„Wpatrzeni ze wzgórza” - recenzja
Dodane: 19-10-2016 17:48 ()
Po Kulturze Gniewu, która wydała „Stasia i Złą Nogę”, Centrala jest kolejnym wydawnictwem, które w ostatnim czasie zdecydowało się opublikować komiks wcześniej dostępny w Sieci legalnie i za darmo. To cieszy, gdyż jak wspominał Tomasz Grządziela, świadczy to o tym, że ludzie chcą płacić za kulturę, a w moim osobistym odczuciu udowadnia też (przynajmniej w pewien sposób) fakt, że komiks tradycyjny zawsze będzie miał przewagę nad tym internetowym.
Bohaterowie „Wpatrzonych ze wzgórza” zadebiutowali już jakiś czas temu w jednym z zinów, a teraz dostali swoją pełnoprawną opowieść. W planach jest też już kolejna odsłona. Norbert Rybarczyk, który jest odpowiedzialny za tę historię, skomponował komiks o grupie dość nietypowych przyjaciół i ich codziennym życiu. Kret Kredek, cyklop Ummo, kruk Artur to tylko część wesołej ferajny, która spędza dnie i noce na rozmowach, imprezowaniu i spijaniu hektolitrów soku. Ot zwykła sytuacja, którą zna przecież wielu z nas. Autor „Wpatrzonych” postanowił jednak dodać do tej historii coś więcej i wrzucił tu tytułowe wzgórze, które raz na jakiś czas jest polem walki z jeszcze bardziej nietypowymi przeciwnikami. Tak toczy się życie w tym nienazwanym mieście.
Rybarczyk zafundował czytelnikom dość spektakularną podróż do wspomnień każdego z nas, bo choć nie brakuje tu akcji, szczególnie w finałowych planszach, to jednak najważniejsze jest tu chyba coś zupełnie innego. To nieco melancholijna opowieść o drużynie znajomych, o zawiązanych przyjaźniach i tym jak spędzają oni wspólnie czas. To historia o tym, jak spędzało dzieciństwo wielu z nas. Autor podąża tu jeszcze dalej, nie poprzestając na tym i dodając kolejne wątki i przemyślenia na temat, może nie tyle sensu życia, ile nieuchronności niektórych zdarzeń i tego, jak człowiek potrafi się do nich dostosować, starając się w takiej rzeczywistości normalnie żyć. Nie obawiajcie się jednak, że elementy te zdominują całą historię czy sprawią, że będzie ona ciężka do przetrawienia. Rybarczyk wykazał się dojrzałością i świetnie wypośrodkował poszczególne elementy, tak aby nie był to komiks przegadany czy nudny. Tutaj melancholia przeplata się z akcją, a radość życia z jego smutniejszymi momentami. I choć wydawać się może, że takie połączenie jest trudne do zrealizowania, bo można stworzyć komiks tak naprawdę o niczym (w końcu, jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego) to w tym wypadku tak nie jest. „Wpatrzonych ze wzgórza” czyta się bardzo przyjemnie, czego zasługa obydwu najważniejszych składowych komiksowego rzemiosła, czyli kreski i scenariusza.
Ta pierwsza bardzo przypomina mi to, co robi Piotr Nowacki (odpowiedzialny zresztą za czcionkę). „Cartoonowa” kreska i bardzo wymyślne, a przy tym efektowne postaci, tudzież wykorzystanie zwierząt w rolach bohaterów to jedno, a drugie to niebanalne i nadające efektu końcowego kolory. Kadry przywodzą na myśl komiksy dla młodszych, ale nie przekraczają pewnej granicy, dzięki czemu dla starszych będzie to równie efektowne i przyciągające uwagę. Porównanie do Piotrka Nowackiego jest jak najbardziej uzasadnione, a przy tym powinno być odbierane pozytywnie. Idąc dalej – mamy z jednej strony uporządkowane kadry, a z drugiej wplatane gdzieś między nie „całostronicowe pin-upy” dodające smaczku i dynamiki. Podobnie sprawa ma się, jeśli chodzi o scenariusz, gdzie Rybarczyk również, kolokwialnie rzecz ujmując, dał radę. O samym pomyśle na tę historię już wspominałem, ale to, w jaki sposób twórca ją poprowadził to zupełnie inna bajka. Autor „Wpatrzonych” postanowił oddać głos bohaterom i tak opowieść obserwujemy z ich perspektywy. Raz głos ma pająk, innym razem prowadzącym narrację jest cyklop. Całość jednak spina się w jedną spójną fabułę, co jest udanym pomysłem z dobrym jego wykonaniem.
„Wpatrzeni ze wzgórza” to więc niby historia, która nie ma nic wspólnego z rzeczywistością (kosmici, gadające pająki itp.), ale im dłużej nad tym myślimy, tym bardziej widzimy w niej drugie dno. Sok to tak naprawdę coś zupełnie innego (choć równie wyskokowego), inwazję obcych możemy zastąpić bardziej przyziemnymi tematami i tak oto otrzymamy opowieść o problemach życia codziennego. Nieco depresyjna końcówka stoi w opozycji do budowanego wcześniej nastroju zabawy, jednocześnie podkreślając jej znaczenie. W finalnym efekcie komiks Rybarczyka jest naprawdę udanym dziełem, który zadowoli wielu czytelników. Namawiam też, aby do lektury odpalić sobie dostępną w Sieci ścieżkę dźwiękową, która dodatkowo jeszcze nastraja.
Bardzo pozytywny klimat, dynamiczne rysunki i udana narracja zachęcają do sięgnięcia po ten tytuł. Szkoda, że historia jest tak krótka, ale mam nadzieję, że kolejna odsłona nadrobi ten jeden z nielicznych braków. Zachęcam Was do sięgnięcia po ten tytuł, bo to kawał dobrej roboty Norberta Rybarczyka.
Tytuł: Wpatrzeni ze Wzgórza
- Autor: Norbet Rybarczyk
- Wydawca: Centrala
- 148 x 200 mm
- 56 stron, kolor
- Okładka twarda
- Cena 35 zł
Dziękujemy wydawnictwu Centrala za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus