwrotami akcji czy kolejnymi niespodziankami serwowanymi nam przez autorkę, tak potrafi ona niekiedy zaskoczyć. Jak we wszystkim tak i w tym zna ona jednak umiar i serwuje te smaczki z ogromną dozą rozwagi. Sprawia to, że niekiedy są one ledwo dostrzegalne, ale są. W siódmej odsłonie cyklu można za takie uznać dość spektakularne w swojej (niedopowiedzianej) brutalności sceny z pierwszego rozdziału czy choćby konflikt między dwoma mushishi, który rozgrywa się w ostatnich dwóch częściach. Swoją drogą, to podczas lektury „Ciernistej drogi” pomyślałem, że może być to zapowiedź czegoś większego, co ma się wydarzyć w kolejnych tomach. Zobaczymy czy moje przeczucie okaże się słuszne.
„Mushishi” to manga niezwykle dojrzała, wymagająca i bardzo specyficzna, ale też przy tym taka, z której czytania czerpiemy radość. Siódma część tylko to potwierdza.
Tytuł: „Mushishi" tom 7
- Autor: Yuki Urushibara
- Wydawca: Hanami
- Format: 150 x 210 mm
- Ilość stron: 232
- Oprawa: miękka
- Papier: offset
- Druk: cz-b
- Data publikacji: 01.10.2016 r.
- Cena: 34.90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Hanami za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus