Andrzej Pilipiuk „Konan Destylator” - recenzja
Dodane: 09-11-2016 20:14 ()
Ósma odsłona przygód Jakuba Wędrowycza, którego chyba przedstawiać nie trzeba. Andrzej Pilipiuk stworzył postać, która niemalże ożyła dzięki wszystkim inicjatywom, jakie autor podejmuje. W tomie zatytułowanym „Konan Destylator” dostajemy piętnaście opowieści wędrowyczowych oraz bonusowe opowiadanie zapowiadające kontynuację „Wampira z M-3” oraz „Wampira z MO”. W sumie jest to czterysta stron niezłej rozrywki.
Niestety tylko niezłej. Nie ma fajerwerków i po raz kolejny odnoszę wrażenie, że Jakub Wędrowycz staje się zbyt zgrzybiały, by bawić na poziomie tak wysokim, jak w pierwszych odsłonach. Oczywiście marka robi swoje, a fani łykają jak pelikany, ale chciałoby się czegoś więcej. W opowiadaniach brakuje zaskakujących zwrotów, które uzasadniłyby dalszą egzystencję bohaterów. Jest zwyczajnie i banalnie. Mamy co prawda trzy momenty, kiedy główny bohater nie do końca jest wygrany, ale i tak wychodzi ostatecznie na swoje. Najjaśniejszymi punktami w tomie są za to opowiadania: „Zamiana”, „Stalkerzy” oraz znakomity „Trudny teren”. W pierwszym z nich Semen wraca do szkoły, przynajmniej w pewnym sensie. Drugie opowiada o wycieczce obu Wojsławickich starców do napromieniowanej Zony, a kolejne opowiada pewną historię bardziej z perspektywy znajomych policjantów – Birskiego i Rowickiego. W niewielkiej odległości poza podium umieściłbym również tekst „Źródło”, przybliżający nam tajemnicę długowieczności Semena. Z drugiej strony z kolei postawiłbym najsłabsze, moim zdaniem, opowieści: „Profesor Kramarz”, „Gruba kreska” i zdecydowanie najsłabsze „Ufoki”. Jakoś teksty te nie były porywające, chociaż ciekawych motywów nie sposób im odmówić.
No właśnie, idąc tym tropem, nie można powiedzieć, że autorowi brakuje już pomysłów, bo wciąż mamy do czynienia z całą gamą różnych dziwacznych zjawisk. Przy czym niekoniecznie są one natury nadprzyrodzonej. Kłopotliwe staje się dla Jakuba i Semena oderwanie od realiów współczesnego świata oraz głęboka nietolerancja, która do tej pory stanowiła atut. Pomysły są momentami wręcz szalone. No bo czy ktoś wyobrażał sobie Wędrowycza-abstynenta? Poniekąd poznamy również historię spalenia szkoły, do której uczęszczał Jakub. To doświadczenie może być dla niektórych wstrząsające, szczególnie jeśli dobrze czytacie między wierszami. Największą nieobecną w opowieści o egzorcyście-amatorze są same egzorcyzmy. Wędrowycz chyba ubił już wszystkie upiory w swoich okolicach, a na wampiry wręcz musiał zapolować aż w Warszawie, i nie było to starcie tak epickie, jak bywało w poprzednich tomach.
Poziom trzyma narracja, chociaż odniosłem wrażenie, że tym razem jest więcej przekleństw. Strony technicznej wydania nie ma sensu omawiać szerzej. Książka jest wydana na najwyższym poziomie. Wydawało mi się, że gdzieś ukłuła mnie w oczy literówka, jednak nic to. Ilustracje wewnątrz tomu są znakomite, natomiast trochę słaba jest okładka. Być może napis w prawym dolnym rogu psuje efekt? Ogłoszenia drobne zmiatają z krzesła. Cieszy również fakt, że wydawnictwo nie wykorzystało potencjału Wędrowycza w dodaniu kilku stron różnych reklam na końcu książki. Jest tylko zapowiedź nowego „Wampira…” i ogłoszenie Fundacji „Ku Przeszłości” informujące o ciekawej inicjatywie.
Całego „Konana Destylatora” oceniam pozytywnie, ale podtrzymuję zdanie, iż Wędrowycz się zestarzał i można to odczuć również w opowiadaniach. Receptą wydaje mi się wprowadzenie opowiadań retrospektywnych albo jakieś magiczne odmłodzenie Jakuba.
Dla fanów pozycja jest oczywiście obowiązkowa. Natomiast tych, którzy planują rozpocząć przygodę z Jakubem Wędrowyczem, elementem o wątpliwej reputacji, odsyłam do pierwszych tomów przygód swojskiego bimbrownika i kłusownika, zwanego czasem hieną cmentarną.
Tytuł: „Konan destylator”
- Autor: Andrzej Pilipiuk
- Wydawnictwo: Fabryka Słów
- Data publikacji: 26.10.2016 r.
- Miejsce wydania: Lublin
- Liczba stron: 400
- Format: 125x195 mm
- Oprawa: miękka
- Cena: 39,90 zł
comments powered by Disqus