Susan Dennard „Prawdodziejka” - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 01-11-2016 17:13 ()


Książka „Prawdodziejka” jest pierwszym tomem cyklu Czaroziemie autorstwa Susan Dennard. Jest to opowieść o losach młodej czarodziejki - Safiyi, która ma niespotykany dar – jest wyczulona na wszelki fałsz. Wraz z przyjaciółką Iseult, tytułowa prawdodziejka wpada w poważne kłopoty, kiedy jej tropem rusza krwiodziej, zaprzysięgły wróg wszystkich czarodziejek, których domeną jest prawda. Wszystko jest podlane intrygą międzynarodową, w której Safi może odegrać ogromną rolę.

Tyle można powiedzieć, jeśli chodzi o pewne podsumowanie fabularne. Zapowiada się więc ciekawa lektura. Cóż, są jednak różne gusta i już na początku muszę stwierdzić, że „Prawdodziejka” i mój gust w parze nie szły. Męczyłem się z tą książką niesamowicie. Jakie są tego przyczyny, sam do końca nie wiem.

Książce nie sposób odmówić oryginalności. Postaci są zbudowane bardzo ciekawie, mają odmienne charaktery, swoje zdanie na różne tematy, zarówno błahe, jak i poważne. Nadaje to kolorytu wielu sytuacjom. W fabule jest również mnóstwo akcji i trochę niewymuszonego humoru. Bolączką jest za to świat. Autorka, owszem wykreowała państwa, politykę i problemy, jednak wszystko jest do bólu oparte na rzeczywistości. Nawet nazwy własne są tylko lekko zmienione. Przykładem niech będą miasta Venaza i Pragga albo swojsko kojarzący się Poznin. Mapa świata Susan Dennard bardzo mocno kojarzy się z Europą, ulokowanie miast i nazw potwierdza pierwszą myśl. Jedynie Pragga jest mniej więcej  w miejscu granicy rzeczywistej Francji i Hiszpanii. Taka konstrukcja, a raczej przebudowa, nie trafia do mnie zupełnie. No i ostatnia rzecz, do jakiej się przyczepię, a której nie znoszę – słowotwórstwo. Jest to dla mnie zabieg akceptowalny, jeśli autor wymyśla zupełnie swoje nazwy własne, służące jako określenie profesji postaci lub fauny i flory. W tym wypadku mamy wypadkowe słów istniejących tak jak tytułowa prawdodziejka. Czytanie tego boli, a takich x-dziejów jest znacznie więcej: wiatrodziej, krwiodziej, ogniodziej itd. Ukłon należy się za to polskiej redakcji, że przebrnęła przez to tłumaczenie, bo Word szaleje z podkreślaniem i rozdzielaniem nienaturalnych połączeń wyrazów.

Technicznie książka jest wydana bardzo dobrze. Okładka ze skrzydełkami przyjemnie leży w dłoni, klejenie jest dość mocne, a grafika na froncie zapowiada interesującą treść.

Niestety, dla mnie na zapowiedzi się skończyło i przyznaję się – pierwszy raz nie udało mi się przebrnąć przez lekturę. Walka była długa, lecz przegrałem. Być może książka rzeczywiście znajdzie swoje miejsce w kanonie fantastyki, pytanie tylko, czy zasłużenie. Zbytnia oryginalność przyczyniła się do tego, że książka jest niestrawna i ciężka w odbiorze. Pomysł na czarodziejów różnych specjalizacji ma potencjał, nawet pseudoeuropejski świat ma potencjał, ale wszystko razem z dużą dawką dziwnych kombinacji słownych zwyczajnie razi. Być może autorka świadomie stworzyła owe, dziwne słowotwory, żeby zaistnieć w kanonie. Czas oceni czy był to słuszny kierunek.

Zanim podejmiecie decyzję czy kupić tę książkę, to radzę przeczytać co najmniej kilka opinii w różnych miejscach. Zdania mogą być skrajnie odmienne.

 

Tytuł: Prawdodziejka

  • Autor: Susan Dennard
  • Wydawnictwo: SQN Imaginatio
  • Liczba stron: 400
  • Oprawa: miękka
  • Data wydania: 12 października 2016
  • ISBN: 978-83-7924-695-3
  • Cena: 36,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu Sine Qua Non za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus