„Storm" tom 3: „Bitwa o Ziemię. Tajemnica fal nitronu” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 20-10-2016 21:05 ()


Gdy po powrocie z misji na Jowisza Storm zastał swój macierzysty świat kompletnie odmienionym, przyczyna tego stanu rzeczy pozostawała niewyjaśniona. Za sprawą Dicka Mateny (scenarzysty zaangażowanego do tworzenia serii od albumu „Dzieci pustyni”) zagadka gwałtownego regresu ludzkości została rozwikłana. Jak się bowiem okazało Ziemia padła pod naporem przybyłych z centrum galaktyki Azurian. Dysponujący przewagą technologiczną najeźdźcy nie zamierzali jednak nadmiernie afiszować się ze swoją obecnością. Stąd ocalałe z pogromu niedobitki ziemskiej populacji zostały sprowadzone do roli czujnie monitorowanych prymitywnych plemion.

Jako wręcz archetypiczny bohater Storm ani myśli godzić się z takim stanem rzeczy. Wraz z niewiele tylko mniej zaradną Rudowłosą oraz nowymi sojusznikami (w tym zwłaszcza Mordegajem, przywódcą gnieżdżącej się w dawnym bunkrze przeciwatomowym zbarbaryzowanej społeczności) bez wahania rzuca okupantom wyzwanie. Jest to tyle możliwe, że pomimo dysponowania zaawansowaną technologią różnica między Azurianami a mieszkańcami Ziemi sprowadza się do odmiennego pochodzenia i koloru skóry. Toteż poczynania tytułowego bohatera serii nie są z góry skazane na porażkę, tak jak miało to miejsce m.in. w przypadku jednego z przedstawicieli plemienia Chaamów, któremu zamarzyło się ukatrupienie Ogotaja (zob. „Thorgal: Kraina Qa”). Wzniecone przez Storma powstanie okazuje się dla niebieskoskórych przybyszy sporym zaskoczeniem; niemniej także i oni dysponują trudnymi do zbagatelizowania argumentami w sporze o panowanie nad wewnętrznymi planetami Układu Słonecznego.

Trzecie już wydanie zbiorcze cyklu przybliżającego perypetie Storma i jego towarzyszki Rudowłosej to w odróżnieniu od poprzednich odsłon tej serii jedna zwarta opowieść. Co więcej, stanowiąca część większego ciągu fabularnego, którego zaczątki zaistniały na kartach albumu „Zielone pandemonium”. Jak zatem widać Dick Matena zdecydował się nadać powierzonej mu serii znamion epickości, bez ustawicznego ciskania pary jej głównych bohaterów ku kolejnym, nieszczególnie wyszukanym intrygom. I chociaż posłużył się w tym celu również ogranymi „chwytami” narracyjnymi, to jednak „Kroniki świata na dnie” znacząco zyskały na swej ogólnej jakości fabularnej. Wszak motyw zmagań z pozaziemskimi najeźdźcami już na etapie realizacji zawartych tu opowieści (tj. na przełomie lat 70. i 80. XX w.) zaliczał się do grupy najczęściej eksploatowanych w ramach science fiction (by wspomnieć chociażby „Pole bitewne Ziemia” niesławnego L. Rona Hubbarda). Również konstrukcja obecnych tu postaci – nie wyłączając także Storma - nie grzeszy nadmiarem złożoności. Nie jest to zresztą zarzut, bo taka, a nie inna strategia scenopisarska towarzyszyła twórcom tej serii od momentu jej zainicjowania. Stąd celowa archaizacja przejawiająca się zarówno w sposobie prezentacji fabuł (śmiało poczynający sobie wszechwiedzący narrator), wiodących intryg, jak i ogólnie kultury materialnej inspirowanej fantastyką doby lat 50. minionego wieku. Na tym paradoksalnie polega jeden z zasadniczych walorów tej serii, tj. na nostalgicznych odniesieniach do retro-fantastyki, z czasów, gdy ów nurt literatury (i ogólnie kultury popularnej) przede wszystkim bawił i zachwycał nieskrępowaniem wyobraźni jej twórców. Nie ma tu zatem miejsca na dylematy formułowane w utworach Alfreda E. van Vogta oraz quasi-teologiczne obsesje Philipa K. Dicka. Fabułom Mateny zdecydowanie bliżej do awanturniczych perypetii bohaterów Edgara Rice’a Burroughsa: Tarzana, Johna Cartera i Davida Innesa. Toteż w profilu psychologicznym Storma znać podobieństwa wobec wspomnianych postaci. Niezłomność, bezkompromisowość wobec adwersarzy przy równoczesnej lojalności względem przyjaciół i sojuszników to tylko ważniejsze spośród cech charakteru w gruncie rzeczy prostolinijnego herosa. Zdawać by się mogło, że ów model bohatera już dawno temu został eksmitowany przez ogół czytelników na samo dno komiksowego Limbo. Dla dzielnego astronauty warto jednak zrobić wyjątek. Wszak to właśnie na odniesieniach do klasycznej fantastyki ze Złotego Wieku jej rozwoju polega urok tej produkcji.

Owe inspiracje znać również w pieczołowicie wykonanych ilustracjach obu epizodów zawartych w niniejszym albumie. Tradycyjnie już zresztą, bo wprawiony realizacją serii „The Trigan Empire” Don Lawrence niezmiennie utrzymuje dobrą formę już od pierwszych kadrów „Świata na dnie” (tj. premierowego tomu „Storma”). Zarówno w sposobie portretowania uczestników tych opowieści, jak i przeróżnych maszynerii i urządzeń znać ducha kompozycji zdobiących okładki takich magazynów jak „Astounding Stories of Super-Science” czy scenografie rodem z„Zakazanej planety” Freda M. Wilcoxa i Cirila Hume’a. Nie zabrakło również nawiązań do dorobku brytyjskich klasyków komiksu – w tym zwłaszcza Franka Hampsona i jego następców kreujących przygody niezmordowanego Dana Dare’a. Efekt wysiłków Lawrence’a okazał się jak zawsze wręcz olśniewający i ani trochę nie zaskakuje tak znaczna popularność „Storma” choćby ze względu na warstwę plastyczną tego cyklu. W wykonaniu rzeczonego autora przekonująco jawią się zarówno sceny w kameralnych wnętrzach, jak i rozległych przestrzeniach Kosmosu. „Storm” to przede wszystkim rasowa space opera z pełnokrwistym astronautą w roli głównej. Z dużym prawdopodobieństwem nie zawiedzie zatem wielbicieli tego nurtu fantastyki, jak również ogólnie czytelników gustujących w bezpretensjonalnie rozpisanych oraz brawurowo zilustrowanych opowieściach.

 

Tytuł: „Storm" tom 3: „Bitwa o Ziemię. Tajemnica fal nitronu”

  • Tytuł oryginału: „Storm: The Battle for Earth. The Secret of the Nitron Rays”
  • Scenariusz: Dick Matena (przy współpracy z Martinem Lodewijkiem)
  • Ilustracje: Don Lawrence
  • Tłumaczenie z języka angielskiego: Krzysztof Janicz
  • Wydawca wersji oryginalnej: Big Baloon
  • Wydawca wersji polskiej: Wydawnictwo Kurc
  • Data premiery wersji oryginalnej (w tej edycji): 1 grudnia 2004 r.
  • Data premiery wersji polskiej: 1 października 2016
  • Oprawa: twarda
  • Format: 21 x 29,5 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: kredowy
  • Liczba stron: 112
  • Cena: 75 z

Zawartość niniejszego wydania zbiorczego opublikowano w magazynie „Eppo” a następnie osobnych albumach w latach 1980-1981.

Dziękujemy wydawnictwu Kurc za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus