"Wieczny Batman" tom 3 - recenzja
Dodane: 23-10-2016 10:38 ()
Oto jest, trzeci i zarazem ostatni tom zmagań Batmana z misternymi planami złoczyńcy, którego na potrzeby tej recenzji określę „Panem Matrioszką". Powód? Nie chcę spoilerować - taka nazwa wydaje się adekwatna, gdyż fabuła Wiecznego Batmana co rusz pokazuje, że złoczyńca X wcale nie jest wielkim złym, który stoi za całą intrygą - nad nim jest ktoś jeszcze. I tak w kółko... Swego czasu zrobiłem nawet listę potencjalnych Panów Matrioszek i sukcesywnie skreślałem z niej kolejne postaci. Nie wziąłem pod uwagę tej jednej i przyznam, że byłem pozytywnie zaskoczony, bo totalnie się tego nie spodziewałem, a do tego nie brakowało w tym sensu. Wszystko zburzyło jednak pojawienie się kolejnej postaci - mocodawcy Pana Matrioszki (!). Użycie go było banalnym deus ex machina i podyktowane bardziej kaprysem scenarzystów niż przesłankami fabularnymi. Tym samym zrujnowano kluczowy wątek całej serii. Finałowy zeszyt jest przepełniony patosem, który wręcz wylewa się z dialogów i kadrów.
Zarówno w pierwszym, jak i drugim tomie były lepsze i gorsze zeszyty. Tom trzeci to festiwal przeciętności. Do minimum zredukowano najciekawszy (według mnie) wątek grozy. Jedyna postać, której rozpisanie mogę ocenić na plus to Selina Kyle. Jej ewolucja ze złodziejki/femme fatale w twardą capo di tutti capi gothamskich rodzin mafijnych to najjaśniejszy punkt tego tomu. Julia Pennyworth również zasługuje na pochwałę, to był zdecydowanie mocny debiut tej bohaterki w nowym uniwersum DC. Najgorsza postać - prócz mocodawcy Pana Matrioszki - to bez wątpienia Bane. Twórcy znów poszli w stronę napakowanego sterydami bezmózga. Dodam tylko, że gdy zobaczyłem Bane'a walczącego w mechu to aż mi ręce opadły.
Z warstwą graficzną również nie jest za dobrze. Zabrakło gwiazd pokroju Nguyena czy Faboka. Mamy za to rysowników-wyrobników, których nazwiska ulatują błyskawicznie z pamięci. Są wyjątki. Niestety, każdy z nich nie dostał dużej ilości materiału do zilustrowania. Styl Davida Lafuente ma w sobie kreskówkowe zacięcie i szczególnie dobrze sprawdza się przy statecznych kadrach. Jae (nie mylić z Jimem) Lee jak zawsze zachwyca charakterystycznymi rysunkami. Nie przywiązuje on uwagi do tła, ale postaci w jego wykonaniu wyglądają niesamowicie - niczym cienie obleczone w ciało. Jest wreszcie Juan Ferreyra, który nie tylko rysuje, ale również koloruje swoje prace. Ferreyra jest jednym z rysowników serii Green Arrow w ramach DC Rebirth i radzi tam sobie wyśmienicie. Jego styl to zmodernizowane podejście do kreski z lat osiemdziesiątych. Pokazuje akcję z różnych perspektyw i stosuje zbliżenia. Kolorystyka również robi wrażenie, podkreślając dynamikę rysunków. Podwójne wyrazy uznania.
Nie dość, że trzeci tom jest najsłabszy, to nie kończy się nawet w satysfakcjonujący sposób. Jeśli jesteście w tej komfortowej sytuacji, że nie macie poprzednich tomów Wiecznego Batmana, bo czekaliście z sięgnięciem po historię aż do ukazania się całości, to spasujcie. Lepiej zainwestować w amerykańskie wydanie Batman: No Man’s Land (cztery tomy). Historia również na spektakularną skalę, która mimo piętnastu lat na karku wciąż jest świetna.
Batman jako idea i symbol jest wieczny, ale komiks Wieczny Batman taki nie będzie. Nie zapisze się w kanonie bat-lektur ani nie zadomowi się na dłużej w pamięci czytelników. Za kilka lat mało kto będzie o nim pamiętał.
Tytuł: "Wieczny Batman" tom 3
- Scenariusz: Scott Snyder, James Tynion IV, Tim Seeley, Kyle Higgins, Ray Fawkes
- Rysunek: Andrea Mutti, Fernando Blanco, Joseph A Quinones Jr.
- Okładka: Cliff Chiang
- Tłumaczenie: Marek Starosta
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 5 października 2016 r.
- Wydawca oryginalny: DC Comics
- Rok wydania oryginału: 2015
- Liczba stron: 420
- Format: 170x260 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus